[ Pobierz całość w formacie PDF ]

że postanowiła pani pomóc nam przy świątecznych dekoracjach.
- Ostatecznie mamy Boże Narodzenie. Eliasowi spodobały się gwiazdki i
postanowił dodać od siebie kilka gwiazdozbiorów. Malowanie konstelacji nie jest
czasochłonne, więc postanowiliśmy wpaść przed dzisiejszymi lekcjami.
Elias trzymał w garści parę małych pędzelków i pierwszy raz nie patrzył na nikogo
spode łba.
- Myślałem o Wielkim Wozie - wyznał. - Bardzo mi się podoba.
- Mnie również - przyłączył się Jake. - Służę wsparciem, jeśli będziesz potrzebował
pomocy przy wymierzaniu odległości.
Nigdy nie wiadomo, co przyniesie dzień, pomyślała Elizabeth. Pomogła pani
Barker otworzyć wiaderko z farbą i starannie ją wymieszać, podczas gdy Jake i Elias
zaznaczali na ścianie miejsca, w których należało namalować gwiazdy.
- Miło, że pani tak ładnie udekorowała salę - odezwała się pani Barker. - Wszystkie
te gwiazdy i inne świąteczne ozdoby prezentują się całkiem przyjemnie - przyznała.
Elizabeth wolała nie pytać rozmówczyni, czy namalowała czarny pas rozdzielający
pomieszczenie. Prawie na pewno była to robota pani Barker. Kto inny byłby do tego
zdolny? Gdyby jednak Elizabeth poruszyła tę sprawę, w jednej chwili zerwałaby kruchy
rozejm, który zawarły.
- Dopiero po świętach zastanowimy się, co dalej - zasugerowała pani Barker i
brodą wskazała Nakrapianą Sarenkę.
- Ona nie robi nikomu krzywdy - podkreśliła Elizabeth możliwie cichym i
łagodnym tonem. Nie chciała niepotrzebnie denerwować podopiecznej.
- Już zaznaczyliśmy miejsca na gwiazdy! - wykrzyknął z zapałem Elias.
Pani Barker podała farbę synowi i Jake'owi.
- Dobrze się bawi - zauważyła Elizabeth, kiedy pani Barker wróciła po chwili.
- Cieszę się, że ma okazję przebywać z mężczyzną. Chłopcy to lubią, a jego ojciec
od dawna jest poza domem.
- Och, nie miałam pojęcia.
R
L
T
- Znowu wyruszył na poszukiwania złota - ciągnęła pani Barker. - Raz udało mu
się znalezć duży samorodek i myślałam, że to nam wystarczy na całe życie. Dorobiliśmy
się wszystkiego, czego nam potrzeba, ale mąż postanowił wyjechać. Ostatni list napisał
gdzieś w okolicach miasta Helena.
- Niedługo wróci - pocieszyła ją Elizabeth, choć w głębi duszy niespecjalnie
współczuła pani Barker.
- Ciągle mam nadzieję, że jeśli dotrze do nas kolej, to znajdzie się tutaj dobre
miejsce pracy dla męża. Elias potrzebuje ojca.
A żona potrzebuje męża, dodała smutno w myślach Elizabeth.
Gdy w szkole zjawił się pastor, na ścianie widniało już kilka gwiazdozbiorów, a w
pomieszczeniu zrobiło się przyjemnie ciepło.
- Och, dzieci będą zachwycone - zauważył wielebny i z przyjemnością obejrzał
nowe gwiazdy. - Pierwszorzędna robota, Elias.
Zakłopotany chłopiec pochylił głowę, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce.
- Chyba wszyscy się zgodzą, że Miles City nie ustępuje pola w rywalizacji -
oświadczyła z dumą pani Barker.
- Nie uczestniczymy w zawodach - zaprotestowała Elizabeth. - Zbliżają się święta.
- Tak czy owak, ludzie mają prawo oczekiwać wysokiego poziomu od Miles City. -
Pani Barker uniosła podbródek. - Z natury rzeczy, nie są tak wymagający w stosunku do
Dry Creek.
- Nie uważam, żeby... - zaczęła Elizabeth, ale pastor jej przerwał.
- Moje drogie panie - oświadczył pośpiesznie. - Obie ofiarowałyście nam
wspaniałe dekoracje bożonarodzeniowe. Poza tym dzieci nie mogą się doczekać
obiecanej choinki.
- Będzie też choinka? - Pani Barker zmarszczyła brwi. - Elias nie wspomniał nic o
drzewku.
- Nie zamierzamy sprowadzać nic wielkiego - zapewniła ją Elizabeth. - Jake
pamięta, że niedaleko stąd, w wąwozie na wschód od miasta, rośnie kilka niskich sosen.
Zobowiązał się do przyniesienia nam jednej z nich, całkiem niedużej.
R
L
T
Elizabeth była zachwycona, gdy Jake, który dowiedział się o pomyśle z choinką,
zaproponował przywiezienie odpowiedniego iglaka. Poprzednio nie znała mężczyzny,
któremu leżałyby na sercu dziecięce marzenia.
Pani Barker naturalnie miała swoje zdanie także i w tej sprawie
- Skoro sprawiamy sobie drzewko, to musi być odpowiednie - oznajmiła. - Mąż
napomknął kiedyś, że na północ stąd rośnie piękny lasek sosnowy. Zauważył go razem z
Eliasem, podczas jednej z przejażdżek. Syn z pewnością pamięta, gdzie szukać tych
drzew, choć to kawałek drogi stąd. Gdyby wybrał się z nim jeden z panów...
- Jake z pewnością chętnie pojedzie razem z Eliasem, jeśli zajdzie taka potrzeba -
zadeklarowała Elizabeth. - Chyba chodzi o dość odległe miejsce, bo inaczej Jake by je
znał. Poza tym wystarczy nam skromne drzewko, żeby dzieci mogły same wykonać
ozdoby.
- Och, w żadnym wypadku - sprzeciwiła się pani Barker. - Nasze miasto zasługuje
na więcej niż niepozorna choinka. Musimy dbać o reputację.
Elizabeth liczyła na to, że z biegiem dnia pani Barker spuści z tonu, ale okazało się,
że była w błędzie. Kiedy ona i Virginia przygotowały się do robienia ozdób
świątecznych razem z dziećmi, pani Barker wróciła do szkoły, tym razem ubrana w
jasnofioletową jedwabną suknię oraz dobrany kolorystycznie czepek.
Annabelle zaproponowała, że zaopiekuje się niemowlęciem, żeby Elizabeth i
Virginia mogły się zająć pracą z uczniami, na co Elizabeth z wdzięcznością przystała.
- Ludzie najczęściej korzystają z czerwonego papieru - zauważyła na widok
białego łańcucha, pracowicie pozlepianego przez uczniów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl