[ Pobierz całość w formacie PDF ]

suknię z ramienia żony, by pokazać jej nietkniętą białą skórę. - Jej ciało nie jest uszkodzone.
¬UniósÅ‚ rÄ…bek sukni Eden, odsÅ‚aniajÄ…c jej kostki. - Jest caÅ‚a i zdrowa, tak jak w chwili, gdy
oddaliście ją pod moją opiekę.
Blada twarz Eden spurpurowiała.
- Rams! - wykrzyknęła z oburzeniem
- Daj spokój, MacLean! - James rzucił się ku niemu, ale zatrzymał go fotel Ethana.
- Zapewniam was jednak, że małżeństwo waszej córki zostało skonsumowane. - Przyciągnął Eden
ku sobie. Schylił się i otoczył muskularnymi ramionami jej biodra, po czym oderwał ją od podłogi i
zarzucił sobie na ramię. Nie zwracając uwagi na to, że okłada go pięściami po plecach, szybko
podszedł do drzwi.
- Prześpij się, James - dodał na odchodnym.
Wyniósł Eden z domu rodziców i wsadził do wynajętego powozu, czekającego u stóp
marmurowych schodów. Bezceremonialnie zrzucił ją na podłogę pojazdu i, wspiąwszy się na
żelazny stopień, wydał polecenie zdumionemu woznicy.
- Ruszaj!
Po schodach już zbiegali rozwścieczeni Marlowowie. Ram ledwie zdążył zatrzasnąć za sobą
drewniane drzwiczki i opadł na wyściełaną ławeczkę.
Powóz potoczył się z turkotem kół, zarzucając Eden, która boleśnie uderzyła się o krawędz
ławeczki. Ram i ArIo, który też był w powozie, starali się ją podnieść i posadzić, ale ona zażarcie
się broniła.
- Zostawcie mnie! - krzyknęła, odpychając ich ręce.
- Ja to zrobię. - Ram rzucił Arlowi gniewne spojrzenie. Chwycił Eden w talii i uchylając się przed
jej pięściami, podniósł z podłogi i posadził obok siebie.
- Nie waż się mnie dotykać! - Po raz ostatni przyłożyła mu pięścią i znieruchomiała, jak naj dalej
odsuwając się od niego. - Ty podły, nędzny ... Jak śmiesz mnie tak traktować, i to na oczach mojej
rodziny?
- A jak oni mają czelność traktować mnie jakjakiegoś przestępcę i wtrącać się do mego pożycia ze
ślubną małżonką? - odparował. -Jestem wystarczająco dobry, by dać ich córce moje nazwisko i
uratować ją od niechybnego staropanieństwa, ale nie jestem dość dobry, by ją posiąść we własnym
łóżku. Oni urazili moją dumę i nie pozwolę, by jeszcze kiedyś to znów się stało!
- Ach, więc o to chodziło? O twoją dumę? - Eden wyprostowała się, wygładzając fałdy sukni. Na
chwilę spuściła wzrok, udając, że sprawdza stan swego ubrania, ale w rzeczywistości po to, by
ukryć gniew, który zapłonął w jej oczach. Po chwili rzuciła się na Rama i, zanim zdążył
zareagować, zadała mu silny cios w głowę. - Nie waż się raz jeszcze pozwolić sobie na podobny
wybryk, Ramsayu MacLean - ostrzegła - bo pożałujesz, że twoje oczy w ogóle mnie ujrzały!
- Już tego żałuję - powiedział ochrypłym głosem Ram. Te słowa były dla Eden gorsze niż fizyczne
ciosy. Zapanowało gniewne milczenie.
- Powiedz woznicy, że jedziemy prosto do "Effingham" - rozkazał Ram, zwracając się do Arla. - Ale
...
- Do "Effingham"! - powtórzył Ram gniewnie.
- Tak jest, lordzie Ram. - Arlo nie krył swej dezaprobaty.
Otworzył drzwi powozu i wykrzyczał instrukcję woznicy, nie czekając, by Ram ponowił polecenie.
Twarz Eden była tak biała jak koronki zdobiące jej suknię.
Kurczowo zaciskała dłonie. W głowie miała istny mętlik. Jak to możliwe, by mężczyzna, który
zaledwie kilka godzin temu był dla niej taki czuły, stał się aroganckim brutalem, wlokącym ją jak
niewolnicę? Nie mogła tego pojąć. Musiała go uderzyć! Boże, jak bardzo ryzykowała! Nigdy
przedtem nikogo nie uderzyła, no, może Jamesa. I ten brutalny Szkot omal jej nie oddał!
Przełknęła z trudem ślinę, w oczach miała łzy. Zamrugała powiekami, by się nie rozpłakać. Co się
zdarzyÅ‚o, gdy spaÅ‚am? ¬myÅ›laÅ‚a zaniepokojona. I cóż takiego mogÅ‚am uczynić, że tak siÄ™
rozgniewał? I dlaczego teraz nie jedziemy do zajazdu Buxton? Nigdy przedtem nie słyszała o
"Effingham". I dlaczego poślubiła mężczyznę, który odkąd się poznali, bezustannie ją dręczy i
upokarza?
Po kilku minutach jazdy powóz zwolnił na wąskiej zatłoczonej uliczce i Eden poczuła znajomą
słoną woń. Wyjrzawszy przez okno, zobaczyła sklep z dżinem i jego klientów, rozwalających się
bezceremonialnie na ulicy. Po przeciwnej stronie wysokie maszty statków kołysały się ponad
rzędem nędznych magazynów. A więc znalezli się w porcie!
Zwróciła się w stronę Rama, by coś powiedzieć, ale on właśnie wysiadł z powozu, zamykając za
sobÄ… drzwi.
- Pojedzcie do "Effingham", a potem odeślij powóz z powrotem po jej rzeczy. Ja mam tu coś do
załatwienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl