[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Drzwi w końcu przedsionka otworzyły się i stanęła w nich szczupła kobieta
w żółtej aksamitnej sukni. Miała rzadkie, jasnobure włosy, niezadowolony wyraz
twarzy i twarde spojrzenie.
Czego chcesz? zapytała. Tu nie wolno żebrać.
Nie przyszedłem tu dla żebraniny odparł Sparhawk. Przyszedłem po
to, by coś kupić lub w ostateczności wynająć.
Masz pieniądze?
78
Tak.
Pokaż.
Sparhawk sięgnął za swój brudny płaszcz i wyjął kilka monet. Podał je na
wyciągniętej dłoni.
Kobieta przymrużyła chytrze oczy.
Nie waż się o tym nawet myśleć ostrzegł.
Nie jesteś ślepy! powiedziała z pretensją.
Zgadłaś.
Czego więc sobie życzysz?
Przyjaciel poradził mi, bym spytał o Naween.
Ach, Naween. Ostatnio ma duże wzięcie. Poślę po nią jak tylko zapła-
cisz.
Ile?
Dziesięć miedziaków albo pół srebrnej korony.
Sparhawk podał jej małą srebrną monetę i kobieta cofnęła się za drzwi. Chwilę
pózniej wróciła z dorodną brunetką.
To jest Naween. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. Shan-
da uśmiechnęła się lekko do Sparhawka, ale zaraz uśmiech zniknął jej z twarzy.
Odwróciła się i zniknęła w swoim pokoju.
Nie jesteś naprawdę ślepy, co? spytała Naween zalotnie. Miała ze dwa-
dzieścia lat, jej policzki zdobiły zabawne dołeczki. Była otulona w jasnoczerwony
szlafroczek.
Nie zapewnił Sparhawk nie naprawdę.
To dobrze. Nie robiłam tego nigdy przedtem ze ślepcem i nie wiedziała-
bym, czego się spodziewać. Chodzmy na górę. Poprowadziła go w kierunku
schodów. Masz jakieś szczególne upodobania? zapytała uśmiechając się do
niego przez ramię.
W tej chwili chciałbym tylko słuchać.
Słuchać? Czego?
Przysłał mnie Platim. Shanda ma przyjaciela, który tu mieszka osobnika
imieniem Krager.
Myszowaty, mały człowieczek ze słabym wzrokiem?
To on. Wszedł tu przed chwilą szlachcic ubrany w zielony aksamit. Myślę,
że on i Krager właśnie rozmawiają. Chciałbym usłyszeć, co mówią. Czy możesz
to jakoś zorganizować? Uniósł rękę i zdjął bandaże z oczu.
A więc naprawdę nie chcesz. . . ? Zawiesiła głos i wydęła lekko swoje
pełne wargi.
Nie dzisiaj, siostrzyczko. Mam inne sprawy na głowie.
Podobasz mi się, przyjacielu westchnęła. Moglibyśmy bardzo miło
spędzić czas.
79
Kiedy indziej. Dziś zaprowadz mnie w jakieś miejsce, gdzie mógłbym sły-
szeć, o czym rozmawia Krager ze swoim towarzyszem.
Chodzmy na górę. Westchnęła ponownie. Możemy skorzystać z po-
koju Feather. Ona odwiedza właśnie swoją matkę.
Swoją matkę?
Ladacznice też mają matki. Pokój Feather jest obok tego, w którym miesz-
ka przyjaciel Shandy. Jeżeli przyłożysz ucho do ściany, będziesz mógł słyszeć, co
się tam dzieje.
Dobrze. Chodzmy. Nie chcę niczego stracić.
Izba przy końcu korytarza na górze była mała i bardzo skromnie wyposażona.
Na stole płonęła pojedyncza świeca. Naween zamknęła drzwi, a następnie zdjęła
szlafrok i położyła się na łóżku.
To tylko dla pozoru szepnęła ochryple na wypadek, gdyby ktoś nas
podglądał. Albo na wypadek, gdybyś zmienił zdanie. Mrugnęła do niego zna-
cząco.
Która to ściana? zapytał cicho.
Pokazała mu palcem.
Przeszedł przez pokój i przyłożył głowę do szorstkiego tynku.
. . . do mego pana Martela usłyszał znajomy głos. Potrzebuję jakiegoś
dowodu, że rzeczywiście jesteś od Anniasa i że to, co mi powiesz, pochodzi od
niego. To mówił Krager. Sparhawk uśmiechnął się z zadowoleniem i słuchał dalej.
Rozdział 7
Prymas uprzedził mnie, że możesz być trochę nieufny mówił Harparin
swoim kobiecym głosem.
Za moją głowę wyznaczono w Cimmurze nagrodę, baronie powiedział
Krager. W tych warunkach odrobina ostrożności nie zaszkodzi.
Czy rozpoznałbyś podpis i pieczęć prymasa?
Tak.
Tu jest od niego pismo, które potwierdza moją tożsamość. Zniszcz je po
przeczytaniu.
Ani myślę. Martel może mieć ochotę zobaczyć to na własne oczy. Kra-
ger przerwał na chwilę. Czemu Annias po prostu nie spisał swoich instrukcji?
Bądz rozsądny rzekł Harparin. Wiadomość mogłaby wpaść w nie-
przyjazne ręce.
Równie dobrze jak posłaniec. Czy kiedykolwiek widziałeś, co pandionici
robią ludziom, od których chcą wydobyć pewną informację?
Mamy nadzieję, że należycie się zabezpieczyłeś, by tego uniknąć. Krager
zaśmiał się szyderczo.
Rycerze zakonni nie mają szans, baronie. Język mu się trochę plątał.
Moje życie niewiele jest warte, ale to wszystko, co mam.
Jesteś tchórzem.
A ty jesteś. . . tym, czym jesteś. Podaj mi to pismo. Sparhawk usłyszał
szelest papieru.
W porządku bełkotał niewyraznie Krager. To pieczęć prymasa, zga-
dza się.
Piłeś?
Naturalnie. A co innego jest do robienia w Cimmurze? Chyba że się zna
twoje sposoby na zabicie nudy.
Niezbyt cię lubię, Kragerze.
Ja też za tobą nie przepadam, baronie, ale obaj chyba możemy z tym żyć,
co? Przekaż mi wiadomość i odejdz. Twoje perfumy przyprawiają mnie o mdłości.
81
Zapadła drętwa cisza, a potem Harparin zaczął mówić, starannie wymawiając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]