[ Pobierz całość w formacie PDF ]

MuszÄ…
chodzić z puszkami i wołać: "Jałmu\na ocala przed śmiercią!" Mo\e się wydawać śmieszne,
ale tak
musi być.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Nie chcÄ™!
0 0
l128 3
- Inaczej nie mo\e być pogrzeb.
0 0
l128 3
- Ja nie chcÄ™ pogrzebu.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Ej, Bum! A co ty chcesz?
0 0
l128 3
- Sam jÄ… zaniosÄ™.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Tak nie wolno!
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Pomó\ mi ją tylko wynieść na podwórze.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Poczekajmy, rano zobaczymy.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Nie rano, tylko teraz! Nikt nie będzie wiedział.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- W austerii pełno ludzi. Zobaczą. Nie dadzą...
0 0
l128 3
- Wyniesiemy oknem.
0 0
l128 3
- Nie! Nie! Ja nie!
0 0
l128 3
Gerszon podszedł do okna.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Proszę cię, pomó\ mi. Pomó\ mi. Pomó\ mi.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Nie. To niemo\liwe. Zobacz, tu jasno.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Na podwórzu było jasno od księ\yca.
0 0
l128 3
Dyszel wozu piekarza sterczał do góry. Koń podrzucał głową zanurzoną w sakwie z owsem.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Szewc Gerszon pchnął okiennicę. Wiatr wtargnął do środka.
0 0
l128 3
- Zobacz, Bum, jest jasno jak w dzień. Tak jasnej nocy jeszcze nie było. Ktoś idzie.
0 0
l128 3
Był to ksiądz katecheta.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Co się tam dzieje? - spytał ksiądz katecheta.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Dobry wieczór, proszę księdza - powiedział szewc Gerszon. - Ksiądz na pewno szuka pana
Taga. Je\eli ksiądz chce, to mogę pójść go zawołać. Zawołać?
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Tak - powiedział ksiądz katecheta.
0 0
l128 3
Szewc Gerszon szybko wyszedł z sypialnego pokoju.
0 0
l128 3
- Kramer? To ty?
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Bum przez chwilę milczał.
0 0
l128 3
- Tak - odezwał się.
0 0
l128 3
- Podejdz no do okna.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Bum wstał i podszedł.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Powiedz no, jak się to stało?
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Bum wybuchnął płaczem:
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Ja nie jestem winny!
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Niech cię Bóg pocieszy!
0 0
l128 3
Bum starał się powstrzymać płacz.
0 0
l128 3
- Uspokój się, taka Boska wola.
0 0
l128 3
- Proszę księdza... proszę księdza - jąkał się Bum.
0 0
l128 3
- No, mów, mów.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Bum przestał płakać.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Proszę księdza. Proszę tutaj... ja zaraz...
0 0
l128 3
Bum podszedł do zwłok Asi. Wziął je na ręce i wrócił do okna.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Co robisz? - przeraził się ksiądz katecheta.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- KsiÄ…dz mi pomo\e. Potem ja ju\ sam.
0 0
l128 3
- Oszalałeś, chłopcze!
0 0
l128 3
- KsiÄ…dz pomo\e. Potem ja sam.
0 0
l128 3
- Szalony! - szeptał ksiądz i wyciągnął ręce.
0 0
l128 3
Bum powoli odwrócił się bokiem. Asia przykryta prześcieradłem przesuwała się przez
otwarte
okno.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Gerszon szukał starego Taga, ale go nigdzie nie było. Ani w izbie austerii, ani w kuchni, ani
na
pięterku u synowej i wnuczki.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Zatrzymał się przez chwilę w kuchni. Mdły płomyk kuchennej lampki z okrągłym lusterkiem
wiÝ
szącej na ścianie rzucał nikłe światełko na kąt,w którym stała cienka kobieta w jasnej sukni.
UspokajaÝ
ła dziecko zanoszące się od płaczu. Obok niej kiwała się jak w modlitwie długonosa
bezdzietna.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
- Jak dziecko, nie daj Bo\e, ma gorączkę czy to z biegunki, czy to ze złego oka, trzeba wziąć
skorupkę od jajka, owinąć mały palec prawej ręki, to będzie bardzo boleć, ale za godzinę
skorupka
opadnie, a razem ze skorupką opadnie gorączka - mówiła długonosa grubym głosem.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Na \elaznym łó\ku le\ała cadykowa i mamka z dzieckiem. Na środku kuchni tłoczyły się inne
kobiety z dziećmi. A pod ścianą stała wysoka w aksamitnej sukni wytłaczanej w złote
gwiazdki, w koÝ
ronkowej chustce i nuciła swemu niemowlęciu. Ktoś chrapał.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Okna były zamknięte i w powietrzu unosił się gęsty odór. Za oknami m\ył światłem
przyćmiony
ksiÄ™\yc w du\ym jasnym kole.
0 0
l128 3
Pod ścianą siedziała garbata, obejmowała swoje dzieci ramionami, jak pisklęta. Spały.
Garbata
mówiła powoli, a czarna matka z jasnym grubaskiem i matka z dwiema dziewczynkami
blizniaczkami
słuchały. Kiwały głowami i zapadały w drzemkę.
0 0 1 1 0 1 6e 1
l128 3
Gerszon chciał się wycofać, ale pozostał. Tak brzmiał głos matki, czytającej z du\ej
zniszczonej
księgi "Wyjdzcie i patrzcie" o świętych kobietach. Sobotni mrok wpadał przez niskie okienko
i matka
resztę opowiadała z pamięci.
0 0
l128 3
- ...siedziała pod drzewem z ciepłych krajów, na którym rosną daktyle, i sądziła synów
izraelsÝ
kich. Dlaczego ich sądziła? Bo zgrzeszyli i było naszym braciszkom bardzo gorzko. A kiedy
byÅ‚o sÅ‚odÝ
ko? - spytacie się, córki \ydowskie. Ale te\ trzeba się spytać, dlaczego nigdy naszym śydkom
nie było
słodko. Bo nigdy nie słuchali, co im nakazywał Najwy\szy, pochwalone Jego imię, i
grzeszyli. Pytacie
się, córki \ydowskie, kiedy grzeszyli? To wam zaraz odpowiem. Na pustyni grzeszyli. W
ziemi Izraela
grzeszyli. Czego Bóg by nie zrobił - wszystko było zle. Wszystko było niedobrze. Nawet
manna z nieÝ
ba była niedobra. A przecie\ manna była zrobiona ze wszystkich smaków i \adna śydówka
nie mogÅ‚aÝ
by przygotować takiego obiadu. Kto pomyślał o rybie i chciał zjeść kawałek ryby, manna
smakowała
mu jak ryba, kto pomyślał o mięsie i chciał zjeść kawałek tłustego mięsa, manna smakowała
mu jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl