[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w niej coraz większe wzruszenie.
Uświadomiwszy to sobie, postarała się nadać głosowi jak najchłodniejszy ton.
- Oczywiście, wszystko jest w najlepszym porządku - skłamała.
- Nie wygląda na to, żebyś mówiła prawdę.
Jaki on spostrzegawczy, przyznała z westchnieniem. Po jego oskarżeniu
zapanowało milczenie i Laura poczuła się całkowicie zagubiona. Dręczyło ją
nieprzeparte pragnienie, aby mu powiedzieć, jak za nim tęskniła, jak go
pragnęła. Ale nawet to budziło jej gniew. Wreszcie wzięła głęboki oddech.
- Czy masz do mnie jakąś sprawę?
Znów chwila milczenia, jak gdyby również Max stracił pewność siebie.
- Otrzymałaś mój telegram?
- Tak, dziękuję.
Kolejna przerwa w rozmowie. I nagle wybuch.
- Posłuchaj, Lauro. Nie wiem, o co tu chodzi, ale to mi się nie podoba. Mam
zamiar przyjechać w piątek i chciałbym się z tobą zobaczyć tego dnia
wieczorem. Mogłabyś przygotować obiad? Mam ochotę pogadać w spokoju.
Dziś rano usunęła tego człowieka ze swego życia. A teraz sam dźwięk jego
głosu wystarczał, aby ją skłonić do poddania rewizji tych solennych
postanowień. A może zechce jej coś wyjaśnić? Może udałoby się im jeszcze
wszystko naprawić...
- Lauro?
Jej głos przeszedł niemal w szept.
- Dobrze, Max, doskonale.
- O co chodzi, dziecino? - ten ton, te słowa, wreszcie sam fakt, że zadzwonił,
wszystko to wzruszało ją tak, że nie potrafiła powiedzieć choćby słowa. - Lauro,
w tej chwili wsiadam w samochód i jadę do ciebie...
- Nie! - wykrzyknęła gorączkowo i zamilkła. - Nie, Max. Czuję się doskonale.
Jestem tylko trochę zmęczona. Do zobaczenia w piątek.
- Lauro... tęsknię za tobą. Do zobaczenia.
Nie mając pojęcia, czy czuje się lepiej, czy gorzej, przyrządziła filiżankę
czekolady, do której wrzuciła dwa ślazowe cukierki, i skuliła się na kanapie.
Szybko uświadomiła sobie jeden niezbity fakt. Otóż tak rozpaczliwie pragnęła
spotkania z Maksem, iż byłaby gotowa wszystko mu wybaczyć, jeśli do niej
wróci! Miłość zwycięża wszystko - mówi stare porzekadło. I tak właśnie było w
jej wypadku. Gniew, ból, gorycz -wszystko to po prostu się ulotniło w chwili,
gdy usłyszała jego głos. Gdybyż tylko Max czuł podobnie!
Tego wieczoru telefon odezwał się jeszcze raz, powodując to samo wstępne
wahanie i ostateczną decyzję podniesienia słuchawki.
Tym razem był to Frank, który dzwonił, aby ją zapytać o jeden z procesów.
Chociaż przysięgłaby, że już ten problem omówiła z nim wcześniej, swoją dez-
orientację przypisała napięciu, w którym żyła. Nie mogła przecież wiedzieć, że
prokurator okręgowy, telefonując do niej, kierował się zwykłą troską, spowo-
dowaną niespodziewanym telefonem, który chwilę wcześniej odebrał on sam.
Przez cały tydzień żyła myślą o spotkaniu z Maksem. Wszelkie niedobre myśli
spychała na dno świadomości. Nawet kolejne incydenty z ciężkim sapaniem
stały się mniej istotne, zresztą tak jak postanowiła, szybko, bez słowa
natychmiast odkładała słuchawkę.
Czas do piątku bardzo się dłużył. Aby uniknąć możliwości spotkania z Maksem
w gmachu sądu,
Laura wychodziła wcześnie z pracy, nie wierząc, że potrafi zachować wobec
niego obojętność na forum publicznym. Jeśli tak bardzo niepokoi mnie zwyczaj-
ne spotkanie tutaj, myślała, to jak sobie poradzę podczas rozprawy?
Ubijając pianę z białek do sufletu, skonstatowała jedynie, że to „osobisty"
charakter tego szczególnego spotkania tak ją poruszał, przyrzekła więc sobie, że
w sytuacji oficjalnej i zawodowej zdoła zachować chłód, a ponieważ do procesu
zostały niecałe trzy tygodnie, modliła się o powodzenie tych postanowień.
ROZDZIAŁ 7
Jeszcze nigdy strój nie był dla Laury przedmiotem tak wielkiej troski. Po
drobiazgowych rozważaniach zdecydowała się na miękkie, wełniane spodnie i
sweter o prostym kroju.
Włosy rozpuściła, policzki z lekka uróżowała, a jej pięknie wypielęgnowane
paznokcie żywo kontrastowały z jasną karnacją skóry. Kiedy rozległ się dzwo-
nek u drzwi, Laura instynktownie dotknęła złotego serduszka, nerwowo je
pocierając.
Otworzyła drzwi. Jej oczom ukazał się Maxwell Kraig - jeszcze bardziej
imponujący i atrakcyjny niż wcześniej. Przerażona lawiną emocji, które na nią
spadły, Laura ustąpiła w milczeniu na bok i wpuściła Maksa do środka,
zamykając za nim drzwi, a później niemal z lękiem podniosła wzrok, by
spojrzeć mu w twarz. Na obliczu Maksa malowała się powaga, w jego oczach
skupienie, a usta zdradzały napięcie, które zdawało się coraz bardziej
ustępować, im dłużej na siebie patrzyli.
- Cześć - wyszeptał na powitanie, na które odpowiedź była tylko jedna. W tej
samej chwili Laura znalazła się w ramionach Maksa, nie zważając na chłód,
który bił od jego marynarki. Chciwe usta stopiły się w pocałunku, a z uścisku
emanowało pożądanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl