[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się szeroko.
– To ty kupiłeś Blancharda? – zapytała.
Alec rzucił elektroniczną kartę na stolik i spytał:
– Czy to wszystko prawda? Te wyliczenia?
– Oczywiście.
– Dobrze, bo jeśli nie, to właśnie popełniłem gigantyczny błąd.
– To wszystko prawda – zapewniła z wilgotnymi ze wzruszenia oczami.
Jeszcze nigdy nikt jej tak nie zaufał.
– Oczekuję, że na nim zarobię – ostrzegł Alec.
– Jesteś głodna?
– Umieram z głodu.
– Chcesz wyjść czy zjemy tutaj?
– Moglibyśmy zjeść na tarasie? – zapytała.
Budziły się w niej ciepłe uczucia do Aleca. Był cudowny wieczór, z
tarasu rozciągał się wspaniały widok na tory wyścigowe, ona zaś miała ochotę
na uczczenie tej okazji.
Poza tym chciała być z Alekiem sama.
– Zadzwonię po obsługę – zaproponował.
– A ja wezmę prysznic.
Przycisnęła do piersi swój akt własności i uśmiechając się, weszła do
sypialni. Alec zaufał jej kalkulacjom i zainwestował. Położyła dokument
ostrożnie na nocnym stoliku, rozebrała się i weszła do łazienki.
101
Umyła włosy, wydepilowała nogi i wtarła w skórę hotelowy balsam do
ciała. Potem wysuszyła włosy i wróciła do sypialni, otulona w puszysty
płaszcz kąpielowy. Po raz pierwszy od tygodni z nadzieją patrzyła w
przyszłość. Blanchard wyniesie Centrum Jeździeckie Ryderów na zupełnie
inny poziom.
Otworzyła szufladę i znalazła komplet białej bielizny. Włożyła w uszy
kolczyki z perełką, na szyję sznur pereł i wyjęła z szafy jedyną sukienkę, jaką
tu przywiozła.
Suknia miała wąskie ramiączka, z przodu dekolt wycięty w karo, z tyłu
głębokie wycięcie łączyły skrzyżowane paseczki. Spódniczka rozszerzała się
od bioder i sięgała kolan. Gdy Stephanie zorientowała się, że stanik wystaje z
dekoltu, zdjęła go i schowała go z powrotem do szuflady. W łazience
delikatnie się umalowała, po czym ułożyła włosy w lekki węzeł,
wypuszczając pojedyncze pasma na czoło i skronie.
W końcu włożyła czarne sandałki i opuściła sypialnię, bo usłyszała, że
obsługa już się pojawiła. Weszła na taras, na którym stał nakryty stolik,
ozdobiony dużą świecą otoczoną wianuszkiem kwiatów.
– Madame? – usłyszała głos eleganckiego kelnera, który podał jej
krzesło.
W drzwiach pojawił się Alec, również odświeżony, w białej koszuli i
ciemnych spodniach. Przyjrzał się uważnie Stephanie i powiedział:
– Bardzo ładnie wyglądasz.
Zauważyła w jego oczach błysk i poczuła, jak jej całe ciało ogarnia
przyjemne ciepło. Usiadła i czekała, aż Alec zajmie miejsce naprzeciwko
niej.
Kelner nalał im do kieliszków wody i bezszelestnie zniknął. Z dołu, z
zarośli, dobiegało cykanie świerszczy.
102
– A ja wiem o tobie prawie wszystko.
Stephanie odłożyła widelec.
– Okazuje się, że więcej niż ja sama.
Uśmiechnął się przepraszająco.
Pojawił się kelner, zabrał talerze po sałatce, podał
makaron z kurczakiem, i znów zniknął.
– Czy moi bracia wiedzą, że kupiłeś Blancharda? – zapytała, jedząc
sałatkę z awokado i malinowym winegretem.
Alec pokręcił głową.
– Chcę, żebyś ich zaskoczyła.
– Oni się istotnie bardzo zdziwią.
– Twój koń, twoja stajnia.
Stephanie zjadła jeszcze trochę sałatki i odważyła się zapytać:
– Jakim cudem było cię na to stać? – Nie chciała, by Alec się dla niej
zrujnował.
Spojrzał na nią, nic nie mówiąc.
– Przepraszam, może to zbyt osobiste pytanie.
– Nie, tylko nie przyszło mi do głowy, że nie masz pojęcia o tym, ile
mam pieniędzy.
– Właściwie nic o tobie nie wiem. No, poza faktem dotyczącym twoich
rodziców.
główne danie,
– Nie mam żadnych finansowych problemów – oznajmił Alec. –
Stephanie nie wiedziała, jak to rozumieć. – To znaczy, nie musiałem
pożyczać pieniędzy, żeby kupić Blancharda – wyjaśnił.
– Więc nie ożeniłeś się ze mną dla pieniędzy – zażartowała.
Odpowiedział jej uśmiechem.
– Nie ożeniłem się z tobą dla pieniędzy.
103
– Dobrze wiedzieć, bo mam bardzo kosztowne wymagania, jeśli chodzi
o konie.
Wybuchnął śmiechem, ona też się roześmiała. Przy okazji po raz
kolejny dobrze mu się przyjrzała. Był naprawdę bardzo przystojny.
Przypomniała sobie jego ciało, jego dotyk, zapach, smak. Spojrzała na jego
ręce spoczywające teraz na stole obok sztućców. Ile te ręce potrafiły jej dać
rozkoszy!
– Czy pani już skończyła? – Głos kelnera wyrwał ją z zamyślenia.
– Tak, dziękuję.
– Deser sobie darujemy – powiedział do kelnera Alec.
– Oczywiście, proszę pana. – Tym razem kelner opuścił apartament na
dobre i zostali sami.
Przez chwilę milczeli, rozkoszując się świeżym powietrzem.
– Więc kupiłeś mi konia... – Stephanie wciąż nie mogła w to uwierzyć.
Wzruszył ramionami.
– Większość facetów załatwia to, kupując kwiaty.
– Nie jesteś jak większość facetów.
– Pewnie nie.
– Zdecydowanie nie.
Alec odłożył serwetkę na stolik i zapytał:
– No a co ty masz dla mnie?
– Miałam ci kupić prezent? – Zrobiła zaskoczoną minę.
– To nasza rocznica.
– Jaka rocznica?
– Piętnaście dni.
– Aha, mało znana rocznica, na którą kupuje się konie.
– Obchodzona od Islandii po Estonię.
104
– Jesteśmy w Kentucky.
– Więc nie masz dla mnie prezentu?
– Widziałam na dole w sklepie z pamiątkami olbrzymi kapelusz.
– To nie w moim stylu.
– Może chciałbyś srebrną sprzączkę do paska? Zaśmiał się i wstał.
– Próbuj dalej.
– Mam w przyczepie ładną szpicrutę.
– Czy to ma być seksy?
– Nie. – Zaśmiała się, kręcąc głową. – Więc wolisz seksowną bieliznę
niż skórę?
– Zdecydowanie wolałbym seksowną bieliznę jako prezent – rzekł i
wyciągnął rękę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl