[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sów. Ale nie masz doświadczenia z mężczyznami...
- Znów zaczynasz traktować mnie jak smarkulę? - za
atakowała. Bolało ją, że musi się tak okropnie zachowy
wać, by to wszystko brzmiało przekonująco. - Przecież
widzę, że to podrywacz. Nie obawiaj się więc, nie ulegnę
mu. Ale czemu oprócz pracy nie mam mieć odrobiny przy
jemności? Parę pocałunków jeszcze nikomu nie zaszkodzi
ło - zakończyła buntowniczym tonem.
WIZY PRZEZNACZENIA 67
- Jeśli on zechce czegoś więcej, to będzie umiał złamać
twoją wolę - ostrzegł ponuro.
- Dzięki za zaufanie - odparła cierpko. - A nawet je
śli... Każdy czasem popełnia błędy.
- Taki błąd może zrujnować całą resztę życia - powie
dział ze smutkiem.
Serce ścisnęło jej się boleśnie. Jej najgorsze podejrzenia
co do Laszló zostały potwierdzone. Wpadła w sidła zasta
wione przez wyjątkowo złego człowieka.
- Doceniam, że się o mnie troszczysz. - Głos zaczął się
jej lekko łamać. Traciła siły i obawiała się, że w pewnym
momencie nie wytrzyma i zdradzi prawdę. Trzeba skoń
czyć tę bolesną rozmowę jak najszybciej. - Ale teraz po
winieneś zajmować się panną młodą. Cieszcie się sobą, nie
myślcie o mnie i nie martwcie się o nic.
Lecz Istvan nie dawał za wygraną. Cierpliwie tłumaczył
jej, co Laszló robił, by go pognębić, lecz Sue zakryła uszy.
- Nie chcę tego słuchać! - krzyknęła. Podjęła już de
cyzję, poświęciła się dla dobra rodziny i nie mogła pozwo
lić, by cokolwiek zachwiało jej przekonaniem. Po jej poli
czku spłynęła duża, ciężka łza. Istvan wykonał gest, jakby
chciał ją przytulić, lecz odskoczyła ku drzwiom. - Zostaw
mnie! Chcesz, żeby wszyscy przyszli i zobaczyli, że się
kłócimy? Chcesz zrobić przykrość Tanyi? Ja chcę przecież
tylko żyć po swojemu. Mam już dwadzieścia jeden lat!
Z furią uderzył dłonią o blat biurka.
- Do licha, Sue! Zupełnie cię nie poznaję. Co cię opę
tało?
- Po prostu dostałam szansę na spełnienie mojego ma
rzenia - wyszeptała i z trudem uśmiechnęła się przez łzy.
- Dam sobie z nim radę, zobaczysz. Nie pozwolę, żeby
mnie wykiwał.
68 WIZY PRZEZNACZENIA
On jednak znów próbował wyperswadować jej ten po
mysł. Okazywał przy tym tyle troski, zrozumienia i dobre
go serca, że bała się, iż wreszcie złamie jej opór. Wolałaby
dziką awanturę. Niechby się gniewał, niechby jej wymy
ślał, ale niechby się tak nie martwił. Kochała Istva'na i świa
domość, że go rani, była nie do zniesienia;
Pojął wreszcie, że nic nie wskóra, poprosił więc tylko,
by zadzwoniła, gdy będzie potrzebowała pomocy. Ode
tchnęła z niewysłowioną ulgą i wyszła. Najgorsze miała za
sobą. Chociaż, nigdy nic nie wiadomo. Następnych kil
ka tygodni musi spędzić w towarzystwie znienawidzonego
Laszló. Na co ją tym razem narazi?
Zauważyła, że główne drzwi były otwarte. Goście właśnie
się rozchodzili. Członkowie rodzin Husza'rów i Evansów stali
na szczycie schodów i serdecznie żegnali się z każdym po
kolei. Tam, gdzie prawie nie docierało już światło, majaczył
w ciemności niewyrazny zarys jakiejś postaci.
Sue ukradkiem wymknęła się na dziedziniec i zajęła
takie miejsce, by mogła obserwować Laszló nie zauważo
na. On również się ukrywał. Stał nieruchomo, wpatrując
się uważnie w grupę na podeście. Gdyby nie wyroki losu,
znajdowałby się teraz wśród nich, w dodatku jako książę,
pan tego zamku.
Spostrzegła, że nie odrywał oczu od księżnej. Poczuła,
że coś ją chwyta za gardło. Zledził każdy gest matki, chło
nął każde jej słowo, nie przeoczył niczego. Bezwiednie
zaciskał palce na krawędzi stojącej obok wielkiej donicy
z palmą, w której cieniu się chował. Sądził, że nikt go nie
widzi, więc nie ukrywał swoich emocji.
Na jego twarzy malował się ból, zaciśnięte w wąską
kreskę usta i przerazliwie puste oczy zdradzały, że Laszló
jedynie udawał obojętność w stosunku do księżnej. W rze-
WIZY PRZEZNACZENIA
69
czywistości cierpiał bardzo, a to cierpienie towarzyszyło
mu przez całe życie i trawiło jego duszę niczym nieuleczal
na choroba. Ponieważ nie mógł znalezć ulgi, chciał, by inni
męczyli się tak samo jak on. Ich radość i szczęście jedynie
zwiększały jego udrękę. Dlatego zapragnął wreszcie z tym
skończyć.
Z drugiej strony dobrze o nim świadczyło, że tak bardzo
przeżywał brak matczynej miłości. Biedna księżna... Jak
bardzo musiała być nieszczęśliwa na myśl o tym, że dzie
dzicem rodu zostanie pół-Rosjanin. Jak musiała cierpieć,
gdy urodziła dziecko, którego nie mogła kochać, choć za
pewne tego pragnęła.
Pomyślała o płaczącym dziecku, którego nikt nie pocie
szał i nie przytulał. O kobiecie i mężczyznie, krążących
w zamku niczym w zamkniętej klatce. O panującej między
nimi nienawiści. Chciało jej się płakać. Pochodziła z ko
chającej się rodziny i nie potrafiła sobie wyobrazić takiej
potworności.
Nienawiść toczy niczym rak, sączy jad w duszę i zabija
w człowieku wszystko, co najlepsze. Laszló padł jej ofiarą,
choć był zupełnie bez winy. Czyż można się dziwić temu,
że jest, jaki jest, pomyślała ze smutkiem i współczuciem.
Westchnęła bezwiednie.
Odwrócił głowę w jej stronę, przybierając obojętny wy
raz twarzy. Natychmiast zauważył ją pośród bujnego kwie
cia i skinął, by podeszła. (
- Przyjadę po ciebie o dziesiątej rano - powiedział ści
szonym głosem.
Serce zabiło jej mocniej. Znów poczuła, że przepływają
między nimi niewidzialne fluidy, które w przedziwny spo
sób oddziałują na jej zmysły. Gdy zwlekała z odpowiedzią,
spojrzał znacząco na grupę na schodach.
70 WIZY PRZEZNACZENIA
- Dobrze - szepnęła.
- Już nie mogę się doczekać. - Przesunął wargami po
jej ustach.
Czemu tak krótko, przemknęło jej przez głowę. Miała
wrażenie, jakby była pod wpływem narkotyku, który ją
obezwładniał i paraliżował jej wolę. Jedyne, czego pragnę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]