[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to mieszkańcy Radoslavu byli tak szczęśliwi, iż większość z nich musiała się
ożenić z miłości lub pokochać po ślubie. Ale czy to naprawdę było możliwe?
Czy j ą też to spotka? Była tak skoncentrowana na własnych uczuciach, że
zaskoczyło ją, gdy póznym popołudniem konie zatrzymały się u podnóża gór.
Słyszała, że przełęcz leżąca na granicy Salony i Radoslavu jest niezwykła, a
teraz mogła się o tym przekonać sama.
24
TL R
W wyniku trzęsienia ziemi, wiele milionów lat temu, pomiędzy górami
powstała głęboka rozpadlina, przez którą można było przedostać się z doliny
Radoslavu do niezwykle żyznej równiny Salony. Zbocza gór porastały gęste
lasy, pełne strumieni spływających do rzek, które nawadniały równinę. Wy-
glądało to naprawdę pięknie. Piękniej nawet niż Tora to sobie wyobrażała, ale
zanim zdołała nacieszyć się tym widokiem, konie zjechały z drogi i wspięły się
na stromy podjazd prowadzący prosto do gospody  Pod Trzema Dzwonami .
Gospoda była bardzo ładna, pokryta spadzistym dachem i dużo większa,
niż się Tora spodziewała. Na zewnątrz stało kilka stolików i krzeseł, a z boku
wybudowano altanki, które natychmiast jej się skojarzyły z austriackimi
winiarniami. Nikt tam obecnie nie siedział, więc Tora, wiedząc, że będzie
musiała jeszcze trochę poczekać na profesora, powiedziała do handlarza:
 Proszę mnie tu wysadzić. Nie mam jeszcze ochoty wchodzić do gospody.
Handlarz skinął głową i zatrzymał konie. Tora podniosła się czekając aż
woznica pomoże jej zejść na ziemię, ale on siedział bez ruchu trzymając lejce
w rękach. Zeszła więc z wozu bez niczyjej pomocy, ale zanim zdołała po-
dziękować mu za przywiezienie jej tutaj, ściągnął kapelusz, skinął głową i
ruszył. Była tak zdziwiona jego zachowaniem, że gdy odjechał, długo patrzyła
w tamtym kierunku. Poczuła się w pewnym sensie opuszczona. Teraz została
zupełnie sama i była mocno zdenerwowana.
Miała tylko nadzieję, że profesor wkrótce przybędzie. Powiedział jej co
prawda, jak nazywa się właściciel gospody, ale wolała zaczekać na resztę
grupy, ponieważ wstydziła się przyznać gospodarzowi, że jest sama.
Rozejrzała się dokoła za miejscem, z którego byłaby niewidoczna dla gości
z gospody, ale sama widziałaby wszystkie nadjeżdżające drogą powozy. Z
boku stało kilka drewnianych ław i stołów, nie tak reprezentacyjnych jak
białe stoliki i krzesełka ustawione pod drzewami oraz w altankach i, jak Tora
przypuszczała, przeznaczone dla gości o mniej zasobnych kieszeniach.
Księżniczka postanowiła tam usiąść. Jedna z ław, ustawionych na końcu,
osłonięta była krzewami ledwie rozkwitłego bzu. Kiedy tam usiadła, z za-
dowoleniem stwierdziła, że nikt jej tu nie dojrzy z okien gospody, a ona będzie
doskonale widziała cały podjazd.
Popołudnie było gorące, więc Tora ściągnęła szal. Było tak cicho i przy-
jemnie. Między ławami chodziły gołębie, najprawdopodobniej w poszukiwa-
niu okruchów zostawionych przez nocnych biesiadników. Obok rosło drzewo,
które osłaniało Torę od słońca i chroniło jej skórę przed opalenizną. Torze
25
TL R
wpajano od dziecka, że wyrazem arystokratycznego pochodzenia są biała
skóra i nieskazitelnie białe, niespracowane ręce. Jakże często zazdrościła
wiejskim dziewczętom, ich złotawych, osmaganych słońcem twarzy, kiedy
biegały po polach bez kapeluszy.
Tora nie była w stanie myśleć o niczym innym, tylko o swoim nieszczęściu
i dlatego wymyśliła sobie historię, w której była wiejską dziewczyną i
mieszkała w chatce z czerwonym dachem. Latem pracowała w polu, a w zimie
tkała.
Myślami odpłynęła daleko, nucąc wiejską melodię, której nauczył jej
profesor, gdy usłyszała jakiś głos. Rozejrzała się dookoła i po chwili zdała
sobie sprawę, że głos dobiega z okna na górze.
 Spózniłeś się!  mówił jakiś mężczyzna w języku Salony.
Matka Tory zawsze nalegała, aby jej córka uczyła się języków używanych
w krajach sąsiadujących z Radoslavem.
 Francuski, angielski, niemiecki czy włoski może i wystarcza zwykłym
ludziom  mawiała zawsze  ale osobiście czuję się obrażona, kiedy odwie-
dzają nas ludzie nie znający naszego języka. Dlatego nie pozwolę, aby moje
dzieci nie znały języków naszych sąsiadów.
Język Salony okazał się bardzo trudny dla Tory. Był oparty na węgier-
skim, który znała bardzo dobrze, i miał mnóstwo zapożyczeń z innych języ-
ków. Była to też, jak pomyślała Tora, jedyna więz łącząca ją z królem Salony.
 Przepraszam Waszą Wysokość  odpowiedział inny głos.  Zanim ze-
brałem naszych przyjaciół, upłynęło trochę czasu, a przecież nie chcemy
zostać zauważeni.
Tora drgnęła na słowa  Wasza Wysokość , ale już po chwili znalazła wy-
tłumaczenie. Przecież w Salonie było mnóstwo książąt, tak jak i w innych
państwach bałkańskich. Każdy mężczyzna w jakiejkolwiek rodzinie królew-
skiej był księciem i jego dzieci również otrzymywały ten tytuł. Kiedyś Tora
usłyszała, że w Rosji jest ponad milion książąt, co wydawało jej się dosyć
zabawne. Przez moment zastanowiła się, czy nie jest to sam książę Vulkan, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl