[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zbieraj swoje rzeczy, idziemy.
Zaskoczona, spojrzała na zegarek.
- Ale jest dopiero piąta.
- Wychodzimy stąd. Zamknij szafkę na klucz.
- Poczekaj, wezmę tylko dokumenty do przejrzenia wieczorem.
- %7ładnych dokumentów, dziś już nie będziemy pracować.
- Dokąd w takim razie idziemy? - spytała, wstając i unosząc w zdumieniu
brwi.
- Do domu i do łóżka.
S
R
Dziś wieczorem planował kochać się z Tarą bez żadnych zahamowań. Był na
to już najwyższy czas. W jej błękitnych oczach zabłysła nadzieja, której po raz
pierwszy od bardzo dawna nie miał ochoty zdusić jakimś niemiłym komentarzem.
ROZDZIAA DZIESITY
Przed drzwiami do domu Rand ujął twarz Tary w obie dłonie. Jego orzechowe
oczy przepełnione były oczekiwaniem, namiętnością i czymś jeszcze, czymś słod-
szym i delikatniejszym, niż kiedykolwiek wcześniej u niego widziała.
Otworzył drzwi, pociągnął ją do środka i zamknął je za nimi na klucz. Potem
splótł swoje palce z jej i poprowadził ją po schodach na górę. Czekała na jakiś jego
kolejny zgryzliwy przytyk, bo już się nauczyła, że dzięki nim się od niej dystanso-
wał.
On jednak z uśmiechem wyciągnął spinki z jej włosów i rzucił na stoliczek.
Przeczesał jej loki palcami.
- Wolę je krótkie. Są bardzo seksowne. - Zanurzył twarz w jej włosach, dra-
piąc ją lekko w szyję popołudniowym zarostem.
Zadrżała i dla złapania równowagi przytrzymała się jego paska. Palce Randa
odnalazły zamek błyskawiczny jej sukienki i za moment poczuła na plecach chłod-
ny powiew powietrza. Zciągnął jej ciemnoróżową sukienkę przez głowę, aż została
tylko w koronkowej bieliznie tego samego koloru, którą kupiła specjalnie dla niego.
Jego rozszerzone zrenice powiedziały jej, że półprzezroczysta koronka mu się
spodobała. Rzucił sukienkę na krzesło, ani na chwilę nie przestając patrzeć jej głę-
boko w oczy.
- Już dawno powinniśmy to zrobić. Kochać się w twoim łóżku aż do rana.
Cała krew odpłynęła jej z głowy i poczuła się słabo. Powiedział  kochać się"
zamiast  uprawiać seks" albo jeszcze gorzej  przelecieć". Czy to znaczyło, że...
Obawiała się pozwolić sobie znowu na nadzieję.
S
R
Uwolnił ją od stanika i w czasie gdy rozpinała guziki jego koszuli, pożerał
wzrokiem jej piersi, nogi, koronkowe majteczki i twarz. Tyle czasu czekała, żeby
zobaczyć u niego wyraz tak nieokiełznanej namiętności! Nie mogła wprost oderwać
dłoni od jego gorącego ciała, a głód w jego oczach świadczył, że on czuje to samo.
Rozpięła jego pasek i posłała razem z bokserkami w dół jego ud, a on takim
samym ruchem opuścił jej majtki. Zrzuciła sandałki i stanęła przed nim naga w po-
południowym słońcu.
Objął ją w talii i przyciągnął do siebie, pieszcząc dłońmi jej pośladki i pochy-
lając głowę ku piersiom. Przylgnęła do niego całym ciałem, ale on tym razem nie
chciał się spieszyć. Zataczając powolne kółka wokół jej sutków i drażniąc je języ-
kiem, przesunął jedną rękę do przodu i zanurzył między jej udami. Po chwili po-
czuła wędrujące od dołu gorąco i budzące się w jej wnętrzu drżenie. Tym razem
pragnęła jednak dzielić moment spełnienia z Randem, ponieważ z każdą mijającą
chwilą coraz bardziej wierzyła w cud.
Pociągnęła go na materac i wyciągnęła rękę w kierunku szuflady z prezerwa-
tywami. Gdy już się z tym uporali, otworzyła ku niemu szeroko ramiona, a on uło-
żył się między jej udami.
Patrząc jej głęboko w oczy, powoli wypełnił ją do samego końca, aż poczuła
ogarniające ją uniesienie i szczęście. Pragnęła w końcu otworzyć się przed nim i
pozwolić, by wypłynęły z niej słowa miłości. Nie mogła jednak ryzykować, więc
przelała swoje myśli w namiętne ruchy bioder, biorąc go coraz głębiej w siebie.
Każde pchnięcie zwiększało napięcie w jej wnętrzu, pozostawiało ją bez tchu.
Oplotła go nogami, próbując jeszcze bardziej się do niego zbliżyć. Czuła, jak wy-
pełnia ją coraz większa miłość i zaczynała wierzyć we wspólną przyszłość z Ran-
dem. I wtedy spłynął na nich oboje orgazm, a twarz Randa napięła się w rozkoszy.
Kilka sekund pózniej obsypał jej usta, policzki i czoło delikatnymi pocałun-
kami, a potem wysunął się z niej i mocno ją przytulił, tak że poczuła się dopiesz-
czona i ukochana jak nigdy wcześniej. Tak właśnie wyobrażała sobie wspólne by-
S
R
cie z nim - jako prawdziwy związek dusz. Była pewna, że Rand widzi płonącą w jej
oczach miłość i nie mogła opanować uśmiechu od ucha do ucha.
Podniósł się na łokciu i pieszczotliwie położył dłoń na jej policzku.
- Wiem już, dlaczego to zrobiłaś, i nie mam do ciebie żalu.
Tara mrugnęła, zaskoczona.
- Co zrobiłam?
Przez jego twarz przemknął cień wstrętu, który zmroził jej uśmiech.
- Poszłaś do łóżka z moim ojcem.
Poczuła, jak mocno wali jej przerażone serce.
- Mówiłam ci tyle razy, że nie byłam z nim w łóżku.
- Już w porządku, Taro, wybaczyłem ci.
Wyplątała się z jego ramion i wyślizgnęła z łóżka.
- Nie możesz mi wybaczać czegoś, czego nie zrobiłam.
Rand usiadł.
- Nie musisz się tego wstydzić. Nie musisz już kłamać. Zapomnimy, że to się
kiedykolwiek zdarzyło i wszystko będzie dobrze.
- Nieprawda, nie masz pojęcia, co się wtedy wydarzyło.
Marzenie o wspólnym życiu z Randem prysło jak bańka mydlana. Zamknęła
oczy, uświadamiając sobie, że wciąż nie odzyskała jego zaufania. Oddała mu swoje
ciało i serce, a on nie był gotowy na ich przyjęcie. Nie ufał jej i prawdopodobnie
nigdy nie zaufa. Nieważne, co ona powie, dalej będzie uważał, że go zdradziła.
Poczuła się skrępowana swoją nagością i uciekła do łazienki po szlafrok. Ręce
jej tak drżały, że trzy razy próbowała zawiązać satynowy pasek, zanim jej się to
udało. Kiedy wróciła do sypialni, Rand czekał na nią nagi koło łóżka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl