[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pytania, informuję ją, że mam załatwiony poród w jednym z paryskich szpitali, a mąż
ubiega się o podjęcie tu pracy w swoim zawodzie, oczywiście jak najbardziej
oficjalnie.
Michałek, można powiedzieć, przylgnął do pani Stasi.
Dzieci, które tu mieszkają, a jest ich kilkoro, znają się widocznie od dłuższego
czasu i najwyrazniej nie bardzo mają chęć na przyjęcie "nowego" do swojego grona.
Jakby były trochę dumne, że są tu już zasiedziałe, bardziej francuskie, a nie takie
nieopierzone prosto z Polski. Michał zresztą się nie narzuca, z daleka tylko nieśmiało
je obserwuje.
Teraz zachęcony przez naszą nową znajomą drepcze za nią krok w krok,
opowiada jej o Polsce, powtarza za nią różne francuskie słowa, pomaga nosić
szczotki. Kilkakrotnie zapytuję, czy nie przeszkadza. Za każdym razem stanowcze
zaprzeczenie.
Wieczorem po pracy pani Stasia wchodzi do naszego pokoju. Trzyma w ręku
duży foliowy worek. Kręci się niespokojnie, wyraznie nie wie jak zacząć.
- Pani się nie pogniewa, pani się nie obrazi... Tu jest trochę zabawek dla
Małego, zostawiły kiedyś jakieś dzieci. Pani wie, sprzątając, znajduję różne rzeczy i
dobrze, że je schowałam na wszelki wypadek... Niech pani nie zaprzecza, już ja
widzę, czym on się bawi - kapsle, papierki, sznurki. Ja trochę rozumiem, sama przez
34
to przeszłam... O, tu w tych pudełkach ledwo napoczęty proszek do prania.., pasta
do butów.., szampony.., woda kolońska, i to damska, będzie akurat dla pani...
Proszę wziąć, teraz dla was każdy grosz się liczy.
Nie bardzo wiem, co odpowiedzieć, jak się zachować. Dławią mnie łzy. Michał
wniebowzięty.
* * * * *
Do szpitala jedziemy metrem. Po raz pierwszy z niego korzystam. Mąż
tłumaczy mi zawile, jak się w nim poruszać. Objaśnia różne oznaczenia i plany.
Niepotrzebnie się jednak wysila, gdyż w tej chwili mało z tego wszystkiego kapuję,
cała nastawiona jestem na odbiór wrażeń zmysłowych, które natarczywie do mnie
docierają.
I znów ten ruchliwy, kolorowy, ożywiony tłum, przytłumiony przez kamienne
sklepienia nieustanny gwar i... muzyka. Tak, tu co i rusz coś się dzieje: ktoś gra na
skrzypcach, tam śpiewa, gdzie indziej zespół muzyczny z kompletną aparaturą. A
wszystko po prostu w wybranym zaułku tunelu czy wprost na peronie.
Tunele, przejścia, schody, korytarze - wielki, tajemniczy labirynt, lśniący i
kolorowy. Wszędzie piękna różnobarwna glazura... tu ciemnoniebieska, tam
czerwona albo też agresywna nowoczesna mozaika.
35
Każda stacja to pewna całość, plastyczna konsekwencja - ściany, ławki czy
fotele, różne dekoracyjne elementy, wszystko to najczęściej w jednym lub
wybijającym się kolorze. I plakaty, wszędzie ogromne, barwne, bijące w oczy plakaty
reklamowe. Cuda i dziwy.
Na peronie oznaczenia, w którym miejscu pociąg się zatrzyma, gdzie będą
wagony pierwszej, a gdzie drugiej klasy.
Przy wsiadaniu - kultura. Wszyscy czekają, aż inni wysiądą, żadnych
przepychanek, często słychać słowo "pardon". Jeśli do wagonu weszło dużo ludzi,
osoby, które zajmowały składane miejsca w części przechodniej, wstają natychmiast,
aby miejsca było dla wszystkich więcej. Podoba mi się w tym paryskim metrze,
podoba.
W przedziale ścisk. Zmieszni, różnokolorowi ludzie... Przed chwilą wsiadł jakiś
grajek i rżnie cudownie na fujarce. Podniósł się Murzyn i ustąpił mi miejsca.
Szpital, wielki nowoczesny kompleks niezbyt wysokich biało otynkowanych
budynków. Kolorowe kwietniki przed wejściem, jakby wysrebrzone żwirowe alejki.
Cisza i spokój.
Zgłaszamy się w recepcji, już o nas wiedzą. Jak się okazuje, osoba, na którą
się powołujemy, to ordynator szpitala. Ma ta Rumunka chody, ho, ho.
Zostaję poproszona wraz z mężem. Michał dostaje kartkę i długopis, by się
czymś zajął, czekając.
Chodzi o dane: daty, adresy, ostatnie badania. Trwa to dłuższą chwilę, po czym
podziękowanie w stronę Andrzeja. Teraz zostanę już sama w paszczy lwa.
Podchodzi do mnie jakaś dziewuszka z dużym szklanym kielichem w ręce.
Najwyrazniej chce czegoś ode mnie, bo gorączkowo coś perswaduje, wskazując na
jedne z drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl