[ Pobierz całość w formacie PDF ]

roślinności. Pełznąc jak wą\, aquiloński wódz posuwał się ku miejscu, gdzie skulony hrabia Trocero
obserwował wroga zza rozwidlonego pnia drzewa. Poitańczyk obejrzał się na swojego towarzysza.
Arystokratyczna twarz hrabiego i jego spiczasta, siwa broda były umazane lepkim błotem. Spod hełmu
spływał pot, \łobiący bruzdy w pokrywającej oblicze mazi.
 Na murach są wartownicy  szepnął Trocero.  Na wie\ach równie\. Czeka nas twardy orzech do
zgryzienia.
Pallantides uwa\nie przyjrzał się roztaczającemu się przed nimi widokowi, w zamyśleniu przygryzając wąsa.
Mury Zembabwei były mocne i wysokie. Doświadczone oko mówiło mu, \e oblę\enie ciągnęłoby się
miesiącami. Trzeba by ścinać drzewa na katapulty i machiny oblę\nicze&
Padł na nich czarny cień. Wódz wcisnął się głębiej pomiędzy paprocie i czekał znieruchomiały. Nad ich
głowami ku murom miasta przeleciał jeden z potworów o nietoperzowatych skrzydłach. Na jego grzbiecie
widać było wojownika w pióropuszu. Obydwu rycerzy przeszedł dreszcz odrazy.
 Na krew Dagona!  mruknął Pallantides.  Jeśli Nenaunir potrafił poskromić te monstra, nic dziwnego,
\e trzyma swój lud w garści. Popatrz tylko!
Gad poszybował ku jednej z wie\yc bez wejścia i zniknął nad jej szczytem.
 Więc na tym polega sekret tych wie\!  mruknął Trocero.  To tam skrzydlate smoki mają swoje
grzędy.
 Niech ognie Molocha po\rą te diabły!  warknął Pallantides.  Musimy ocalić króla i księcia.
 Skąd masz pewność, \e są w mieście?
 Na pazury Nergala, to widać tak wyraznie, jak pieprzyk na tyłku tancerki!  zirytował się Pallantides. 
Jedynym sprzymierzeńcem Thoth Amona pozostał Nenaunir, władca tego miasta. To jego latające diabły
porwały Conana i Conna z naszego obozu. Gdzie mogły ich zabrać, jak nie do stolicy?
 śywych?
 Dowiemy się tego, kiedy znajdziemy się w środku.
Trocero westchnął.
 Masz więcej doświadczenia w obleganiu ni\ ja. Dla mnie te mury wydają się nie do pokonania.
 Dla armii tak, ale nie dla pojedynczego człowieka.
Trocero popatrzył uwa\nie na wodza.
 Co proponujesz?
Pallantides potarł brudną dłonią parodniową szczecinę na policzku.
 Przypominasz sobie tego zingarańskiego szlachetkę, Murzia?
 Tego cwanego łotrzyka? No i co?
 Jest sprytny jak łasica, dobrze posługuje się sztyletem i o ile mi wiadomo, jest wierny Aquilonii, chocia\
mocno wątpię w błękit jego krwi. Myślę, \e wylągł się w rynsztokach Kordawy, ale to bez znaczenia. Conan
okazuje Murziowi łaskę, poniewa\ jego ojciec wyświadczył mu przysługę w czasach, gdy był piratem.
Strona 35
Carter Lin - Conan z Aquilonii
Przypominasz sobie, jak trzy lata temu Conan zaprosił na dwór swojego starego druha Ninusa?
 Kapłana Mitry? Zaiste, nasz król ma osobliwych przyjaciół z dawnych czasów, ale nikogo tak
odra\ającego, jak ten stary, krzywonogi moczymorda!
 Zwięta prawda!  zachichotał Pallantides.  Pamiętasz, jak Ninus za dnia pałętał się po dworze z miną
świętego patriarchy, a w nocy urządzał brewerie w winiarniach i lunaparkach? Có\, on i Murzio pasują do
siebie jak dwa złe szelągi. Conan chciał kiedyś wysłać Murzia ze szpiegowską misją i namówił Ninusa, by ten
nauczył swojego syna swoich złodziejskich sztuczek, a Murzio okazał się pojętnym uczniem. Król wysłał go
potem do Shem, gdzie Zmgarańczyk wykrył spisek przeciw królowi Ophiru i nie którym shemickim
królewiątkom. Co więcej, wykradł dokumenty i zdobył trochę innych dowodów, dzięki którym Conan powiesił
zdrajców od razu na jednej szubienicy. Za to właśnie nasz król uszlachcił Murzia. Zingarańczycy to zdradliwa
nacja, ale potrafią być wierni. Jeśli któregoś z nich przekabaci się na swoją stronę, będzie ci słu\yć do
ostatniej kropli krwi. Mam nadzieję, \e z Murziem jest tak samo.
 Ale co to ma wspólnego z wdarciem się do Zembabwei?
Pallantides mruknął.
 W ka\dym mieście jest jedna nie strze\ona brama: ścieki&
 Zcieki? Aa\enie po d\ungli zaszkodziło ci na rozum, człowieku! Taka barbarzyńska dziura na pewno nie
ma kanałów!
 Ale\ ma! Najpewniej pochodzą one jeszcze z przedludzkich czasów. Widzisz tę strugę szlamu,
spływającą od południowego muru?  Pallantides pokazał, o co mu chodzi.
 Owszem.
 Sądząc po smrodzie, który niesie się stamtąd, to jest właśnie ujście ścieków z Zembabwei. Murzyni
mogli wybudować system tuneli łączących się z podziemnym strumieniem, by ich wychodki się opró\niały,
albo wykorzystali ju\ istniejące kanały. Podejrzewam bowiem, \e to miasto zbudowano na ruinach starszego
grodu. Jeśli ktokolwiek w naszej armii jest w stanie przecisnąć się przez tę kratę, to na pewno Murzio. Jest
chudy jak szczapa i śliski jak węgorz.
Trocero poskrobał się po imponującej, niegdyś gładko przystrzy\onej, obecnie splątanej i zabłoconej
brodzie, po czym rzekł:
 Pojąłem twój plan, przyjacielu. Murzio wślizgnie się do środka, zasztyletuje lub ogłuszy stra\ników i w
nocy otworzy dla nas miejską bramę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl