[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mi na to oficjalne pozwolenie?
Lyon mruknął coś pod nosem, a kiedy zapytała go jeszcze raz, odpowiedział
wymijająco. Wymijające odpowiedzi były jego specjalnością. Zauważyła to już
wcześniej, a teraz to się tylko potwierdzało.
Nigdy nie spotkała nikogo tak tajemniczego jak Lyon. Jasmine poniekąd
wiedziała, że aby wydać się bardziej tajemniczą i pociągającą, sama powinna trzymać
język za zębami. A jednak nie potrafiła tego zrobić. Lyon to umiał i w związku z tym
podejrzewała, że ma w sobie jakąś magiczną siłę.
Nic nie pociąga tak kobiety jak magiczna siła mężczyzny.
Jasmine poprawiła się na karimacie i rozejrzała się po krzakach i pobliskich
drzewach. Ciemne kształty otaczały ich niczym żołnierze. Nagle wpadła na pewien
pomysł. Nie, to jeszcze nie był scenariusz, lecz raczej jego wizja, z której mogło wy-
kiełkować coś ciekawego.
Bohater, taki jak Lyon, i bohaterka, która na początku wydaje się brzydka,
ponieważ cierpi na uczulenie, a potem, kiedy okazuje się, że jest piękna, no,
powiedzmy - ładna, odchodzi od mężczyzny, który nią wzgardził, a on w rozpaczy...
Ciąg myśli jej się urwał.
- Wcale nie muszę prosić cię o pozwolenie, żeby odejść - powiedziała głośno
to, o czym myślała.
Lyon chrząknął.
- Prawdę mówiąc, jestem właścicielem tej ziemi. Jasmine spojrzała na niego
zaskoczona, wręcz wstrząśnięta.
To była pierwsza rzecz, jakiej się o nim dowiedziała. A więc jednak będzie to
zwariowany ekolog, który postanowił ratować ginące gatunki flory i fauny. A
dziewczyna kocha go, ale nie może już wytrzymać okropnych warunków.
- Dlaczego ją kupiłeś? - spytała, chociaż chyba znała już odpowiedz.
Lyon znowu wydał jakiś zduszony odgłos. Wyglądał na skrępowanego.
- Nie kupiłem. Odziedziczyłem - padła odpowiedz.
- 50 -
S
R
Znowu zaskoczenie. I to podwójne, ponieważ Lyon nigdy wcześniej nie
wspominał o swojej rodzinie.
- Odziedziczyłeś? Po kim? I czy w ogóle można odziedziczyć rezerwat
przyrody?
- To nie jest ścisły rezerwat - odparł. - Ten zaczyna się trochę dalej.
Lyon zaczął żałować, że powiedział Jasmine o spadku. Poczuł się jednak
sprowokowany. Nawet jego najlepsi przyjaciele nie wiedzieli, dokąd jedzie i że ma
jakąkolwiek ziemię. Cóż, musi trzymać język za zębami.
- A kto ci zostawił tę ziemię? - dopytywała się Jasmine.
- Powiedz coś o swojej rodzinie.
Lyon wzruszył ramionami.
- Jakiś stary dziwak, którego nie znałem - odparł po chwili namysłu. - Prawie
nie mam rodziny.
Spojrzał na nią uważnie. Siedział dalej od ognia i widział Jasmine lepiej niż ona
jego. Kupiła tę historię bez zastrzeżeń.
- Tak... Oczywiście... Ci nieznani krewni to przykry temat. - Pomyślała o babci.
Usiadła po turecku, położyła dłonie na kolanach i wyprostowała się. Ten gest
przypomniał mu coś, co widział kiedyś w Afryce. Zcigali wtedy grupę przestępców, a
natrafili na stado żyraf, które przystanęły nagle na ich widok. Kolega powiedział
wtedy:  O, długoszyje brzydactwa", a jemu zrobiło się jakoś dziwnie przykro. Sam nie
wiedział, dlaczego.
Jasmine w tej chwili przypominała takie  długoszyje brzydactwo". Nie tylko
długoszyje, ale też długonogie. Chociaż z drugiej strony on też nie wyglądał pewnie na
zbyt przystojnego, z tym zarostem, wiecznie skulony. Tak, jeśli chodzi o seks, to
powinni się czuć całkowicie bezpiecznie. Dlaczego wobec tego Jasmine tak go
podniecała? Czyżby tylko dlatego, że tak dawno nie miał kobiety?
- Może lepiej, że go nie znałeś - dodała po chwili. - Przynajmniej nie poruszyła
cię wiadomość o jego śmierci. A ja teraz będę martwić się o babcię... Kto to był? Twój
dziadek?
Lyon wzruszył ramionami.
- 51 -
S
R
- Czy ja wiem? Jakiś dziadek wujeczny czy stryjeczny - odparł. - Dowiedziałem
się o nim w związku ze spadkiem. Nigdy przedtem go nie spotkałem.
- A chciałeś spotkać?
- Nawet nie wiedziałem o jego istnieniu. Jasmine pokiwała smutno głową.
- To tak, jak ja o babci.
Problem rodziny i krewnych bardzo zaprzątał myśli Jasmine. Jednak Lyon nie
przejmował się rodziną. Jego rodzice rozstali się, kiedy miał dwanaście lat. I dobrze,
ponieważ miał już dość ciągłych kłótni. Dlatego może lepiej niż większość dzieci
przyjął wiadomość o rozwodzie. %7ładne z rodziców go nie chciało i dlatego został
odesłany do wuja, który akurat był w Europie i nie mógł przeciwko niczemu
zaprotestować. Potem dotarła do niego wiadomość o malwersacjach ojca. Lyon
wytrzymał u wuja trzy lata, a potem uciekł. Ponieważ nikt go nie próbował szukać,
wywnioskował, że wuj nie zgłosił jego zniknięcia na policję.
Lyon tułał się przez rok. W tym czasie poznał życie przestępcze. Próbował
kraść i nawet niezle mu to wychodziło. Był, jak zwykle, dobry. Potem skusiło go to, że
w szkole policyjnej miał wikt i opierunek za darmo. Okazało się, że jego świadectwo z
samymi trójami wystarczyło, musiał tylko przejść specjalne testy. Teraz nie musiał już
kraść. Okazało się też, że jest stworzony na policjanta. Po dwóch latach nauki
zaproponowano mu przejście do elitarnej szkoły FBI, a on zgodził się, nie bardzo
wiedząc, na co się decyduje. FBI szukało takich ludzi: sprawnych, skutecznych, bez
rodziny i korzeni. Prawdę mówiąc, jego życie przypominało trochę życie Jasmine, tyle
że on, w przeciwieństwie do niej, niczego nie żałował.
Parę razy udało mu się ujść z życiem. Złapał kilku groznych przestępców. W
końcu ktoś chyba stwierdził, że jest zbyt skuteczny.
Teraz pozostała mu walka o przetrwanie.
- Wiesz, czytałam kiedyś taką książkę o facecie, który odziedziczył stary dom -
odezwała się nagle Jasmine.
Lyon udawał, że słucha, a ona opowiadała o przeczytanych książkach i
obejrzanych filmach, a także o rolach, które zagrała, zupełnie jakby znajdowali się w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl