[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego wzroku pełne zrozumienie.
Kiedy nadeszła pora wokalnego występu, stało się jasne, że mózg i ręce pianisty
przestały z sobą współpracować. Muzyk mylił się, rozsypywał nuty i nie nadążał z
pozostałymi, ale szczytem było to, że przerwał grę i zaczął wycierać nos. Caterina była
zrozpaczona. Jak miała śpiewać swoje arie z takim akompaniamentem? Przerwała,
- 74 -
S
R
czekając, aż maestro wyczyści nos, modląc się w duchu o trzęsienie ziemi i zakoń-
czenie koncertu.
Wtedy ktoś podniósł się na sali i ruszył zdecydowanym krokiem w stronę
orkiestry. Pianista nawet nie próbował protestować, tylko ustąpił miejsca wysokiemu
mężczyznie, chwiejąc się przy tym okrutnie. Zanim słuchacze ochłonęli ze zdziwienia,
sir Chase usiadł przy fortepianie i zaczął grać. Uśmiechnął się do Cateriny, z której ust
popłynęły cudowne dzwięki. Miała wrażenie, że od samego początku oboje wiedzieli,
że tak to się skończy.
Mając odpowiedni akompaniament, dała ponieść się muzyce, jej wokalny
kunszt zyskał pełną krasę. Podczas jednej z miłosnych arii Mozarta, którą śpiewała po
włosku, głos Cateriny i muzyka współbrzmiały tak idealnie, że słuchacze zamarli
oczarowani, a potem skutecznie domagali się bisu.
Wreszcie koncert dobiegł końca. Jako pierwszy z gratulacjami pośpieszył lord
Rayne, a tuż za nim lord Byron. Lady Marlborough nie była zachwycona pochwałami,
jakimi jej ukochany zasypywał śpiewaczkę. Uznała je za przesadne i zgoła
niepotrzebne, co wyraziła dostatecznie głośno, by wszyscy ją usłyszeli.
Caterina nie była gotowa na ten atak, ale sir Chase tak.
Ujął ją za łokieć i nie czekając, aż ktoś uciszy plującą jadem milady,
wyprowadził Caterinę na taras. W salonie zapanowała cisza, w której słychać było
tylko wrzaski chorej z zazdrości kobiety i bezowocne próby jej uciszenia. Caterina
była za daleko, by rozumieć poszczególne słowa, ale skierowany ku niej potok
nienawiści sprawiał jej ból.
- Co się z nią dzieje? Chyba całkiem oszalała. - Zbiegła po kamiennych
schodach prowadzących w stronę wysokiego muru za domem. - Wracaj do salonu! -
rzuciła przez ramię. - Chcę zostać na chwilę sama. Proszę, odejdz... - dokończyła
łamiącym się głosem.
Słysząc, że jej prośby nie odniosły żadnego skutku, przyśpieszyła kroku.
Dostrzegła furtkę w murze, przemknęła przez nią i chciała za sobą zatrzasnąć, ale sir
Chase zdążył wsunąć nogę w szczelinę.
- Odejdz stąd! - krzyknęła i zaczęła uciekać alejką wysypaną drobnym żwirem.
Cienkie satynowe pantofelki nie nadawały się do biegania po kamieniach, a obsypane
- 75 -
S
R
białym kwiatem jabłonie chwytały ją za włosy. Zrozumiała, że znalazła się w
warzywniaku pełniącym również funkcję ogródka ziołowego. Potykając się w
ciemnościach, szukała miejsca, gdzie mogłaby ochłonąć w samotności, lecz ogród
wydał się jej nieprzyjazny i odpychający.
Od kilku dni wzbierały w niej zmęczenie i gniew, więc wybuch był
nieunikniony. To nie był u niej normalny stan. Coś dziwnego się z nią działo.
Zazwyczaj po koncercie, który zawsze działał na nią zbawiennie, dawał
poczucie spełnienia i napędzał twórczą mocą, kryła się w swoim pokoju, koiła euforię
i oddawała się kontemplacji. Sztuka była jej miłością, talent - darem bożym,
pracowitość - orężem, swobodna myśl - nieograniczoną przestrzenią. Wszystko to w
świecie zniewolonych kobiet czyniło z niej istotę wolną jak ptak.
Jednak dziś było inaczej. Wiedziała, że jej wolność została zagrożona i że
mężczyzna, który jest tego sprawcą, wdziera się przemocą w jej uczucia. Co gorsza,
dotarł dalej niż ktokolwiek przed nim. Dzisiejszy koncert wydawał się jej
nierzeczywisty. To, co się wydarzyło przed nim, po nim i w trakcie, wstrząsnęło nią do
głębi. Na co dzień racjonalna i chłodna, zazdrośnie kryjąca przed światem swój intym-
ny świat pełen sztuki, myśli i głębokich przeżyć, dzisiejszego wieczoru nie była w
stanie opanować kipiących w niej emocji. Jakby nagle stała się całkiem inną osobą.
Biegnąc przed siebie ciemnym ogrodem, dotarła do zamkniętej furtki
oddzielającej kuchenną część ogrodu. Dalej nie mogła już uciekać. Silna ręka opadła
na jej drobną dłoń i ostrożnie oderwała od żelaznej klamki. Sir Chase był tak blisko, że
z trudem obróciła się, by spojrzeć mu w twarz. Czując wbijające się w plecy pręty
furtki, próbowała oswobodzić dłoń. Uderzyła go pięścią w pierś, ale zamiast ją
uwolnić, chwycił jej drugą rękę i unieruchomił w uścisku.
Błagała, żeby ją zostawił, ale nie dbał o to. Opuściła głowę i oparła ją o pięści...
i zdała sobie sprawę, że dotyka ustami dłoni sir Chase'a. Poczuła ciepło i szorstkość
jego skóry, zapach i siłę, z jaką przyciskał ją do prętów furtki. Ta bliskość oszołomiła
ją. Rozchyliła wargi i czubkiem języka przesunęła po szorstkiej skórze. Pierwszy raz
poczuła jego smak. Jej zmysły zawirowały.
- 76 -
S
R
Och, jakże czekała na ten pocałunek! Z jakąż czułą dzikością wtuliła się w sir
Chase'a, łącząc z nim swe usta, błądząc dłońmi po jego włosach i szyi, i w zamian
przyjmując pieszczoty.
Wreszcie znalazła ujście dla targających nią emocji. Miała nadzieję, że sir [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl