[ Pobierz całość w formacie PDF ]

branych ludzi przy wdrażaniu narzuconego programu, interwenci staraliby się
przyspieszyć osiągniecie zaplanowanego stanu społeczeństwa, ujmując ster we
własne ręce.
Z drugiej strony  tolerowanie przez nadzerowców wielu bardzo ludzkich
 choć niewątpliwie ujemnych  cech społeczeństwa i jednostek, stabilizowało
tempo odczłowieczenia na poziomie minimalnym. Przed kosmitami można było
roztaczać od czasu do czasu usprawiedliwienia opóznień, powołujące się na drob-
ne przejściowe trudności techniczne  nie na tyle kłopotliwe, by wymagały ich
interwencji.
Snując rozmyślania nad losem świata w tak ostatecznej znajdującego się opre-
sji, Sneer musiał przyznać nadzerowcom rację przynajmniej w jednej kwestii:
braku alternatywy. To co robili, mogło być oceniane z różnych punktów widze-
nia i z różnymi wynikami. Wobec bezsilności świata zagrożonego potęgą obcych,
przyjęta taktyka była najlepszym wyjściem: dawała nadzieję ludzkiego przeżycia
jeszcze paru pokoleniom. Odraczanie końca świata miało taki sam sens, jak od-
wlekanie nieuchronnej śmierci chorego człowieka, nawet za cenę pewnych szkód
w jego organizmie.
W prostokącie ciemniejącego okna widać było wycinek czystego nieba, na
którym wystąpiły już pierwsze światła jaśniejszych gwiazd. Wiedziony siłą pod-
świadomego skojarzenia, Sneer dotknął lewą dłonią przegubu prawej i stwier-
dził brak bransolety. Natychmiast przypomniał sobie, że pozostała w skrytce przy
bramce kontrolnej, w wejściu do budynku Wydziału  S .
Gwiazdy  piosenka  bransoleta  odtworzył w myśli ciąg skojarzeń,
zbiegając po schodach.
Z niewiadomych przyczyn brak bransolety wpędził go w lekką panikę. Biegł,
by odzyskać ją co prędzej, jakby jej utrata miała oznaczać utratę ostatniej mate-
rialnej więzi z dziewczyną, o której wciąż nie mógł i nie chciał zapomnieć.
Budynek Wydziału  S otwarty był także w nocy. Nadzerowcy czuwali przez
całą dobę, ani na chwilę nie ustając w wysiłkach zmierzających do utrzymania
161
chwiejnego status quo. Od dzisiejszego dnia Sneer także włączony został do tego
nieprzerwanego czuwania. Według szczegółowych instrukcji, które przekazano
mu w sekcji, gdzie go przydzielono, miał zajmować się  obserwacją równowa-
gi . Oznaczało to po prostu wykrywanie i likwidowanie tych wszystkich zjawisk,
które mogłyby owej równowadze zagrozić.
 Nie przejmuj się szczegółami  wyjaśniał Sneerowi dziś po południu kie-
rownik sekcji, energiczny, młody mulat o dobrodusznym spojrzeniu.  Nie wy-
ręczaj policji ani administracji. Poradzą sobie sami, a jeśli nawet nie, to nic nie
szkodzi. Twoje zadanie polega tylko na wychwytywaniu tego, co mogłoby zagro-
zić globalnej równowadze w aglomeracji. Nadużycia i złodziejstwo obywateli,
korupcja urzędników, nieudolność uczonych, głupota funkcjonariuszy niższych
szczebli, wszystko to są błahostki nie zagrażające podstawom istnienia zrówno-
ważonego układu. Powiem więcej, zjawiska te są nawet w wielu przypadkach sta-
bilizatorem, działającym w pożądanym kierunku. Ludzie zajęci drobnymi szwin-
dlami, załatwianiem własnych codziennych spraw i rozwiązywaniem problemów
indywidualnych, nie mają czasu na dociekania o charakterze ogólnym. Jeśli usły-
szysz, że ktoś wiesza psy na zerowcach, mając na myśli Radę i cały aparat admini-
stracyjny, nie reaguj. To dobrze, że podzerowcy mają nas za przyczynę wszelkich
swych kłopotów, że czynią nas odpowiedzialnymi za braki i niedostatki stworzo-
nego przez nas układu społecznego. Dopóki wierzą w tę naszą winę, sytuacja jest
daleka od stanu alarmowego. Ważne jest tylko, by nie mówili ani słowa o kimś, kto
jest nad nami, obojętne, jak sobie tego kogoś wyobrażają. Należy tępić wszelkie
sugestie istnienia Wielkich Obcych. Ludzie nie mający dostatecznej świadomości
całokształtu naszej wspólnej sytuacji, a więc wszyscy oprócz nas, muszą pozosta-
wać w przekonaniu, że Ziemia jest suwerenną planetą, rządzoną przez ludzi lepiej
lub gorzej, ale tylko przez ludzi.
 Niektórzy domyślają się czegoś, żywią pewne podejrzenia  zauważył
Sneer.
 Im więc przede wszystkim należy zamykać usta. To ludzie nieodpowie-
dzialni. Swoimi domysłami, rozpowszechnianymi pośród współobywateli, nie
sprawią niczego dobrego. Mogą jedynie spowodować zakłócenia na skalę dostrze-
galną dla naszych galaktycznych przyjaciół. . .
Sneer zrozumiał sytuację już wcześniej, podczas rozmowy z Szefem Wydzia-
łu. Wyjaśnienia od niego uzyskane doskonale uzupełniały puste dotąd miejsca
w modelu interpretującym mechanizm tak dobrze znanego działania świata Argo-
landu. Obcy przybysze z kosmosu byli tym jedynym brakującym ogniwem, po-
zwalającym rozumieć wszystko, co się tutaj, na Ziemi, dzieje. Aż dziwne, że tak
niewielu spośród mieszkańców aglomeracji dochodzi do podobnych wniosków
i domysłów. Czyżby naprawdę tak byli zajęci codziennością, że nie mają czasu na
zastanowienie? Czy może tak skutecznie działają substancje ogłupiające? Albo
działalność inspektorów równowagi, tępiących każdy przejaw niebezpiecznych
162
spekulacji?
Teraz Sneer rozumiał, dlaczego od wielu, wielu lat  jak sięgał pamięcią 
wyszydzano w masowych publikatorach wszelkie doniesienia o pojawianiu się
nieznanych obiektów na niebie, wszelkie hipotezy dotyczące istnienia jakichś in-
nych rozumnych cywilizacji w zasięgu kontaktu. Autorów takich hipotez publicz-
nie odsądzano od rozumu i wyśmiewano bezlitośnie.
A jednak, nawet wśród podzerowców, zdarzają się tacy, którzy dochodzą do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl