[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyznać. A to oznaczało same kłopoty. I ból. Właściwie już teraz wiedziała, CO stanie się
dalej. Przez jakiś czas będzie się nią cieszył, przeżyją razem krótki, lecz płomienny romans.
Oczywiście, wszystko bardzo dyskretnie, bo przecież Duncan jest Właścicielem statku, więc
na pewno będzie chciał uniknąć plotek wśród pasażerów i załogi. A potem, kiedy skończy się
jej kontrakt, bez żalu się rozstaną. Może nawet da jej na otarcie łez jakiś wykwintny drobiazg.
To wszystko, koniec balu.
Zbyt długo żyła na tym świecie, by nie wiedzieć, że faceci pokroju Duncana Blade'a
nie zawracają sobie głowy początkującymi piosenkarkami. Pomyślała, że już teraz powinna
przygotować się na to, co niebawem nastąpi. A wtedy go uprzedzi. Nie da mu się porzucić,
zrobi to pierwsza. Zdecydowana grać do końca, odwróciła się do kochanka i przesunęła
dłonią po jego nagich plecach. Kiedy otworzył oczy, uśmiechnęła się do niego i klepiąc go
protekcjonalnie po ramieniu, powiedziała:
- Dobrze się spisałeś, Blade. Naprawdę niezle.
- Czuję się jak kot z kreskówki - wymamrotał niezbyt przytomnie.
- Co? Jaki znowu kot?
- Nie wiesz? W filmach rysunkowych jest często taka scenka, jak kot obrywa czymś
twardym po głowie i potem siedzi z wybałuszonymi oczami i wywalonym językiem, kręcąc
na wszystkie strony łbem.
Roześmiała się. Nagle ogarnęła ją ochota, by przytulić się do niego, ale opanowała tę
pokusę. Przypomniała sobie, że lepiej udawać twardą.
- A co robi kot, kiedy przestaje mu się kręcić w głowie? - spytała, unosząc się na
łokciu.
- Znów zaczyna szukać guza.
Odwrócił się błyskawicznie i pocałował ją w szyję, potem w policzek, aż w końcu
dotarł do ust. Pocałunek natychmiast sprawił, że jej myśli zaczęły pędzić w dobrze znanym
kierunku. Jej wola osłabła, a obietnice, które sobie składała jeszcze przed chwilą, straciły na
ważności. Duncan przytulił się do niej i zaczął ocierać się o jej ciało, rzeczywiście zupełnie
jak kot. Potargała go za włosy. Przyszło jej do głowy, że straszny z niego pieszczoch.
Rozczuliło ją to, a jednocześnie zakłuło boleśnie. %7łałowała, że nie będzie zbyt długo cieszyć
się takimi chwilami wzajemnej bliskości.
- Często oglądasz kreskówki? - spytała, byle coś powiedzieć i odegnać przykre myśli.
- Pewnie! To najlepszy sposób, żeby zapomnieć o kłopotach.
- Masz rację. Kiedy zatrzymuję się w hotelu, często po występie włączam sobie kanał
z filmami dla dzieci. To dla mnie najlepszy relaks.
- Poważnie?
- Mhm.
- No widzisz, jest jednak trochę rzeczy, które obydwoje lubimy - ucieszył się
wyraznie. - Wiesz, moja kuzynka, Sybilla, jest rysownikiem. Pracuje przy produkcji
kreskówek. Czasami gadamy o tym całymi godzinami, i to bardzo poważnie. Może
podyskutujemy, co? - mruknął, ale jego ciało pragnęło innej rozrywki. Pociągnął Cat, która
znalazła się pod nim, i zaczął przesuwać końcem języka po jej szyi i piersiach.
- Mieliśmy dyskutować o kreskówkach - westchnęła półprzytomnie. - Czy znowu
jesteś kotem, który szuka guza?
- Jak ty mnie dobrze rozumiesz! Podoba mi się twój sposób myślenia.
Pocałował ją w usta i długo nie chciał wypuścić jej z objęć. W końcu jednak zabrakło
mu tchu, odsunął ją więc od siebie i ujął jej twarz obiema dłońmi, odgarniając przy tym rude
loki, by nie zasłaniały mu jej oczu.
- Przenieś się do mnie - zaproponował niespodziewanie.
- Słucham?
- Zabierz swoje rzeczy i przenieś je do mojej kajuty - powtórzył z roztargnieniem,
całkowicie pochłonięty pieszczotą jej piersi.
- %7łartujesz?! - wykrzyknęła, odsuwając się od niego gwałtownie. Oparła się na
łokciach i spojrzała mu prosto w oczy. Zrozumiała po chwili, że Duncan mówił poważnie.
- O co ci chodzi? - spytała podejrzliwie, wietrząc jakiś podstęp.
- Nie rozumiesz? Chcę z tobą być. Nie ma sensu spać osobno.
- A dyskrecja? Przecież jak tylko wprowadzę się do ciebie, cały statek nie będzie gadał
o niczym innym.
- I co z tego?
- Nie boisz się plotek? - spytała zdumiona.
- Nie żartuj. W końcu obydwoje jesteśmy dorośli. - Znowu pociągnął ją ku sobie. -
Chcę, żebyś ze mną zamieszkała.
Tylko spokojnie, nie trać głowy, najpierw pomyśl. Cat słyszała głos rozsądku, ten
jednak z trudem przedzierał się przez zasłonę oszołomienia. Niełatwo jej było zachować
spokój, siedząc na mężczyznie, który był w dodatku pobudzony. Mimo wyjątkowo
niesprzyjających warunków, zdobyła się na pewien wysiłek.
- Niech pomyślę - powiedziała stłumionym z pożądania głosem. - Po pierwsze, masz
dużo większe i wygodniejsze łóżko. Po drugie, wspaniały widok z okna. Po trzecie, cholernie
zwinne ręce. Więc... - urwała i na wszelki wypadek oparta się mocno o jego ramiona, chcąc
choć przez chwilę przytrzymać go w miejscu. - Więc wprowadzę się do ciebie, ale... pod
jednym warunkiem!
- Jakim?
- Moja kajuta pozostanie wolna. Nie wynajmiesz jej nikomu aż do końca mojego
kontraktu.
- Zostawiasz sobie furtkę - stwierdził nieco rozczarowany.
- Tak będzie lepiej dla nas obojga, skarbie. Jeśli któremuś z nas ten układ przestanie
odpowiadać, albo się po prostu znudzi, wrócę na dół, do swojej kajuty. W ten sposób i wilk
będzie syty, i owca cała.
Wydawało się to sensowne, ale sprawiło mu przykrość. Wyciągnął jednak rękę i
powiedział:
- Umowa stoi - by wrócić po chwili do tego, na co obydwoje mieli jednakową ochotę.
Szybko się okazało, że nieprędko dojdzie między nimi do rozstania. Zdążyli dopłynąć
do Saint Louis, potem wrócić do Nowego Orleanu i ponownie wyruszyć w górę rzeki, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl