[ Pobierz całość w formacie PDF ]

były zamknięte, ale nie zamknięte na klucz. I właśnie poprzez te drzwi weszło coś, co
pomieszało umysł sir Thomasa Camerona, a potem go zamordowało. I ten człowiek  lub
rzecz  wyszedł tą samą drogą, poniewa\ w gabinecie nic się nie ukrywa i kraty w oknach
nie pozwalają uciec tą drogą. Mo\e gdybyśmy przybyli tu kilka minut wcześniej,
ujrzelibyśmy uciekającego mordercę. Kiedy krzyknąłem, ofiara jeszcze walczyła z tym czymś
szatańskim, ale pomiędzy moim okrzykiem a chwilą, gdy znalezliśmy się w korytarzu na
piętrze, poruszający się szybko zabójca miał dość czasu, aby wykonać zadanie i opuścić
pokój. Niewątpliwie ukrył się w jednym z pomieszczeń po drugiej stronie hallu i wyśliznął się
z niego w czasie, gdy pochylaliśmy się nad sir Thomasem, a potem uciekł& albo, jeśli to był
Ganra Singh, bezczelnie pojawił się w drzwiach gabinetu.
 Ganra Sigh, zgodnie z tym, co nam powiedział, przyszedł tu po nas. Powinien więc
widzieć tego, kto próbował uciec z gabinetu.
 Zabójca mógł usłyszeć, \e nadchodzi i poczekać a\ dojdzie do drzwi gabinetu i dopiero
potem wymknąć się z ukrycia. Och, zrozum, jestem przekonany, \e to Sikh jest mordercą, ale
musimy być w porządku i spojrzeć na sprawę pod ró\nymi kątami. Obejrzyjmy sztylet.
Była to grozna, egipska broń o cienkim ostrzu, która, jak pamiętałem, le\ała na stole w
gabinecie sir Thomasa.
 Wydaje się, \e Ganra Singh powinien mieć rozdarte ubranie i ślady krwi na rękach 
podsunąłem.  Chyba nie miał czasu umyć się i uporządkować ubrania.
 W ka\dym razie  zauwa\ył Gordon  na rękojeści sztyletu powinny być odciski
palców mordercy. Uwa\ałem, aby ich nie zatrzeć, a teraz poło\ę go na kanapie i pózniej
muszą zbadać go eksperci. Ja się na tym nie znam. A tymczasem postaram się zbadać ten
pokój, tak jak to robią detektywi, mo\e natrafię na jakiś choćby najmniejszy ślad.
Strona 48
Howard Robert E - Conan. Cień bestii
 Ja tymczasem obejrzę dom. Mo\e Ganra Singh jest naprawdę niewinny, a morderca
kryje się gdzieś w tym budynku.
 Bądz ostro\ny. Je\eli ktoś tu się przyczaił, to pamiętaj, \e zdesperowany człowiek mo\e
popełnić następne morderstwo.
Chwyciłem le\ącą wśród ró\nych trofeów ostro zakończoną czarną maczugę i wyszedłem
na korytarz. Zapomniałem zaznaczyć, \e wszystkie korytarze pogrą\one były w mroku a na
oknach zaciągnięte zasłony i dlatego cały dom wydawał się pogrą\ony w ciemnościach.
Kiedy zamknąłem za sobą drzwi, poczułem przygniatającą ciszę. Cię\kie, aksamitne zasłony
maskowały niewidzialne drzwi i kiedy poruszył nimi jakiś zabłąkany przeciąg, zadr\ałem i
przyszły mi na myśl słowa, jakie napisał Poe:
 I jedwabisty, smętny, nieokreślony szelest
ka\dej purpurowej zasłony
Wzbudzał we mnie dreszcz, przepełniał dziwnym
przera\eniem, jakiego jeszcze nigdy przedtem
nie odczuwałem.
Podszedłem do podestu schodów i rzuciwszy jeszcze raz okiem na cichy korytarz i puste
drzwi, zacząłem schodzić na dół. Doszedłem do wniosku, \e jeśli ktoś ukrywał się na piętrze,
zdą\ył ju\ zejść na dół, o ile oczywiście nie opuścił ju\ domu. Zapaliłem światło w hallu na
parterze i wszedłem do następnego pokoju. Cały główny budynek, le\ący pomiędzy
skrzydłami bocznymi, stanowił, jak się okazało, prywatne muzeum sir Thomasa, wypełnione
ró\nymi bo\kami, skrzyniami z mumiami, kamieniami i glinianymi kolumnami, zwojami
papirusów i tym podobnymi przedmiotami. Nie traciłem tu du\o czasu, chocia\ gdy
wszedłem do pokoju, wzrok mój padł na coś, co wyraznie nie pasowało do tego miejsca. Była
to ró\niąca się od innych, otwarta skrzynia przeznaczona dla mumii! Domyślałem się, \e ta
skrzynia zawiera mumię, o której mówił sir Thomas, jednak teraz skrzynia była pusta. Mumia
gdzieś zniknęła.
Myśląc o tym, jak mówił o zawiści rywali, szybko odwróciłem się, aby wrócić przez hali
do schodów. Gdy wychodziłem, zdawało mi się, \e słyszę dochodzący gdzieś z głębi domu
słaby trzask. Nie miałem ju\ ochoty na dalsze samotne przeszukiwanie budynku uzbrojony
jedynie w ostrą maczugę. Miałem zamiar wrócić i oznajmić Gordonowi, \e prawdopodobnie
stanęliśmy oko w oko z jakimś międzynarodowym gangiem złodziei. Wychodząc
zauwa\yłem nagle schody prowadzące wprost z sali muzeum do korytarza na piętrze, w
pobli\u prawego skrzydła.
Przede mną ukazał się następny korytarz z następnymi ciemnymi, tajemniczymi drzwiami.
Aby dojść z drugiej strony do gabinetu musiałem przejść większą jego część i poczułem jakiś
idiotyczny dreszcz, gdy wyobraziłem sobie czającą się za tymi drzwiami jakąś przera\ającą
postać. Potem jednak otrząsnąłem się. Cokolwiek doprowadziło sir Thomasa Camerona do
szaleństwa, było ludzkie, chwyciłem więc silniej maczugę i ruszyłem wzdłu\ korytarza.
Po kilku krokach zatrzymałem się nagle, czując jak całe moje ciało pokrywa zimny pot.
Czułem czyjąś niewidzialną obecność i moje oczy, jakby przyciągane jakimś magnesem,
zwróciły się w stronę cię\kiej zasłony na drzwiach. W tych pokojach panował absolutny
spokój, ale zasłona lekko się poruszyła! Stałem wpatrując się w cię\ką tkaninę tak
intensywnie, \e zdawało się, i\ przepalę ją wzrokiem. Byłem instynktownie przekonany, \e z
drugiej strony te\ wpatrują się we mnie czyjeś oczy. Potem przesunąłem wzrok na ścianę
obok zasłoniętych drzwi. Błysk słabego światła rzucił tam jakiś bezkształtny cień, który [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl