[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Podmuchy wiatru owijały jej sukienkę wokół bioder, uwydatniając zgrabny
tyłeczek. Taylor uśmiechał się. Podobała mu się taka  zrelaksowana, bez
wiecznego wyrazu troski na twarzy. Tak, ona zasługuje na lżejsze życie.
Tylko że on nie jest w stanie jej go zapewnić. -
Obserwował scenkę jak z ilustracji książek dla dzieci. Fakt, takie rzeczy
znał jedynie z obrazków. Jego dzieciństwo nie przypominało ich w
najmniejszym stopniu. Zdjęcia, które teraz robi Shelby, będą z pewnością
52
R
L
T
wspaniałe. Tylko czy on je zobaczy?
 Głupi jesteś!
 Nikt cię nie lubi!
Te mało przyjemne wypowiedzi przeszkodziły Shelby w koncentracji
na fotografowanym obiekcie.
 Nie znosimy cię!
Odsunęła obiektyw od oka i spojrzała na grupkę chłopców
zgromadzoną wokół jednego z nich, najmłodszego wiekiem.
Taylor uprzedził jej reakcję.
 Co tu się dzieje?  zapytał, kładąc rękę na ramieniu prześladowanego
dziecka.
Chłopcy spuścili oczy.
 No, pytam, co jest?  Mówił spokojnie, lecz stanowczo.
 Bo on zawsze wszystko psuje. Nie umie grać  bąknął jeden z malców.
 Aha, rozumiem. A wy wszystko robicie bezbłędnie, tak?
 No nie, ale...
 Właśnie. Więc może pozwolicie, że ja i...
 Charlie  wymamrotał odtrącony chłopak.
 Więc może ja i Charlie stworzymy drużynę i będziemy grać
przeciwko wam?  zaproponował Taylor.
 To niesprawiedliwe  zaprotestował najgrubszy chłopiec, przywódca
grupy.  Pan jest dorosły.
 Tak samo niesprawiedliwe jest napadać w kilku na jednego. A może
lepiej zagracie w coś, w co i Charlie potrafi grać?  Taylor spojrzał na
chłopca.
 Jestem niezły w kosza  odparł Charlie znacznie pewniejszym głosem.
 Zwietnie, chodzmy na podjazd. Tam jest zawieszony kosz do gry.
53
R
L
T
 Ale ja nie lubię koszykówki  sprzeciwił się grubasek, lider grupy.
 A to dlaczego?  zapytał Taylor.
 Bo jest kiepski  wyjaśnił wysoki chudzielec.
Taylor wymownie spojrzał na prowodyra.
 No dobra, poszukajmy piłki  zaproponował ten po chwili.
Shelby z rozbawieniem patrzyła, jak cała gromadka udaje się w
kierunku podjazdu.
Taylor stał z boku i patrzył w dal niewidzącym wzrokiem. Oddychał
szybko i płytko. Co się z nim dzieje?
 Taylor?
Brak odpowiedzi.
 Taylor? Wszystko w porządku?
 Taaa, jasne.
 Wiesz, byłam pod wrażeniem, jak sobie poradziłeś z tymi urwisami.
Można by pomyśleć, że równolegle z medycyną studiowałeś psychologię
dziecięcą.
 E tam, nic takiego  odburknął ze zwykłym u niego lekceważeniem.
Niech mówi, co chce. Ona widzi, że coś jest na rzeczy.
 I co, było aż tak beznadziejnie?  pytała Shelby, gdy drogą rozjaśnioną
blaskiem latających wokół gromadnie świetlików wracali do domu.
 Nie mówiłem, że będzie kiepsko.  Taylor włożył ręce do kieszeni. 
Ale fakt, było inaczej, niż się spodziewałem.
 To znaczy?
 Nie myślałem, że twoi sąsiedzi tak szybko mnie zaakceptują. Z moich
doświadczeń wynika, że ludzie w małych miasteczkach są bardzo krytyczni.
 Naprawdę? Ja dorastałam w małym mieście i pamiętam, że wszyscy
bardzo się wspierali.
54
R
L
T
 Widocznie ja mieszkałem za torami  powiedział Taylor z przekąsem.
 Co masz na myśli?  Spojrzała mu w twarz.
 Nic, po prostu nie każdy miło wspomina dzieciństwo w małej
mieścinie.
 Powiedz, co ci leży na wątrobie.
Taylor rozejrzał się wokół, jakby czegoś szukał. Czego? Właściwych
słów? Odpowiedzi?
Lekko dotknęła jego przedramienia. Było ciepłe, twarde i... takie
męskie.
 Nie różnimy się od siebie aż tak bardzo  zaczął mówić powoli,
dobierając słowa.  Ja dorastałem w miasteczku takim jak to, tyle że w
Kentucky.
 Naprawdę? Nigdy bym się nie domyśliła.
 1 wcale bym tego nie chciał. Nie każdemu się do tego przyznaję.
 Ale dlaczego?  Nie potrafiła ukryć zdumienia.
 Wiele trudu kosztowało mnie, żeby pozostawić to wszystko za sobą 
uciął, odwracając się do niej.
 A co się właściwie stało?  zapytała spokojnie.
Patrzył w dal zimnym kamiennym wzrokiem. Szedł, a Shelby z trudem
dotrzymywała mu kroku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl