[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dobrze, że wróciłeś, Michael.
Dziwne, zawsze miał gotową odpowiedz w każdej sytuacji, a teraz brakowało mu
słów.
- Jessico... chciałbym, żebyś razem ze mną jezdziła po zakupy. Zmarszczyła brwi.
- Po co, Michael? Jesteś w tym lepszy niż ja.
- Nie chcę się z tobą rozstawać. Zaskoczona, roześmiała się lekko.
- Michael, nie wmawiaj mi, że byłeś samotny. Jeśli tęskniłeś za domem, zdarzyło
ci się to po raz pierwszy.
- Nie za domem tęskniłem, Jessico, lecz za tobą. Wyjdz za mnie. - Wzmocnił
uścisk.
Zaskoczenie ustąpiło miejsca prawdziwemu szokowi. Wyjść za mąż? Czy aby
dobrze go zrozumiała? Michael? Ożenić się? Z nią? Znali się od trzech lat, byli
partnerami, przyjaciółmi, ale nigdy...
- Jessico, chyba wiesz, co do ciebie czuję. - Ujął jej dłoń. - Kocham cię.
- Michael, nie miałam pojęcia... Och, to brzmi tak banalnie, ale nie wiem, co
powiedzieć.
- Kiedy to prawda.
- Dlaczego teraz? Dlaczego tak nagle? - Wyrwała mu rękę. - Nigdy niczego nie
53
okazywałeś.
- Wiesz, jak mi było z tym ciężko? - wyznał cicho. - Nie byłaś na to gotowa. Sklep
pochłaniał cię całkowicie. Poza tym chciałem wyrobić sobie pozycją. Chciałem,
żebyśmy oboje byli niezależni.
Miał racją we wszystkim, co mówił. Mimo to nie mogła tak nagle przestać widzieć
w nim Michaela - przyjaciela, wspólnika, a zobaczyć kochanka i męża.
- Nie wiem, co o tym myśleć. Poklepał jej dłoń.
- Nie spodziewałem się natychmiastowej odpowiedzi. Przemyślisz to?
- Oczywiście. - Nawet w tej chwili wspomnienie gorączkowych pocałunków na
wietrznej plaży nie dawało jej spokoju.
Telefon zadzwonił póznym wieczorem. Nie spał, spodziewał się go.
- Odnalazłeś to, co do mnie należy? Zwilżył suche usta.
Tak, Jessica zabrała biurko do domu. Jest pewien kłopot.
- Nic lubią kłopotów.
Po czole spływały mu kropelki zimnego potu.
- Zdobędą brylanty, chodzi tylko o to, że ona jest ciągle w pobliżu. Nie dam rady
tego zrobić, kiedy jest w domu. Potrzebują trochę czasu, żeby ją namówić na
wyjazd na weekend.
- Dwadzieścia cztery godziny. - Nie, to za ...
- Masz tylko tyle... ty albo panna Winslow. Drżącą ręką otarł pot z górnej wargi.
- Proszę nie robić jej krzywdy. Zdobędę je.
- Mam nadzieję, ze względu na pannę Winslow. Dwadzieścia cztery godziny. Jeśli
ich nie wyjmiesz, sam to załatwię... ale najpierw pozbędę się panny Winslow.
- Nie! Zrobię to. Proszę jej nie krzywdzić. Obiecał pan, że nie będzie w to
wplątana.
- Sama się wplątała. Dwadzieścia cztery godziny.
4
Jessica nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Samotnie siedziała na plaży.
Oplotła kolana ramionami i wpatrywała się w bladoróżowe promienie
54
wschodzącego słońca. Kilkadziesiąt metrów dalej Ulisses ścigał fale i uciekał w
panice, kiedy ocean go gonił. Po wielu nieudanych próbach zrezygnował z
wciągnięcia Jessiki do wspólnej zabawy.
Zawsze lubiła plażę o świcie. Tutaj myślało się najlepiej. Krzyki mew, szum fal,
delikatne światło brzasku wpływały na nią kojąco, pozwalały odnalezć
najtrudniejsze odpowiedzi. Niestety, nie tym razem. To nie tak. że nigdy nie
myślała o założeniu rodziny, wspólnym domu, gromadce dzieci. Nigdy jednak nie
widziała w marzeniach swojego męża. Czy możliwe, by był nim Michael?
Lubiła przebywać w jego towarzystwie, rozmawiać z nim. Mieli podobne
zainteresowania. Ale... Och, zawsze jest jakieś ale. I to wcale niemałe. Oparła
głowę o kolana. Kochał ją, a ona niczego nie zauważyła. Gdzie się podziała jej
wrażliwość, kobieca intuicja? Ogarnęło ją poczucie winy. Jakim cudem cokolwiek,
nawet jej sklep, mógł zaślepić ją do tego stopnia, że się nie zorientowała? Co
gorsza, teraz, kiedy już o tym wie, jak ma postąpić?
Slade biegł w stronę plaży, klnąc na czym świat stoi. Jak niby ma pilnować
kobiety, która zrywa się o świcie? Poszła na spacer na plażę, poinformowała go
Betsy. Sama na pustej plaży, dokończył w myśli. Bezbronna, niczego
nieświadoma. Dlaczego ona, do cholery, jest w ciągłym ruchu, dlaczego ciągle
coś robi? Czemu nie jest leniwą idiotką, za jaką ją miał przed przyjazdem tutaj?
Wtedy ja zobaczył, skuloną, z pochyloną głową. Gdyby nie złote włosy, wziąłby ją
za kogoś innego - Jessica, którą znał, zawsze stała wyprostowana, zawsze się
dokądś spieszyła. Nic zwijała się w kłębek jak chore zwierzątko. Nic wiedział, jak
się zachować. Powoli szedł w jej stronę z rękami w kieszeniach.
Nic słyszała kroków, jednak wyczuła czyjąś obecność i niemal jednocześnie
odgadła, kto jest intruzem. Wyprostowała się powoli. Utkwiła wzrok w linii
horyzontu.
Dzień dobry odezwała się, kiedy stanął koło niej. - Wcześnie wstałeś. - Ty też.
Pracowałeś do pózna. Słyszałam maszynę do pisania. Przepraszam.
Nie szkodzi. Przelotny uśmiech. - To miły dzwięk. Jak książka? Podniósł wzrok na
55
niebo. Znieżnobiała mewa bezgłośnie przeleciała nad ich głowami.
W nocy odwaliłem kawał niezłej roboty. Coś jest nie tak, stwierdził w myśli. Chciał
usiąść koło niej, ale zaraz zmienił zdanie i pozostał w pozycji stojącej. - Co jest,
Jess?
Nie odpowiedziała od razu. Odwróciła się i uważnie przyjrzała jego twarzy. A co on
by zrobił, gdyby chciał pojąć jakąś kobietę za żonę? - zastanawiała się. Czy
czekałby cierpliwie na odpowiedni moment i na to, aż udzieli mu odpowiedzi?
Przelotny uśmiech rozjaśnił jej twarz. Dobry Boże, nie.
- Miałeś wiele kobiet? zapytała głośno - Co?! Nic widziała niedowierzania na jego
twarzy, bo wróciła wzrokiem do oceanu.
Pewnie tak mruknęła jakby do siebie. - Jesteś bardzo zmysłowy. Chmury sunące
nad woda mieniły się złotem i czerwienią. Jaśniały z każdą chwilą - Ja mogę
policzyć moich mężczyzn na palcach jednej ręki mówiła nieobecnym głosem,
jakby to nic dotyczyło jej samej. Dokładnie mówiąc, było ich trzech. Pierwszego
poznałam w college'u. a nasz związek trwał tak krótko, że właściwie się nic liczy.
Czytał mi na głos poematy Shelleya i przysyłał gozdziki. - Roześmiała się cicho i
znowu oparła brodę na kolanach. Pózniej, podczas podróży po Europie, poznałam
tego Francuza. Był ode mnie dużo starszy, bardzo wyrafinowany... zakochałam
się po uszy. I wkrótce się dowiedziałam, że ma żonę i dwoje dzieci. - Potrząsnęła
głową, ciaśniej objęła kolana. Następny był facet z. agencji reklamowej. Ten to
miał gadane. Poznaliśmy się zaraz po śmierci mojego ojca. byłam wtedy...
zagubiona. Pożyczył ode mnie dziesięć tysięcy dolarów i tyle go widziałam. Od
tego czasu nie związałam się z żadnym mężczyzną. - Błądziła wzrokiem po
oceanie. - Nie chciałam się znowu sparzyć. Byłam ostrożna, może zbyt ostrożna.
Wysłuchiwanie opowieści o innych mężczyznach w jej życiu nic sprawiło mu
specjalnej przyjemności. Słuchał jednak, starając się za wszelką cenę zachować
obiektywizm. Kiedy skończyła, usiadł na piasku obok niej. Przez, dłuższą chwilę
poranną ciszę zakłócały tylko szum fal i krzyki mew.
- Jess, dlaczego mi to wszystko mówisz?
56
Może dlatego, że cię nic znam. Może dlatego, że mam wrażenie, że cię znam od
lat. - Roześmiała się niepewnie, odgarnęła włosy do tyłu. - Sama nie wiem.
Odetchnęła głęboko. Nadal patrzyła prosto przed siebie. Michael poprosił mnie o
rękę.
To zabolało, jak nieoczekiwany cios w kark. po którym osuwasz, się w ciemność.
Powoli, bardzo powoli, zaczerpnął garść piachu i pozwolił mu przesypać się
między palcami.
- I...? I nic wiem, co mam robić! - Wreszcie na niego spojrzała. W jej oczach
widział zagubienie i rozpacz. Nienawidzę tego uczucia.
Przerwij to, upomniał się. Powiedz, że cię nie obchodzą jej zmartwienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl