[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bardzo brudne i sądząc po postrzępionym ubranku,
pochodziło z bardzo biednej rodziny.
- To twój pacjent? - spytała szeptem.
Brice wsunął palec pod brzeg kuwety i przechylił ją
lekko, by znajdujący się w niej płyn równomiernie
pokrył fotografię.
- Były pacjent. Rodzina wyniosła się stąd trzy
Barbara Delinsky 229
miesiÄ…ce temu, pojechali w cieplejsze rejony. Oboje
rodzice nie mieli pracy ani żadnych kwalifikacji. Było
im wszystko jedno, dokÄ…d pojadÄ….
Karen nie odezwała się; zdjęcie było aż nadto
wymowne. Przedstawiało smutny los dziecka, zbyt
małego, aby cokolwiek zrozumieć.
Po paru minutach Brice zapalił światło.
- Potrzeba trochę większego kontrastu - powie
dział, przyglądając się zdjęciu, po czym wskazał
palcem jaśniejszy róg - i dłuższego naświetlania.
Wrzucił zdjęcie do kuwety z czystą wodą, zgasił
światło i powtórzył całą procedurę, dokonując zmian,
na których mu zależało. Potem uznał, że woli twarz
dziecka w większym zbliżeniu, więc zrobił trzecią
odbitkę. Kiedy moczyły się w wodzie, wybrał kolejny
negatyw i ponownie przystąpił do pracy.
Drugie zdjęcie, też doskonałe pod względem tech
nicznym, miało całkiem inny charakter niż pierwsze.
Przedstawiało zadziornego urwisa z lodem w ręku
i komicznie umazaną buzią. Następne zdjęcie przed
stawiało trójkę dzieci różnego wzrostu patrzących
przez druciane ogrodzenie na plac zabaw, a kolejne
- parÄ™ zafascynowanych sobÄ… identycznych bliznia
ków stojących po dwóch stronach drabiny.
Wywołanie piątego zdjęcia Brice zlecił Karen.
Wyjaśnił jej dokładnie, na czym polega każdy krok, ile
czasu naświetlać zdjęcie, jak długo trzymać w po
szczególnych płynach. Kiedy zadzwonił wiszący
w drugim końcu ciemni telefon, poszedł odebrać,
230 DRUGIE ROZDANIE
zostawiajÄ…c dziewczynÄ™ samÄ…. Przez kilka minut pra
cowała bez nadzoru.
Wrzuciwszy odbitkę do kuwety z wodą, zerknęła na
Brice'a. Minę miał nietęgą.
- Kłopoty? - spytała cicho.
- Tak. Muszę pojechać do szpitala.
- Co się stało?
- Wypadek samochodowy. Mój pacjent został tro
chÄ™ poturbowany.
Serce zabiło jej szybciej.
- Ile... ile ma lat?
- Pięć.
- To ruszaj.
- Jeszcze chwila. Dzieciak czeka na przeświet
lenie, a potem zajmie siÄ™ nim ortopeda. Rodzice
zadzwonili do mnie, bo sÄ… zdenerwowani. Nic dziw
nego.
- Któreś z nich prowadziło?
- Nie. Chłopiec jechał z babcią. Jej nic się nie
stało, a on ma złamaną rękę i przypuszczalnie dwa
pęknięte żebra. Lekarz chce go zatrzymać w szpitalu
do jutra i mały jest przerażony. Może zdołam go
uspokoić, przekonać, że wszystko będzie dobrze.
- Na pewno ci się uda. - W głosie Karen za
brzmiała nuta podziwu.
Brice skrzywił się.
- Może tak, ale miałem inne plany na wieczór. No,
trudno. - Na moment zamilkł. - Chodz, wywołajmy
jeszcze kilka zdjęć, a potem pojadę.
Barbara Delinsky 231
- Nie wolałbyś od razu? Ja...
- Nie zostawiÄ™ ciÄ™ samej z moimi negatywami.
W czerwonym blasku żarówki Karen popatrzyła na
jego twarz. Wcale nie żartował.
- Przecież ich nie ukradnę.
- Wiem. Ale możesz je porysować. Jedna rysa
i negatyw jest do wyrzucenia.
- Czy jakiekolwiek porysowałam?
- Na razie jedno wywołałaś.
- I co? Porysowałam je? - spytała oburzona. Nie
znosiła, kiedy ją bezpodstawnie krytykowano.
- Nie.
- Widzisz? Nie jestem gapÄ…. Ale teraz, kiedy mnie
ostrzegłeś, będę bardzo uważna.
- Od początku mówiłem, że musisz być bardzo
uważna.
- Mówiłeś o odciskach palców. Nie mówiłeś o za
rysowaniu negatywu.
- Zawsze musisz mieć ostatnie słowo? Nigdy się
nie poddajesz?
- A ty?
Zapadła cisza, która zdawała się ciągnąć w nieskoń
czoność. Wreszcie Karen odwróciła się od Brice'a
i skierowała wzrok na powiększalnik. Ostrożnie wyją
wszy negatyw, wsunęła go do przezroczystej koperty.
- Co dalej? - spytała.
Brice sięgnął po kolejny negatyw, nie myślał jed
nak o zdjęciach, lecz o tym, co przed chwilą po
wiedział: Nigdy się nie poddajesz?". Bo Karen
232 DRUGIE ROZDANIE
faktycznie się nie poddawała, to była jedna z rzeczy,
które go w niej fascynowały. Nie bała się, nie chowała
głowy w piasek. Mimo kruchej postury była silną
kobietÄ….
Nagle zmienił decyzję; schował negatyw, który
trzymał w palcach, i wyjął inny. Na widok własnej
twarzy Karen szeroko otworzyła oczy.
- Kiedy zrobiłeś to zdjęcie? - spytała zaskoczona.
Zajrzał jej przez ramię.
- W centrum handlowym.
- Myślałam, że fotografujesz fontannę.
- Bo tak było. Ale weszłaś mi w kadr.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]