[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potrzebowała i chciała być pewna jego uczuć.
Wszystko dlatego, że nie był w stanie odrzucić
pragnienia natychmiastowego schowania się za
swoimi obronnymi murami. Było to przyzwycza-
jenie, które przez lata zmieniło się w przekonanie,
że niebezpiecznie było pozwalać się ludziom zbli-
żyć do siebie, że mogą zdradzić lub nadużyć zaufa-
nia, którym ich obdarzy.
Jedyną osobą, której pozwalał się do siebie
zbliżyć, był jego ojciec. Nawet swoją matkę trzy-
mał na dystans bardziej niż na to zasługiwała. Jeśli
tak dalej pójdzie, to zacznę się w ten sam sposób
S
R
zachowywać wobec Raphaela, swojego własnego
syna? - pomyślał z niepokojem. Madre mia! Isa-
bella tak wiele z nim dzieliła - swoją przyjazń,
lojalność i ciało. Dała mu dziecko, którym sama się
zajmowała, bo Leandro nie chciał jej zaufać na
tyle, żeby dać swój numer telefonu albo adres, na
który mogłaby napisać. W głębi duszy bał się, że
opowie o tym, co między nimi zaszło swojej siost-
rze i że jego zauroczenie nią znajdzie się na pierw-
szych stronach brukowców.
No cóż... Tak się nie stało. Isabella najwyrazniej
dotrzymała słowa, że nikomu nie powie o tym, co
stało się w Vigo. Z tego, co wiedział, żaden skandal
z jego udziałem nie pojawił się w angielskich
gazetach. A tymczasem on zapłacił cenę za swoją
głupotę i brak zaufania, a jego syn przez pierwsze
dziewięć miesięcy nawet nie widział swojego ojca...
Dios mio! Nie mógł dalej zachowywać się równie
głupio! Jeśli uczucia, które żywił do Isabelli nie były
namiętnością i miłością... to czym w końcu były?
Przypomniał sobie wyraz smutku na jej twarzy,
kiedy mówiła mu, że go kocha, a on nie odpowie-
dział jej tym samym. Leandro potarł dłonią nie-
ogoloną brodę i głośno zaklął. Powinienem był
porozmawiać z nią rano, zanim wyjechałem na
plan - wyrzucał sobie Leandro, mimo że było
wcześnie, a ona spała. Co będzie, jeśli zrozumiała
jego zachowanie jako znak, że nie jest już mile
S
R
widziana w jego domu? Co, jeśli jechała teraz na
lotnisko? Poczuł, jak żołądek ściska mu się w pro-
teście. Spojrzał na zegarek i doszedł do wniosku,
że zdąży pojechać do domu i wrócić, zanim skoń-
czy się przerwa w kręceniu. Skoczył na nogi, chcąc
jak najszybciej powiadomić swojego asystenta,
i wyskoczył z przyczepy, jakby właśnie dowiedział
się, że ktoś podłożył pod nią bombę...
Potrzebując świeżego powietrza, uwiedziona
blaskiem porannego słońca Isabella zabrała Ra-
phaela na zewnątrz i usiadła z nim na drewnianej
huśtawce. Wiał chłodny wiatr. Owinęła ich więc
oboje swoim kremowym szalem. Karmiąc syna
mlekiem z butelki, patrzyła na szaroniebieski ho-
ryzont wzgórz, otaczających fince, i ich falującą
linię oddzielającą ziemię od lazurowego nieba.
Gdzieś w oddali usłyszała dzwięk krowiego
dzwonka i zamknęła oczy, chłonąc ten odgłos.
Kiedy je otworzyła, zauważyła, że pod dom
podjeżdża samochód. Zaskoczona przyglądała się,
jak Leandro wysiada i idzie w jej kierunku. Czując
się, jakby oglądała jakąś przykuwającą uwagę sce-
nę w kinie, Isabella na moment wstrzymała od-
dech. Mogła z pamięci wyliczyć wielu wspania-
łych aktorów z ulubionych filmów, wszyscy jed-
nak nie mieli szans z Leandrem Reyesem. Gdyby
zdecydował się grać, a nie tylko reżyserować,
S
R
stałby się jedną z najbardziej popularnych gwiazd
kina - stwierdziła. Po chwili jednak myśli Isabelli
skierowały się w inną stronę. Co robił w domu
w środku dnia? Czy wrócił, żeby powiedzieć, że
doszedł do wniosku, że ich małżeństwo się nie
uda? Mimo że spakowała walizkę i napisała pożeg-
nalny list, Isabelli zaschło w ustach na tę myśl.
- Hola. - Rzucił jej uśmiech równie olśniewa-
jący jak słońce. Nie wiedziała skąd ten uśmiech,
wziąwszy pod uwagę, że po ostatniej nocy stosunki
między nimi nie układały się najlepiej.
- Cześć. Nie miałeś dzisiaj kręcić filmu?
Smutek i żal związany z jej wyjazdem ciążyły
jej, ale starała się mówić normalnym tonem.
- Si... Ale wziąłem chwilę wolnego, żeby wró-
cić do domu.
Pochylił się nad nimi i pocałował delikatnie
Raphaela w różowy policzek. Chłopiec przestał
ssać smoczek butelki i odwzajemnił się swojemu
ojcu równie olśniewającym uśmiechem.
- Increible - mruknął cicho i pocałował syna
jeszcze raz, pozwalając mu się chwycić za palec.
- Cieszy się, że cię widzi -powiedziała Isabel-
la lekko, zastanawiając się, dlaczego Leandro po-
stanowił wrócić do domu, i po cichu pragnąc, żeby
odsunął się i pozwolił jej normalnie oddychać.
Jego bliskość i zapach wstrząsnęły nią, a nie chcia-
ła, żeby miał nad nią taką przewagę.
S
R
- A ty, moja cudowna - powiedział. - Czy ty
cieszysz się, że mnie widzisz?
Pomyślała o spakowanej walizce i liście wyjaś-
niającym, dlaczego nie może zostać. A potem
z zaskoczeniem zarejestrowała słowa, którymi się
do niej zwrócił.
- Ja... -próbowała coś powiedzieć, ale nie była
w stanie.
- Myślę, że mój ojciec by cię uwielbiał. - Wy-
prostował się i delikatnie przesunął palcami po
jej włosach. Jego gest wysłał elektryczny impuls,
który przeszedł przez całe jej ciało. -Powiedziałby
 Synu, byłbyś ostatnim głupcem, gdybyś pozwolił
jej odejść, bo ona jest tą jedyną. %7ładna inna kobie-
ta cię nie uszczęśliwi". Mój ojciec bardzo dobrze
oceniał ludzi. Miał intuicję. Ufałem mu bezgra-
nicznie.
- Co chcesz mi powiedzieć, Leandro?
- Chcę powiedzieć, że...
- Mama.
Oboje spojrzeli na ich syna, próbującego wstać
w ramionach matki. Isabella spojrzała na Leandro
błyszczącymi oczami.
- Słyszałeś? Słyszałeś, co właśnie powiedział?
- przycisnęła syna do siebie. Miała ochotę płakać.
Raphael zaczął jednak wyrywać się z jej objęć,
patrząc z nadzieją na ojca. Leandro z uśmiechem
wyciągnął ramiona i po chwili chłopiec był już na
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl