[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie chcÄ™ siÄ™ teraz żenić - powiedziaÅ‚, ale bez poprzed­
niego przekonania. - Ona i tak o tym wie.
- Pewnie, że wie - zgodziła się Marge.
- A ty dobrze się czujesz? - Spojrzał ciepło na siostrę.
Przytaknęła z uśmiechem.
- Nell jest prawdziwym skarbem. Kiedy nie bÄ™dzie Tel­
lie, znacznie ułatwi nam życie. Może będę mogła za jakiś
czas wrócić do pracy.
- A chcesz?
Diana Palmer
128
- Tak. Nie lubię siedzieć w domu i nie robić niczego
ciekawego.
- Uważaj na siebie. Gdybyś mnie potrzebowała, zadzwoń.
- Wiem o tym. Kocham cię - powiedziała, mocno go
ściskając.
- Ja ciebie też. - Trudno mu było okazywać uczucia.
- Idz do domu i zjedz swój obiad z mikrofalówki.
Skrzywił się.
- OdesÅ‚aÅ‚em BellÄ™ do domu taksówkÄ…. Teraz obiad pew­
nie się już spalił.
- Albert coÅ› ci przygotuje.
- Kiedy się dowie, dlaczego Tellie odeszła, założę się, że
w najbliższej przyszłości nie dostanę niczego jadalnego.
- W Jacobsville jest pełno dobrych restauracji.
Roześmiał się dobrodusznie.
Zamknęła drzwi i znikła w środku. W pokoju Tellie było
już ciemno. Pewnie była wykończona dzisiejszym dniem.
Ostatniego dnia Tellie zajÄ™ta byÅ‚a ciężkÄ… pracÄ… na far­
mie. Był upalny piątek, na horyzoncie widać było burzowe
chmury. Wiatr szarpaÅ‚ samochodem, kiedy jechaÅ‚a do do­
mu na lunch. ZanosiÅ‚o siÄ™ na ulewÄ™. WÅ‚Ä…czyÅ‚a radio. Na­
dawali prognozę pogody: dla okolic Jacobsville ogłoszono
alert tornado. Tellie bała się tornado. Zjadła pospiesznie
w towarzystwie Marge, Nell i dziewczynek, ale kiedy mia­
ła wracać, niebo pokryły czarne chmury, a wiatr wył jak
stado lwów.
- Nie waż się nawet wsiadać do samochodu - ostrzegła
jÄ… Marge.
- Popatrz na kolor nieba - dodała Nell, wyglądając przez
drzwi.
Skrywana miłość
129
Chmury miaÅ‚y jasnozielony kolor i przybieraÅ‚y prze­
dziwne ksztaÅ‚ty, które podkreÅ›laÅ‚y wzmagajÄ…cÄ… siÄ™ siÅ‚Ä™ wia­
tru. Kiedy staÅ‚y na werandzie, przypatrujÄ…c siÄ™ niebu, dole­
ciał je dzwięk syreny.
- To karetka? - spytała zaciekawiona Dawn.
- Nie - odparła bez chwili zastanowienia Nell. - To alert
tornado. OdezwaÅ‚a siÄ™ syrena na dachu. - PobiegÅ‚a po na­
dajnik prognozy pogody i zobaczyÅ‚a, że brakuje w nim ba­
terii. Na konsoli Å›wieciÅ‚a siÄ™ czerwona lampka. Nell wie­
działa, co to oznacza.
- Musimy jak najszybciej iść do piwnicy! Chodzcie! -
pospieszyła je.
RuszyÅ‚y za niÄ… do pomieszczenia, które zostaÅ‚o specjal­
nie zbudowane z myślą o chronieniu się przed tornadem.
MiaÅ‚o stalowe wzmocnienia, zasilane na baterie Å›wiatÅ‚o, ra­
dio, zapasy wody oraz dodatkowe baterie. Wiatr słychać
było nawet tutaj na dole.
Zamknęły drzwi i usiadÅ‚y na wyÅ›cieÅ‚anej dywanem pod­
Å‚odze, aby przeczekać alarm. Nell wÅ‚Ä…czyÅ‚a odbiornik, ale za­
miast pogody ustawiła częstotliwość policji i straży pożarnej.
Z poczÄ…tku sÅ‚ychać byÅ‚o ostre sÅ‚owa rozkazów. Wyru­
szyły już jednostki straży pożarnej i ratownictwa, były na
Caldwell Road i kierowaÅ‚y siÄ™ w stronÄ™ rozwalonej ciÄ™­
żarówki. Nadchodziły kolejne raporty, jeden po drugim.
Zerwało dach, przewróciła się stodoła, waliły się drzewa
i rwaÅ‚y linie wysokiego napiÄ™cia, drzewa spadaÅ‚y na samo­
chody. ByÅ‚y to najwiÄ™ksze zniszczenia, o jakich Tellie sÅ‚y­
szała w tracie swojego krótkiego życia. Pomyślała o J. B.,
samotnym u siebie w domu, ze wspomnieniami babki, któ­
ra zginęła w czasie tornado. Chciała przestać ciągle o nim
myśleć, ale nie potrafiła.
Diana Palmer
130
- Mam nadziejÄ™, że u J. B. wszystko w porzÄ…dku - wy­
szeptała.
- Ja też - powiedział Marge. - Ma u siebie schron. Na
pewno zdążył się schować.
%7Å‚ywioÅ‚ rozpÄ™taÅ‚ siÄ™ na dobre. Tellie skryÅ‚a twarz w dÅ‚o­
niach i modliła się, aby nikomu nic się nie stało.
Kilka minut pózniej Neli otworzyÅ‚a drzwi i przez chwi­
lę nasłuchiwała, a potem wyszła na górę. Wkrótce wróciła.
- Już po wszystkim - oznajmiła. - Słychać grzmoty, ale
z daleka, i widać już niebieskie niebo. Zwaliło dwa dęby
od frontu.
- Mam nadzieję, że nikt nie jest ranny - powiedziała
Marge, kiedy wchodziły po schodach.
- Zadzwoń do J. B. - poprosiła Tellie Neli. - Dowiedz się,
czy nic się nie stało.
Neli spełniła prośbę. Kłócili się co prawda, ale lubiła
swojego szefa. Podniosła słuchawkę, ale zaraz odłożyła ją
z posmutniałą twarzą.
- Linia padła.
- Można pojechać i zobaczyć, co siÄ™ staÅ‚o - powiedzia­
Å‚a Marge.
Tellie przypomniaÅ‚a sobie z bólem ostatni raz, kiedy je­
chaÅ‚a do domu J. B. Nie daÅ‚aby rady zrobić tego ponow­
nie.
- Nie wyjedziemy, drzewo runęło na podjazd - zauwa­
żyła w tym momencie Marge.
- Daj mi swoją komórkę - odezwała się do niej Nell.
- Zadzwonię do kuzyna na policję i poproszę, żeby ktoś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl