[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po ogrodzie. Heinz i Felizitas nosili swe szczęście głęboko w sercu. Bez reszty byli od-
dani sobie i rozumieli się nawzajem bez słowa.
Jutta w dalszym ciągu miała lekcje u swojego narzeczonego. Oboje traktowali to
zajęcie bardzo poważnie. Jutta czuła się coraz bardziej związana z firmą Frank i Syno-
wie.
Heinz poza pracą w fabryce miał jeszcze coś do roboty, co pochłaniało go bez resz-
ty. Oprócz Walrada nikt nie wiedział, że codziennie jeździł konno na Leśną Górę pod
miastem i nadzorował budowę nowej willi. Stan surowy był już gotów i Heinz kierował
rozbudową pomieszczeń. Po całkowitym wykończeniu domu chciał nim zaskoczyć i
ucieszyć Felizitas. Pod koniec listopada willa miała być gotowa, a na początku grudnia
miało się odbyć podwójne wesele obu młodych par. Podróż poślubna miała trwać krótko.
Święta Bożego Narodzenia obie pary chciały spędzić we własnym domu.
To wszystko omówiono w gronie rodzinnym, tylko o budowie nowego domu He-
inz nie powiedział ani słowa.
Felizitas dziwiła się w duchu, że Heinz nic nie mówił na temat tego, gdzie ma się
znajdować ich dom.
I pewnego dnia powiedziała:
— Musimy chyba rozejrzeć się za jakimś mieszkaniem, Heinz. Termin naszego
ślubu zbliża się, a nie wiemy jeszcze, gdzie będziemy mieszkać. Mama pyta mnie o to
codziennie.
Wziął ją w ramiona i powiedział z uśmiechem:
— Nie troszcz się! Buduję już dla nas przytulne gniazdko i sprawię ci niespodzian-
kę, gdy już będzie gotowe. Zaufaj mi!
Felizitas o nic już więcej nie pytała, ale czuła się trochę niepewnie. Obliczała w
duchu, że Heinz musi potrzebować teraz dużo pieniędzy. Przecież przez te wszystkie lata
nauczyła się za pomocą niewielkich środków utrzymywać gospodarstwo domowe.
Resztę niewielkiego majątku pani Rosegg poświęciła wielkodusznie, żeby móc Fe-
lizitas dać jakąś wyprawę. Protesty Felizitas na nic się nie zdały.
— Dam radę utrzymać się z mojej renty, kiedy będę sama. A ty powinnaś mieć
chociaż przyzwoitą wprawę.
Pewnego dnia matka i córka siedziały razem w salonie, a wokół piętrzyły się stosy
bielizny.
Felizitas patrzyła nieco przygnębiona na wszystkie te delikatne hafty i koronki,
którymi ozdobiona była bielizna.
— To wszystko jest zbyt kosztowne, mamo. To bardzo miło z twojej strony, ale
mogłabyś jeszcze więcej oszczędzić. Twoje wszystkie pieniądze poszły na moją wypra-
wę. Mogłaby być naprawdę skromniejsza, a ty powinnaś coś odłożyć, może się zdarzyć
jakiś nieprzewidziany wydatek, na który nie starczy twojej renty.
Pani Rosegg pogładziła z dumą elegancką bieliznę. Popatrzyła na córkę z chytrym
uśmiechem, który Felizitas tak się nie podobał. — Daj spokój. Powinnaś mieć wszystko
w najlepszym gatunku, jak przystało na panią Frankową. Kiedy będę w potrzebie, zwrócę
się do twojego męża. Na pewno mi pomoże.
Felizitas westchnęła ciężko. — Ach, mamo, Heinz ma tyle wydatków. Czasami
obawiam się, że nie da temu wszystkiemu rady.
Pani Rosegg głośno się roześmiała. — Nie, to nie do wiary! Czy ty, głuptasku, w
tej swojej szczęśliwości nie widzisz, co się dzieje na świecie?
Felizitas spojrzała na nią zdziwiona. — Co masz na myśli, mamo?
Pani Rosegg nie była w stanie dłużej trzymać tej tajemnicy dla siebie. Była poza
tym przekonana, że teraz może bez obaw powiedzieć o tym Felizitas. Była już zaręczona
z Heinzem, a ślub miał się odbyć wkrótce. Dlaczego miała żyć dalej w nieświadomości i
stwarzać sobie niepotrzebne problemy.
Spojrzała ze śmiechem na córkę. — Co mam na myśli? Ano to, że będziesz się
musiała przyzwyczaić do tego, że jesteś żoną milionera. Heinz potrafi strzec swojej ta-
jemnicy, ale wkrótce ją wyjawi. Nie troszcz się o jego finanse, jest naprawdę bogatym
człowiekiem i to tym samym, co właściciel plantacji Frank z Sumatry. Tego dnia, które-
go się zaręczyłaś pozwoliłam sobie na małe oszustwo — dla twojego własnego dobra. Ta
informacja od Betty Kramer, że ów pan Frank wrócił na Sumatrę, była wyssana z palca.
Wiem na pewno, że to Heinz jest tym milionerem, nawet jeśli nikt poza mną o tym nie
wie. Wiedziałam co robię, kupując ci tak drogą bieliznę!
Felizitas siedziała oszołomiona. Serce jej biło głośno, a oczy pociemniały. Czuła
się tak, jakby matka wykradła jej spokój z serca i zniszczyła szczęście. Odczuwała drę-
czący niepokój przed następnym spotkaniem z Heinzem. Musiała przed nim grać kome-
dię i zachowywać się nienaturalnie — poza tym nie mogła mu powiedzieć prawdy!
Felizitas potrzebowała dużo czasu, żeby dojść do siebie, a matka miała znowu po-
wód, żeby zirytować się na swoją „głupią" córkę.
Kiedy po tej rozmowie Felizitas spotkała się z Heinzem, od razu zwróciło jego
uwagę, że jego narzeczona jest przygnębiona, jakkolwiek próbowała się opanować. Pa-
trzył na nią z troską.
— Co z tobą, Felizitas? Twoje oczy są smutne i jesteś taka blada. Czy źle się czu-
jesz?
Zmusiła się do uśmiechu. — To nic takiego, Heinz. Boli mnie trochę głowa.
Zmuszenie się do dawnego swobodnego sposobu bycia kosztowało ją dużo. Wsty-
dziła się niezmiernie. Na szczęście Heinz i Walrad byli jeszcze bardziej zajęci. Fabryka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl