[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ziemi, czy koniecznie musi to oglądać? Nie zdążył właściwie nad tym się zastanowić, zbliżyła
się bowiem do niego potężna, wysoka postać z wąsami i skinęła mu poważnie głową, był to
seńor Domingo Terrazas, z którym rozmawiał wcześniej tego dnia na posterunku w Tulum,
jeden z techników sprowadzonych z Policia Cientifica w Meridzie. Terrazas podał mu kaptur,
parę plastikowych rękawiczek i takich samych ochraniaczy na buty; padało, zorientował się,
że koszula już mu przemokła.
* Oby odnalazł pokój u swego Stwórcy * powiedział potężny policjant i przeżegnał się,
patrząc w stronę leżącego na trawniku człowieka.
* Tan sam...sposób działania? * Fredric próbował zachować spokój.
* Si, claro. Z wyjątkiem psa. * Terrazas otarł wilgoć z wąsów i wrócił do pozostałych.
Casaroja przywołał teraz większość detektywów nad brzeg basenu, gdzie zażądał od nich
szczegółowego sprawozdania, pod parasolem stały dwa małe stoliki i kilka krzeseł; Fredric
założył ostrożnie plastikowy kaptur, wciągnął na nogi plastikowe ochraniacze na obuwie i
spojrzał z powątpiewaniem na lateksowe rękawiczki, czy będzie musiał dotykać ciała?
Nigdy, pomyślał patrząc na kontury czegoś, co musiało być martwym ba*seballistą oraz jego
martwym psem; błysk fleszu fotografa, który sporządzał dokumentację z miejsca zbrodni,
oślepił go na chwilę, podczas gdy szedł powoli i z wahaniem w stronę tego, co zmuszony był
obejrzeć.
Zatrzymał się w odległości metra.
Mężczyzna leżał na plecach.
Górna część jego ciała była obnażona i zakrwawiona.
Ziejąca pustką dziura w piersi.
Głowa nieznacznie odwrócona na bok.
Fredric Drum zupełnie spokojnie przyglądał się zmasakrowanemu ciału leżącemu przed nim
na ziemi, był opanowany, otępiony, intensywny, nieco słodkawy zapach świeżych zwłok i
krwi, wzmocniony dodatkowo przez padający deszcz, nie robił na nim żadnego wrażenia, nie
sposób było wyobrazić sobie, jak wyglądała twarz młodego mężczyzny przed śmiercią, teraz
bowiem cała była zalana krwią, Fredric widział, jak coś migotało w zmasakrowanych
oczodołach za każdym razem, gdy błyskał flesz aparatu, dwie srebrne monety dolarowe,
domyślił się. Fredric zacisnął powieki z przeświadczeniem, że obraz, który próbował teraz
zapamiętać, jeszcze przez dłuższy czas nie będzie dawał mu spokoju, zorientował się, że
policjanci rozmawiający nad brzegiem basenu zamilkli i przyglądali mu się teraz uważnie;
jemu, el doctor de la policia noruega, psicologo, nie zwrócił jednak na to uwagi, okrążył
zwłoki, a tymczasem w jego głowie wciąż powtarzało się jedno słowo: Imix*Imix*Imix.
El jefe del Grupo de homicidos Juan Jose Casaroja zabębnił powoli w blat stołu palcami
jednej dłoni, drugą zaś uniósł butelkę lodowatej Co*rony, którą Fredric wyjął z lodówki, obaj
mężczyzni rozkoszowali się chłodzącym napojem; siedzieli w pokoju Fredrica, dochodził
druga w nocy.
Norweg był stanowczy: gdy oględziny miejsca zbrodni dobiegły już końca i reszta pracy
przekazana została technikom, detektywi zaś wycofali się do Tulum, zażądał natychmiastowej
rozmowy z Casaroja w swoim hotelu, i tak właśnie się stało; szef policji wysadził go przed
wejściem do hotelu, następnie pojechał do domu, by się przebrać, obaj byli bowiem
przemoczeni deszczem; wrócił po niecałej godzinie, siedział teraz naprzeciwko Norwega,
czytając raz po raz krótki, dopiero co sporządzony przez Fredrica tekst:
 TYMCZASOWY SZKIC PROFILU PSYCHOLOGICZNEGO MORDERCY: Przestępca
ma wyrazny cel oraz motyw działania. Nie wybiera swoich ofiar na oślep. Zostawia
wizytówki, które świadczą o tym, że: a) czuje się spokrewniony ze starożytnymi Majami oraz
b) posiada dużą wiedzę na temat ich kultury, jedna z wizytówek, czyli amerykańskie srebrne
dolarówki z wizerunkiem Statui Wolności, może być wyrazem jego nienawiści do
Północnych Amerykanów, z nieznanych jednak przyczyn morderca wybiera swoje ofiary
spośród osób, które są zakorzenione w majskiej tradycji, patrz ofiary numer 1, 5 oraz 6.
Przestępca ma zdecydowanie wyższy od przeciętnego iloraz inteligencji i poczucie wyższości,
jest pewien, że nie zostanie schwytany, prawdopodobnie człowiek ten jest też dobrze
sytuowany, patrz najwyrazniej bogata kolekcja srebrnych dolarówek, monet
okolicznościowych posiadających pewną, choć nieszczególnie dużą, wartość. Ma więc
wyrazny cel działania oraz jasny plan, uderza w dni tworzące określony wzór w majskim
kalendarzu. Morduje tylko w święta majskiej bogini Huracane, to znaczy Imix, Cimi i Etznab,
wpisujące się w starożytny dwudziestodniowy cykl. Przestępca jest przekonany, że ścigający
go detektywi nie zdołają złamać tego kodu. Do mordowania w te akurat dni skłania go jego
wiara lub przesądy. Możliwe jest wobec tego, że należy on do jakiejś ekstremistycznej
majskiej sekty, wciąż kultywującej starą wiedzę i rytuały, chociaż religia nie może tu być
postrzegana jako jedyny motyw działania mordercy. Prawdopodobnie jego motywacja jest o
wiele bardziej złożona. Gdy decyduje się już na morderstwo, wybiera jeden z tych trzech dni.
Jego właściwego motywu powinniśmy dopatrywać się w fakcie, że nie wybiera swoich ofiar
przypadkowo, uderza w wartościowe i szanowane osoby. Kluczowym pytaniem pozostaje
wobec tego: czego według niego mamy się bać ? Prawdopodobny wiek mordercy: od 30 do
50 lat".
Szef policji zmarszczył czoło i postukał się w stroń, patrząc na Fre*drica niemal z
niedowierzaniem.
* jak, do diabła, udało ci się wpaść na ten pomysł z majskim kalendarzem, compańero?
Wybacz, ale mieszkam tu całe moje życie, a o niczym takim nie słyszałem. ** Mężczyzni
przeszli już na ty.
* Historia i języki starożytnych kultur to moje skromne hobby. * Fredric wskazał na książki i
szkice rozłożone po całym pokoju.
* Czy mógłbyś szybko wprowadzić mnie, zupełnego laika, w te kwe
stie, bym potrafił dostrzec to, co tobie udało się zauważyć? * Casaroja zamrugał szybko i z
zapałem, całe zmęczenie zniknęło z jego twarzy.
* Claro * odpowiedział Fredric i skinął głową.
W ciągu następnych trzydziestu minut szef policji został krótko, acz gruntownie zapoznany z
zasadami funkcjonowania majskiego kalendarza i jego niesłychaną dokładnością; Fredric
pokazał mu, w jaki sposób naniósł daty morderstw na szkic dwudziestodniowego cyklu, tak
by pokrywały się z trzema dniami poświęconymi bogini Huracane; Casaroja okazał się
bystrym i pojętnym uczniem.
* Odkryłem to zupełnie przypadkowo * powiedział Fredric, upijając łyk ze swojej butelki
piwa. * Zajmowałem się właśnie tym tekstem i dla zabawy postanowiłem wpisać daty
morderstw w majski kalendarz.
* Nie wierzę, by to był czysty przypadek * uśmiechnął się szef policji * mam za to zaufanie
do twojej wiedzy i umiejętności, znacznie przekraczających horyzonty nas, prostych
policjantów. Masz może jeszcze jedno piwo?
Otworzyli po butelce, rozmawiając o zajściach tego wieczora i tej nocy, o oględzinach
miejsca zbrodni; Fredric ze zdziwieniem zauważył, że zaczyna przybierać profesjonalną,
pełną dystansu postawę do makabrycznych okoliczności, w jakich znajdował się nie dalej jak
godzinę temu, wspomnienie o martwym baseballiście w ogóle nie sprawiało mu przykrości,
było tylko elementem dekoracji w wielkim przedstawieniu, które za wszelką cenę należało jak
najszybciej zakończyć.
* To miejsce zbrodni miało w sobie coś zupełnie nowego * stwierdził szef policji w
zamyśleniu.
* Myślisz o psie, martwym psie obronnym?
* Właśnie. El perro. Bardzo agresywna rasa. Wytresowany tak, by napadał na intruzów.
Leżał obok zamordowanego. * Casaroja skinął głową i posłał Fredricowi pytające spojrzenie.
Pies leżał obok zamordowanego, powtórzył Fredric w myślach; jeśli został zabity w tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl