[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bez względu na to, co mówit Przecież nie rozdzielił ich okrutny los ani żaden kataklizm. To on odszedł, taki
był jego wybór. Nawet gdy wrócił prawie trzy lata temu, nie zrobił nic, by wszystko naprawić, by mogła
wrócić do jego życia. Było jasne, że nie powodował nim nagły poryw uczucia.
- A więc co? - zastanawiała się.
Raz się sparzywszy, potraktowała cynicznie jego motywy. Może rozważano jakiś projekt budowlany, do
którego realizacji była potrzebna jej ziemia. Przed laty kupił za bezcen setki akrów od farmerów, którzy znalezli
się w kłopotach finansowych. Człowiek wykorzystujący kłopoty innych, aby robić interesy, był wystarczająco
bezwzględny, zdolny do wszystkiego. Jak daleko był gotów się posunąć? Do małżeństwa? Może chciał się tylko
wkraść w jej Å‚aski, czekajÄ…c na jakÄ…Å› katastrofÄ™· Szczęśliwie dla niego, nie musiaÅ‚ czekać zbyt dÅ‚ugo.
Przysięgła sobie jednak, że tym razem trafiła kosa na kamień. Jej ojciec nie uległ jedenaście lat temu, a dzisiaj
ona byÅ‚a w lepszej sytuacji, nawet pomimo zniszczeÅ„ wyrzÄ…dzonych przez burzÄ™·
Steven nie wiedział, że studiowała na zaocznych kursach rolniczych. Wiele się nauczyła. Ostatnie lata były dla
niej dobre. Miała najlepsze plony kukurydzy. Nawet ubiegłego roku, kiedy sporo wydała na nowe technologie i
sprzęt rolniczy i wynajęła solidnych pracowników do pomocy Loganowi, udało jej się coś odłożyć na czarną
godzinę. Steven sam jej powiedział, że pan Hogan był dumny z jej osiągnięć. Było nieprawdopodobne, by
bankier odmówił jej dodatkowych pieniędzy. Może zdążyłaby wysiać poplony i jeszcze w tym roku coś
zwrócić.
Przyrzekła sobie, że pewnego dnia odKupi ziemię, którą była zmuszona sprzedać Stevenowi. Ten cel
przyświecał jej od owego dnia, gdy w banku doznała upokorzenia. To był poważny, choć trudny do uniknięcia
błąd. Nie zamierzała go powtarzać ulegając teraz jego czarowi i sprzedając mu resztę. Zamiast tego postara się
odkryć jego prawdziwe motywy.
Znowu zadzwoniÅ‚· telefon, tej nocy dzwoniÅ‚ bez przerwy. ZignorowaÅ‚a to.
Dzwonek nie ustawaÅ‚, w koÅ„cu chwyciÅ‚a za sÅ‚uchawkÄ™·
- Zostaw mnie w spokoju!
- Lara? - W burkliwym, charakterystycznym głosie Terry Simmons brzmiała niepewność.
Lara westchnęła.
- Terry, przepraszam.
- Dobrze siÄ™ czujesz?
- Bywało lepiej - odpowiedziała szczerze.
- Słyszałam, że burza w twojej okolicy narobiła dużo szkody. Co tam u was?
- Dom i stodoła w porządku. Najgorzej pola.
- Czy mogę w czymś pomóc?
- Nie, dziękuję. Wybieram się właśnie do miasta załatwić parę spraw. Prawdopodobnie zajdę do banku. Z
reakcji pana Hogana zorientuję się, w jakich jestem naprawdę kłopotach.
- Może byśmy się spotkały na lunchu? Wygląda na to, że trzeba podnieść cię na duchu.
Lara zawahała się, ale zdała sobie sprawę, że potrzebuje otuchy, a może nawet matczynej rady.
- W połudlnie u Beaumontów?
- Dobrze. Do zobaczenia.
Odłożywszy słuchawkę Lara natychmiast wyszła z domu i pojechała do miejscowego sądu zorientować się, jak
przebiegał ostatnio obrót nieruchomościami i czy planuje się jakieś inwestycje budowlane w okolicy.
W sądzie odnalazła Franklina Dennisona. W zsuniętych na czubek nosa okularach o grubych szkłach, siedział
obłożony op~słymi, zakurzonymi tomami rejestrów ziemskich. Zamrugał oczyma, gdy do niego przmówiła, a
zrozumiawszy ją uśmiechnął się. Jego szczupła, pociągła twarz pokryta była zmarszczkami.
- Co cię tu sprowadza, Laro? Nigdy nie pokazujesz się w mieście o tej porze roku. Zazwyczaj jesteś zbyt zajęta
na farmie. Dziewczynki sÄ… ciÄ…gle u ciebie?
- Nie. Wróciły do Kansas City z Tomrnym i Megan.
Pokręcił głową z dezaprobatą.
- To kawał drogi. Rodziny za daleko się włóczą w dzisiejszych czasach, jeśli chcesz wiedzieć.
- Tommy'emu trafiła się dobra okazja. Prawdę mówiąc, sądzę, że postanowił rnnie denerwować. Chociaż nie
chciał mieć nic wspólnego z życiem na farmie, to przecież miał własne poglądy na temat gospodarowania.
Dopóki tu był, musieliśmy się o to spierać. Greg nie jest taki. Wątpię, czy by zauważył, nawet gdyby wszystko
było zapuszczone, o ile nie przeszkadzałoby mu to w jego malowaniu tam w Colurnbus.
- Skąd się wzięła u niego ta żyłka artystyczna?
- zastanawiał się Franklin. - Twój tata nie umiał
Bawet posiać zboża w linii prostej, nie mówiąc już o jej narysowaniu, a twoja mama była tak rozsądna i
praktyczna, jak sobie tylko można wyobrazić.
- Ale po śmierci mamy znalazłam trochę jej rysunków. Jej bazgrołów, jak je nazywała. Były dobre. Szkoda, że
nigdy nie pracowała nad swoim talentem. - Tylko rodzina się dla niej liczyła. Byłaby z ciebie bardzo dumna,
Laro. DziÄ™ki tobie ci chÅ‚opcy wyroÅ›li na ludzi. Ty też bÄ™dziesz wkrótce dobrÄ… mamÄ…·
- Zrobiłam to, co musiałam - powidziała nagle zniecierpliwiona tą pogawędką. Franklin wyraznie wyczuł coś w
jej głosie.
- Nie przyszÅ‚aÅ› tu- po to, żebym ciÄ™ poghiskaÅ‚ po główce, prawda, dziewczyno? - Nie obraziÅ‚ siÄ™·
- W czym ci mogę pomóc?
- Chciałabym spojrzeć w twoje rejestry transakcji gruntami.
Odgarnął z czoła gruby kosmyk siwych włosów i spojrżał na nią z ukosa.
- Boże, mamy tego mnóstwo. Ile roczników chcesz sprawdzić?
- Może ostatnich pięć lat.
- Czy szukasz czegoÅ› konkretnego?
- Sama nie wiem. Chcę tylko sprawdzić swoJe podejrzenia.
Po dwóch godzinach przeglądania kartoteki była kompletnie wyczerpana, w ustach jej wyschło, litery skakały
jej przed oczyma. Stwierdziła, że Steven był właścicielem wielu nieruchomości, ale były one rozrzucone po
całym hrabstwie. Nic nie wskazywało na to, by planował jakiekolwiek inwestycje budowlane. Nie było też
zarejestrowanych żadnych podań o przekształcenie terenów'z zabudową willową lub gruntów rolnych w centra
handlowe, przemysłowe bądz nawet o przeznaczenie ich pod zabudowę mieszkaniową
Westchnąwszy podziękowała Franklinowi i poszła do redakcji gazety na drugą stronę ulicy. Z Peterem
Grimesem, wydawcą tygodnika, chodzili razem do szkoły. Potem wyjechał do stanu Ohio, studiował
dziennikarstwo, po czym przejął gazetę, którą założył
. jego ojciec. Do jego rodziny należały podobne gazety lokalne w północno-zachodniej części stanu.
Znalazła Petera w drukarni, szykował odbitki szczotkowe kolejnego wydania.
- Jesteś zajęty? - spytała, kiedy w końcu spojrzał na nią i zauważył,. że go obserwuje.
Uśmiechnął się kwaśno.
- Matt się zaziębił. Pytam się, kto łapie zaziębienie w lecie? Najwyżej w lutym, kiedy jest ponuro i możesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]