[ Pobierz całość w formacie PDF ]

paskiem, przesuwając dłonią po miłym dla ciała welurze w kolorze
piasku. Potem suszarką wysuszyła włosy.
Kiedy wróciła do sypialni, ciągle spał. Wyglądał na wyczerpanego
139
RS
i pomyślała, że wyjdzie, nie budząc go. Wiedziała jednak, że to by mu
się nie spodobało, więc gładząc go po ramieniu, wyszeptała:
 Jack, muszę iść.
Natychmiast się obudził. Podpierając się na łokciu przeciągnął
dłonią po włosach.
 Mmm  ziewnął i uśmiechnął się do niej.  Dzień dobry,
maleńka.
 Dzień dobry.
Otworzył ramiona. Nie zareagowała, więc przyciągnął ją do siebie.
 Rozkosznie wyglądasz owinięta w ten szlafrok i ładnie
pachniesz. Brałaś prysznic?
Przytaknęła.
 Uhm, muszę zaraz iść. Potrząsnął głową, ponownie ziewając.
 Zniadanie.
 Zwykle nie jadam... Zmarszczył brwi.
 Zniadanie  nalegał.  Zresztą dziś niedziela. Otwieracie
dopiero o dziesiątej.  Aaskocząc ją zarostem w policzek, spytał: 
Dobrze się wczoraj bawiłaś? Mam na myśli przyjęcie.  Wyszczerzył
zęby w uśmiechu.
 Tak. Dziękuję, że mnie zaprosiłeś.
 Cały czas organizują jakieś benefisy. Gdybym chciał, mógłbym
być na co najmniej jednym tygodniowo.
Przytaknęła, nie bardzo wiedząc, po co jej mówi.
 Ale lotus trochę nawala...
 Mimo wszystko lubię nim jezdzić.  Podrapał się po piersi. 
Consuelo nie pracuje w niedzielę. Mam nadzieję, że pomożesz mi
trochę w kuchni.
 Starczy mi jedna grzanka.
 Bzdura. Nic dziwnego, że schudłaś, jeśli tak się odżywiasz.
Zcisnęła się mocniej paskiem.  Czy to takie widoczne?" 
pomyślała.
 Jestem spostrzegawczy  rzekł, jak gdyby odpowiadając na jej
pytanie.  Wskoczę w dżinsy i zrobię ci świetne, kowbojskie
śniadanko.
140
RS
Była szynka, grzanki, jajka smażone, rumiane mięso i wreszcie
naleśniki. Obnażony do pasa, na bosaka, ostentacyjnie przerzucał je
na patelni pogwizdując.  Bawolico, bizonico, czy nadejdziesz dzisiaj
w nocy." Krzątał się niczym zawodowy kucharz.
 Przynieś sok kochanie, dobrze?  zawołał, układając na stole
plecione podstawki pod naczynia.
 Tak jest, panie.  Otwierając lodówkę poczuła przeszywający
ból. lak było, kiedy była mała. Razem z rodzicami przyrządzali
śniadania. Mieli nawet poprzyklejane na lodówce rodzinne zdjęcia,
tak jak Jack. Ponieważ jednak przed urodzeniem Amy żadnego z
rodziców nie pasjonowały specjalnie sprawy domu, skutki tych
niedzielnych śniadań bywały niekiedy, łagodnie mówiąc, opłakane.
Jednak pomimo zamieszania wszyscy się świetnie czuli. Amy
śpiewała w swoim kojcu, Claire z poważną miną smarowała masłem
grzanki, jej ojciec śpiewał piosenki ludowe, których nauczył się w
Bułgarii, a mama rozkładała ręcznie haftowane peruwiańskie
serwetki.
Zadumała się, patrząc na fotografię Megan w ramionach Jacka.
Mogłaby to odzyskać, nie straciła tego bezpowrotnie. Mimo że ciotka
Norma nie potrafiła im dać ciepła rodzinnego, Claire mogłaby
założyć swoją własną rodzinę. Znała piosenki ludowe, kupiło by się
obrusy...
Odpędziła od siebie tę myśl.  Nie, nie mogłabyś odtworzyć
przeszłości i wrócić do domu." To było tak dawno, kiedy była
dzieckiem i zanim obrała inną drogę życia.
 Gotowe!  zawołał Jack, sunąc z tacą pełną naleśników.  Już
słyszę:  O Chryste, taka sterta, a on jeszcze smaży..."
Uśmiechnęła się słabo. Napełniła sokiem dwie szklanki i
postawiła je na stole. Jack rozłożył sztućce.
 No  powiedział, zacierając ręce. Przysunął jej krzesło i czekał
do chwili, kiedy przełknie pierwszy kęs.
 Dobre  pochwaliła. Rozpromieniony zaczął jeść.
  Tylko jedna grzanka." No, już dobrze. Możesz mi podać sól?
Kiedy to zrobiła, ucałował ją w palce.
141
RS
 Oto życie, czyż nie?
 Tak, tak mi się wydaje.  Spojrzała na swoje naleśniki i
zachichotała rozbawiona. Miały kształt Myszki Miki. Jedno duże koło
połączone z dwoma mniejszymi.
 Megan takie lubi.  Maczał swój naleśnik w syropie
klonowym.
 Ooo! To ona już je takie rzeczy?
 Nie, ale szósty zmysł wujaszka w tych sprawach robi swoje. 
Posmarował grzankę masłem i dżemem pomarańczowym.
 Nie mogę się doczekać chwili, kiedy ją zabiorę do Disneylandu.
Oparł łokcie na stole i potrząsnął głową.  Karen każe mi czekać, aż
mała skończy trzy lata. Chyba nie wytrzymam. Być może zauważyłaś,
że cierpliwość nie jest moją zaletą.
Wypiła łyk kawy.
 Ostatnio byłeś bardzo cierpliwy  powiedziała cichutko.
Przestał jeść i odłożył swojego tosta. Spojrzał czule, pytając:
 Naprawdę, Cunky? Skinęła głową.
 Tak. Jest mi głupio, że...
Zadzwonił telefon. Pomyślała, że pozwoli na włączenie się
automatu, ale on podskoczył i rzucając śpiesznie  przepraszam"
pobiegł do kuchni.
 Tato! Hej. Wspaniale, Och, to straszne! Tak. Ucałuj ją mocno
ode mnie. Do zobaczenia wieczorem.
Odłożył słuchawkę i wrócił do stołu bardzo zadowolony.
 Dzwonił mój ojciec. Przyjadą dziś wieczorem.
 To miło.
 Więc będziemy mieć jedną z tych wieczerzy z pieczenią z rożna
w ogrodzie, o których wspominałem. Oczywiście, ty i Amy
przyjdziecie.
Zawahała się.
 Czy to nie będzie spotkanie rodzinne? To znaczy, nie
chciałabym przeszkadzać.
Szturchnął ją lekko wzdychając.
 Claire, czy nie wiesz jeszcze o tym, że w żaden sposób nie
142
RS
możesz przeszkadzać?
 Cóż, to bardzo mi pochlebne, ale...
 Pochlebne! Nie powiedziałem tego, żeby ci pochlebić na litość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl