[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ale chyba znalezliście również ślady drugiej osoby?
 Na  podłodze? Nie. Oczywiście mówię na podstawie powierzchownych oględzin.
Dlatego wspomniałem o ekipie technicznej (co ci się tak nie .spodobało), ponieważ jutro
powinniśmy otrzymać na piśmie wyniki ekspertyzy.
 To byłoby dziwne&
 Nie sądzę!  powiedział cierpko Marcin.
 Czy to już wszystko, co wiesz o Janocie?
 Przecież nie możemy w ciągu kilku godzin zebrać o nim pełnych informacji.
 Oczywiście, ale czy nic więcej nie mogliście się dowiedzieć od mieszkańców tego domu?
Marcin wzruszył lekko ramionami.
 Na razie nic.
 A nie znalezliście w jego mieszkaniu jakichś listów, notatek, adresów?
 Nic.
 Jak to, nie miał przy sobie notesu? Każdy lub prawie każdy ma jakiś kalendarzyk z
adresami czy coś takiego,
 No, ma i co z tego? Janota też miał kalendarzyk orbisowski z adresami i numerami
telefonów. Przecież tych ludzi trzeba dopiero odszukać, porozmawiać z nimi& Tylko jedna
notatka z kalendarzyka Janoty zasługuje na uwagę. Wygląda jak jakiś rachunek: dwadzieścia
tysięcy, piętnaście i trzydzieści tysięcy, razem: sześćdziesiąt pięć tysięcy.  Kornik 
sześćdziesiąt pięć tysięcy ,  Suma została podkreślona dwukrotnie. Wśród telefonów,
zanotowanych w kalendarzyku, nie znalezliśmy żadnego Kornika.
 Widzisz! To już jest coś! Ten facet, o którym mówił Serczyński, to mógł być właśnie
Kornik.
 Nawet gdybyś miała rację, to i tak nie wiemy, kto to jest. Zresztą Janota prowadził swój
kalendarzyk bardzo niestarannie. Numery telefonów wpisywał, gdzie popadło, niekoniecznie
pod właściwą literą alfabetu. Nazwisko zaczynające się na  B znajdziesz pod literą  Z .
Zupełny mętlik. Może się okazać, że ten rachunek jest już dawno nieaktualny. Albo że nie
dotyczył Janoty.
 Nie przesadzaj. Po co by zapisywał cudze rachunki w swoim notesie?
Karolina milczała przez chwilę.
 No dobrze  odezwała się wreszcie.  Przypuszczam, że już macie jakiś pogląd na
sprawę?
 Oj, babciu. Stanowczo jest na to za wcześnie. Naprawdę masz za duże wymagania. Cała
maszyna poszła dopiero w ruch. Przesłuchania, ekspertyzy&
Babka wpadła mu w pół zdania.
 Analizy, elektrolizy&
 O czym ty mówisz?!
 Fotokomórki i komputery. Wiem! Wiem! Ale żeby maszyna poszła w ruch, ktoś musi
mieć jakiś pomysł. Ktoś musi ją zaprogramować.
 Jeżeli już używasz tego porównania, to zwracam ci uwagę, że do zaprogramowania
niezbędny jest pewien zasób informacji. W przeciwnym wypadku maszyna da błędną
odpowiedz.
Karolina z furią szydełkowata.
 Zresztą może Derko ma już jakąś koncepcję  dodał jak zwykle ugodowo.
 A ty?
 Ja?  Marcina aż zatkało.  Tak, mam koncepcję. Janotę zamordował doktor. Wyszedł
z gabinetu przez okno. Pacjenci w poczekalni stanowią jego alibi. Zatłukł Janotę, ponieważ
 mistrz romansował z jego żoną! Idę wyprowadzić psa.
Kika już tańczyła koło niego na dwóch łapach.
 Serczyńska była kochanką Janoty?
 Nie wiem!  krzyknął i strzelił drzwiami. Oczywiście po chwili już żałował, że się tak
uniósł.
Wracał do domu pełen skruchy. Był skłonny przyznać jej rację, pięknie przeprosić i solennie
obiecać, że do jutra postara się mieć jakąś  koncepcję . Ale kiedy wszedł do pokoju, stwierdził,
że Karolina, nucąc coś wesołego pod nosem, pruje zawzięcie swoją robótkę. Wydało mu się to
mocno podejrzane. Zapytał od niechcenia:
 Prujesz chustkę?
 Tak. Zmieniłam koncepcję.
Marcin znowu się najeżył.
 Dobranoc  powiedział i uciekł do swojego pokoju.
7.VI. PITEK
Na drugi dzień Zieja od rana był bardzo zajęty. Przesłuchania, przesłuchania i całe stosy
papierów& Przyszły wstępne wyniki badań daktyloskopijnych i protokół sekcji. Nagle
pomyślał o równoczesnym zgodnym działaniu wielu Judzi i przez moment stanęła mu przed
oczyma babcia Karolina, ale szybko o niej zapomniał.
Na korytarzu spotkał Ewę Karską.
 Mó i jak? Wyspała się pani?
Uśmiechnęła się do niego promiennie.
 Nareszcie ktoś odezwał się do mnie po ludzku!
 Ejże, któż ta panią tak. nieludzko potraktował?
 Jestem wykończona. Każą mi w kółko przesłuchiwać jakąś taśmę. Różni faceci
powtarzają to samo zdanie:  Czy to mieszkanie Grzegorza Janoty?  śmiesznie zachrypiała.
 Proszę pana  powiedziała, zniżając poufnie głos  obawiam się, że ja już nie poznam tego
głosu.
 Niech się pani nie martwi. Na pewno go pani pozna. Wychodzi pani?
 Nie. Mam jeszcze czekać.
 No, to na razie. Pewnie się jeszcze zobaczymy.
W swoim pokoju zastał Bartkowskiego. Właściwie był to ich wspólny pokój, ale porucznik
Bartkowski od rana nie pokazywał się. Sta! teraz pochylony nad biurkiem i przewracał jakieś
papierki.
 Fajne, co?  zagadnął,  %7ładnych śladów, nie licząc pięknych odbitek sandałów
Janoty. %7ładnych odcisków palców. Na świeczniku nie było, na klamce też nie, stół, krzesło,
nawet sztalugi elegancko wypucowane. Półeczka czysta, skrzynia czysta, drzwi wejściowe
też& i tak dalej, i tak dalej& Nie wiem, czy Janota często miał tak starannie odkurzone
mieszkanie. No, ale coś uszło uwagi tego pedanta. Coś uszło&
 Telefon?
 Ano właśnie. Wyrazne odciski palców nie zidentyfikowanego osobnika. Zabawne.
Innych odcisków brak. Tak, jakby ktoś wytarł porządnie ślady, a potem chwycił słuchawkę. Co
pan o tym myśli?  I Bartkowski, nie czekając na odpowiedz, wybiegł z pokoju.
Marcina wezwał do siebie kapitan Derko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl