[ Pobierz całość w formacie PDF ]

było zatracić w tych oczach.
 Ubierz się  rzucił szorstkie polecenie, wychodząc z
pokoju.
 Nie pomożesz mi uprzątnąć tego bałaganu?
Wypowiedziana zachęcająco, ze śmiechem prośba dosięgła
go już w korytarzu. Zastanawiał się, ile jeszcze razy Gabrielle
będzie próbowała igrać z ogniem.
 Pózniej.  Może, kiedy złoży śluby czystości,
pomyślał.
Wrócił do swojego pokoju, porwał ubranie i niemal biegiem
przebył przestrzeń dzielącą go od łazienki. Po drodze obrzucił
nieprzyjaznym spojrzeniem wannę i przyrzekł sobie, że kiedy
tylko będzie miał na to pieniądze, w każdym z mieszkań
zainstaluje prysznic... nawet gdyby mógł tam podłączyć jedynie
zimną wodę. A i tak, przewidywał, w najbliższych tygodniach
będzie musiał brać wyłącznie zimne kąpiele.
Gabrielle była zupełnie zdezorientowana. Zaskoczył ją ten
gwałtowny odwrót Paula. Początkowo nie zauważyła, żeby był
aż tak wściekły. Inaczej przecież nie drażniłaby go, kiedy
przyszedł jej na pomoc. Co go, u licha, tak wytrąciło z
równowagi? Przecież nie chciała tego, co się stało. A i tak z
77
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
czasem prawdopodobnie wyzwoliłaby się z tej pułapki sama. Na
miłość boską, nawet nie uszkodziła tych poobijanych, starych
grzmotów, które on nazywa meblami! A w końcu ile może
kosztować wstawienie nowej szyby?
Chyba że ta gwałtowna zmiana jego nastroju  od
zaniepokojenia i troski do irytacji  wzięła się z naładowanej
elektrycznością atmosfery, jaka się między nimi wytworzyła.
Jeszcze teraz wokół niej błyskały iskierki. Ale puls powoli się
uspokajał.
Cóż, można jedynie próbować nie zwracać na to uwagi. Po
prostu oboje nie mogą pozwolić, żeby taki nastrojowy, czarowny
wieczór, jak poprzedni, kiedykolwiek się powtórzył. A ponadto
ten ranek dał pewną wskazówkę: nie powinni raczej przebywać
w tym samym pomieszczeniu  nawet w biały dzień. I jeszcze
jedno  skoro Paul tak nieswojo czuje się w jej towarzystwie, to
może jednak zdecyduje się przenieść na dół.
Snując takie myśli włożyła dżinsy i miękki różowy sweter;
dopiero teraz odważyła się wejść do kuchni, żeby sobie zrobić
kawę. Usłyszała, jak Paul rzucał w łazience przekleństwami.
Kiedy otworzył gwałtownie drzwi i dostrzegł ją stojącą przy
kuchence, odwrócił wzrok i z wściekłą miną przeszedł obok niej
bez słowa. W chwilę pózniej usłyszała trzaśniecie frontowych
drzwi.
 Domyślam się, że nie ma ochoty na śniadanie 
wymamrotała, przepatrując lodówkę w poszukiwaniu czegoś, co
nadawałoby się do zjedzenia. Wygrzebała bochenek chleba,
którego dni świetności zdecydowanie dawno już minęły.
Znalazła też paczkę mielonki  z wyschniętymi, zawiniętymi
78
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
brzegami. Właściwie jedyną rzeczą, o której można było sądzić,
że została zakupiona nieco pózniej niż w epoce kamienia
łupanego, była butelka ketchupu. Gabrielle westchnęła ciężko i
zasiadła w pokoju nad kawą.
Paul wrócił, zanim zdążyła upić pierwszy łyk. Trzymał w
ręku niedzielne wydanie gazety i torbę, którą zaraz położył na
skrzynce po pomarańczach.
 Rogaliki  zakomunikował oschle.  Gdybyś chciała.
 Dziękuję.
 Zostało trochę kawy?
 Na kuchence.
 Dziękuję. Dolać ci? Bo idę do kuchni.
 Nie, dziękuję.
Ten wersal zaczął jej działać na nerwy. Chwyciła jedną
część gazety i skryła za nią twarz. Nagłówki, mimo że nie
zapowiadały dobrych wiadomości, były na pewno mniej
przygnębiające niż ta niezręczna ostrożność, z jaką się
wzajemnie traktowali.
A jednak kiedy wrócił do pokoju, spytała grzecznie:
 Chcesz przejrzeć tę część gazety?
 Nie. Przeczytam najpierw wiadomości sportowe z
ostatniej strony.
 Dobrze.
Kiedy skończyła przeglądać swoją część, sięgnęła po resztę
gazety. Ich ręce spotkały się. Oboje wzdrygnęli się, jak gdyby
poraził ich prąd.
 Przepraszam  powiedzieli jednocześnie.
79
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Gabrielle zastanawiała się, czy ich dalsze stosunki będą
przypominały permanentną zimną wojnę, raz po raz
zaostrzającą się bez wyraznego powodu. Już otwierała usta,
żeby sprowokować jakieś spięcie, ale na widok groznej miny
Paula porzuciła ten zamiar. Chwila nie była odpowiednia.
Podniosła się, zabrała swoje nakrycia do kuchni i umyła je.
Kiedy szła do swojego pokoju, Paul zawołał ją. Stanęła w
drzwiach saloniku.
 Tak?
 Wybacz mi. Nie powinienem był wobec ciebie być tak
nieprzyjemny.
 Nie ma sprawy  odrzekła. Kiedy powrócił do lektury
gazety, najwidoczniej zadowolony, że przeprosiny ma już z
głowy, Gabrielle cofnęła się do korytarza, poirytowana, ale też
zarazem zaintrygowana jego zachowaniem. Jego słowa
rozładowały trochę sytuację, ale z pewnością nie rozjaśniły jej.
Fakt, że nie umiała się w tych okolicznościach odnalezć
świadczył, że nie jest w najlepszej formie.
Czas mijał, a Paulowi humor wcale się nie poprawiał,
mimo że w końcu przyszedł pomóc jej poustawiać meble i
pozbierać kawałki szkła. Prawie ze sobą przy tym nie
rozmawiali, a jeśli już, to wymieniane uwagi brzmiały
nadzwyczaj uprzejmie. Kiedy skończyli, Paul narzucił na siebie
kurtkę i skierował się w stronę drzwi.
 Dokąd idziesz?  spytała, ale w chwilę pózniej już
tego żałowała, bo to przecież nie była jej sprawa.  Pytam na
wypadek, gdyby ktoś dzwonił  próbowała wybrnąć z sytuacji.
 Idę po nową szybę do okna.
80
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
 Więc pozwól, że dam ci pieniądze.
 Ja ją wybiłem i ja za nią zapłacę.
 Ale zrobiłeś to przeze mnie.
 Nie ma o czym mówić, Gaby. Siedz sobie tu, odpręż
się. Poczytaj gazetę, albo coś innego.
 A zakupy?
 Zakupy?
 Mieliśmy iść dziś do sklepu. Ale może wolisz pójść
sam.
Westchnął ciężko.
 Ubieraj się. Równie dobrze możemy iść teraz.
Właśnie miała przypomnieć mu, że nie zrobili listy, ale po
raz drugi tego dnia zrezygnowała ze swojej kwestii. Jeśli nawet
o czymś zapomną, kupią to kiedy indziej. Wykluczone, aby w
takim nastroju Paul chciał dyskutować, co jest lepsze  zielony
groszek czy brokuły.
W samie Paul pochwycił wózek i manewrując nim zręcznie
parł naprzód wąskimi, zatłoczonymi przejściami, w stronę półek
z nabiałem.
 Będziemy wybierać rzeczy w drodze powrotnej.
 Ale nabiał powinno się kupować na końcu 
protestowała.
 Czemu?
 Aatwiej się psuje.
 Nie wiedziałem, że zamierzasz tu spędzić całe
popołudnie.
Spojrzała na niego.
81
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
 Dobrze. Niech będzie. Co chcesz wziąć?  spytała,
sięgając po kostkę masła i trójkącik brie. Paul zdjął z półki
paczkę cheddara i kubek margaryny.
 Jajka?  spytała.
 Tak.
Wyciągnęła rękę po te z brązową skorupką. Pokręcił
zdecydowanie głową.
 Jajka powinny być białe.
 Przecież nie jesz skorupek. Co za różnica?
 Skoro nie ma różnicy, to wez białe.
Wzięła sześć takich i sześć takich, po czym
majestatycznym krokiem podążyła do działu, nad którym
wisiała tablica:  Mąka, cukier, kasza . Kiedy Paul przyturlał za
nią wózek, miała już w ręku pudełko otrąb owsianych.
 Co to?  dopytywał się nieufnie.
 Otręby. Bez cholesterolu.
 Ja jadam płatki kukurydziane.
 A nie możesz raz spróbować tego?
 Zawsze jadłem płatki kukurydziane.
Gabrielle zrezygnowana machnęła ręką.  Dobrze. Skoro
tak się do nich przywiązałeś, wezmiemy płatki kukurydziane.
Miał jakiś dziwny grymas na twarzy. Poczuła, że lody
między nimi jakby trochę stopniały.
Przypomniała sobie siwy już ze starości bochenek chleba w
lodówce.
 Trzeba też pomyśleć o pieczywie,
Pokiwał głową.
82
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Westchnęła ciężko.  Wezmiemy pszenną bułkę i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl