[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go bez wahania zawsze i wszędzie.
— Chyba żeby zapuścił wąsy — dodał Pat Donovan.
— Mogłeś się ujawnić zamiast zmuszać się do konwersacji po francusku i do dysku-
sji o tych twoich okropnych bohomazach — powiedziała Marian.
— Nie tak okropnych jak twoja francuszczyzna — odciął się Pat Donovan.
Teraz wreszcie gniew w sercu Diny dojrzał do wybuchu. Zerwała się wołając:
— Moja matka mówi bardzo dobrze po francusku, a pan, panie Donovan, czy De-
smond, czy Desgranges, czy von Hoehne, czy jak tam, pan jest kłamczuch!
— Dina! — krzyknęła Marian.
— Ojej, Dina — wmieszał się Archie. — Wiesz co? Wiesz co?
— Cicho bądź! — fuknęła na niego Dina. Piorunując wzrokiem Pata Donovana cią-
gnęła dalej: — Najpierw pan mnie okłamał, a potem jeszcze pan krytykuje francuszczy-
znę mojej matki.
— Wiesz co? — piszczał Archie. — Dino, posłuchaj, on nie mógł się nazywać Peter
Desmond, bo Peter Desmond to taki facet z komiksów w mojej gazetce! Gada czterdzie-
stu językami i wciąż się przebiera za kogoś innego!
Dinę olśniło nagłe przypomnienie.
— Tak, ja przecież także czytuję gazetkę — powiedziała lodowatym tonem. Była te-
raz wściekła również na samą siebie, że dała się złapać w tak ordynarną pułapkę.
— Dino — odezwał się Pat Donovan. — Ja ci to wszystko wyjaśnię...
Bardzo w porę przyszła jej do głowy replika przeczytana w którejś z matczynych po-
wieści. Wyprostowała się dumnie i oświadczyła:
— Nie jestem ciekawa pańskich wyjaśnień, panie Jak-tam-się-zwał. Mam donioślej-
sze sprawy do załatwienia!
I obróciwszy się na pięcie, wyszła do jadalni, gdzie zajęła się sprzątaniem talerzy ze
206
stołu.
— Och, Dino! — krzyknęła Marian i zerwała się chcąc pobiec za córką. April jednak
usadowiła ją z powrotem na kanapce.
— Niech mama nie zapomina, co piszą w tej książce o psychologii dziecka. Trzeba
poczekać, aż Dina ostygnie ze złości, i wtedy dopiero wystąpić z perswazją. — April po
chwili namysłu dodała: — Z Archiem i ze mną zawsze się to udawało.
Marian westchnęła, lecz posłuchała. Z doświadczenia wiedziała, że April ma rację.
— Ano, Pat — rzekła — w takim razie wyjaśnij tę sprawę mnie.
Dina kursowała z brudnymi talerzami między jadalnią a kuchnią, przysięgając sobie
w duchu, że wcale nie ma zamiaru słuchać rozmowy toczącej się w przyległym saloni-
ku. Nic jej ona nie obchodzi. Mimo woli jednak słyszała urywki zdań. Postanowiła wy-
nosić z jadalni po jednym talerzu.
— ...spotkałem Armanda von Hoehne w Paryżu...
Dina odstawiła solniczkę i pieprz.
— ...wydawało mi się, że to może dać sensacyjny reportaż...
Dina zebrała serwetki.
— ...zapuścić brodę niewielka sztuka...
Dina strzepnęła obrus.
— ...owa pani Sanford...
Nie było już żadnego pretekstu do pozostawania w jadalni. Dina wyszła do kuch-
ni, napełniła zmywalnię gorącą wodą z mydłem, po czym przez chwilę zastanawiała się,
czyby nie uciec z domu. Czyściła już sztućce, gdy w kuchni zjawiła się April.
— Dino, to nie szpieg, to dziennikarz! Pisze książkę o szpiegach.
— Wytrzyj szklanki — powiedziała Dina.
April sięgnęła po czystą ścierkę. Wpadł Archie wołając:
— Ojej, Dina, wiesz co?
— Wynieś kosz z papierami — powiedziała Dina.
April i Archie spełniali swe obowiązki w milczeniu. Dina myła z kolei garnki i patel-
nie, odstawiając je na suszarkę.April spod oka przyglądała się siostrze. Przewidywała, że
minie długi, ponury dzień, nim Dina zada jej wreszcie jakieś pytanie na temat Pata Do-
novana. Archie wrócił z podwórka i hałaśliwie odstawił na miejsce pusty kosz.
— Maluje wodę! — powiedział i dodał coś bardzo brzydkiego.
— Archie, odstaw garnki i patelnie na półkę — zimno powiedziała Dina. — April, na
tej szklance zostały smugi po ścierce.
April i Archie wymienili porozumiewawcze mrugnięcia. April raz jeszcze wytarła
szklankę, Archie zabrał się do ustawiania garnków.
— Wiesz, Archie — odezwała się April. — Założę się, że ta książka będzie miała sza-
lone powodzenie. Możliwe, że przerobią ją też na film.
207
— No! — entuzjastycznie potwierdził Archie. — O tym, jak ścigał szpiegów po całej
Europie, udając, że pisze o różnych krajach do jakiejś gazety.
— Jak zawarł znajomość z Armandem von Hoehne... A ja myślałam, że to blaga i że
tego Armanda wcale nie było na świecie.
Dina wciąż milczała.
— To było zrobione na medal — rzekł Archie. — A potem on... ten .. No, jak on się
nazywa?
— Donovan — podsunęła Dina. — Nie mów tak strasznie prędko.
April mrugnęła na Archiego i powiedziała do Diny:
— Zdawało mi się, że nie słuchasz...
— Bo nie słucham — odparła Dina. — Nie hałasujcie tak okropnie.
Znowu na chwilę zapadła cisza. Potem Archie zaczął:
— To fakt, że załatwił tę sprawę na medal, słowo daję.
— Najdziwniejsze — zauważyła April — że w tej bajce, którą opowiedział Dinie, jest
bardzo dużo prawdy. Na przykład, że zna dużo różnych języków, że zapuścił brodę i grał
rolę Armanda von Hoehne, który udaje kogoś innego, zawsze nosił długie rękawy i nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]