[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Posłuchaj no, Angelo. Dosyć tego obijania się. Powinna pójść do paru specjalistów i dowiedzieć się, co
robią nie tak.
Calorino wniósł na tacy wysoką szklankę, wiadereczko z lodem i dzbanek herbaty, w której prócz kostek
lodu pływały plasterki cytryny. Napełniwszy szklankę, podał ją Angelowi, po czym skłonił się obu
mężczyznom i odszedł.
- A więc? - spytał consigliere.
- Mamy wiele do przemyślenia, Angelo.
- Powiedz mi tylko ogólnie, w jakim kierunku kombinujesz, Corrado.
- Każdy powinien próbować wykorzystać daną mu szansę, prawda? A ja spędziłem całe życie, zmagając się
z przeciwnościami. Przyszłość jest coraz bliżej, Angelo, otacza nas i lada chwila poczujemy, że nie mamy
dokąd iść. Zresztą być może wkrótce w ogóle nas nie będzie. Ale póki jesteśmy, musimy skoncentrować się
na walce o przetrwanie.
- Corrado, powiedz mi wreszcie, co ci chodzi po głowie.
- Zamierzam spisać, testament. No, może nie całkiem formalny, bo bez prawnika i problemów z podatkami,
w każdym razie będzie to ostatnia wola, której świadkami będziecie ty, Amalia i może jeszcze nuncjusz
papieski. Napiszę, jak macie poukładać różne sprawy, kiedy mnie nie będzie - tak na wszelki wypadek.
Angelo skinął głową.
- Napiszę i to, że nie życzę sobie wielkiego pogrzebu. Właściwie to nie życzę sobie nawet małego. Powiem
ci, kto ma przyjść: ty, Charley, Mae, Amalia i Eduardo.
- Dlaczego wymyśliłeś sobie akurat coś takiego?
- Chcę być w piachu, zanim gazety dowiedzą się o mojej śmierci. Nie chcę ściągać na pogrzeb telewizji i
FBI. Musimy chronić Eduarda i Charleya. Kapujesz?
- Jak to „chronić"?
- Nie chcę, żeby na moim pogrzebie Eduardo stał przed kamerami u boku przedstawicieli wszystkich rodzin
z całego kraju. Mam wobec niego wielkie plany. A Charley będzie jego następcą, nie zapominaj o tym.
Angelo wzruszył ramionami.
- Jeżeli masz jakiś pomysł na to, jak to zrobić - rzekł don Corrado, jakby sam nie obmyślił już wszystkiego
w najdrobniejszych szczegółach - to napiszę też, że Charley ma przejąć interesy po Eduardzie.
- Jeżeli j a mam jakiś pomysł? Co chcesz przez to powiedzieć?
- Na początek: w jaki sposób odsunąć Eduarda?
- Odsunąć?
- Spokojnie, już to rozpracowałem. To łatwe - będzie kandydował na prezydenta w następnych wyborach.
- Na prezydenta? - powtórzył Angelo, mrugając nerwowo. - Eduardo?
- Kampania pochłonie go bez reszty, nie będzie miał czasu na inne sprawy.
- Do wyborów zostały trzy lata.
-
Potrzebujemy roku, żeby Charley zdążył z robotą, o której ci opowiem. Poza tym Eduardo musi
wprowadzić go w swoje interesy, a potem przez dwa lata będzie krążył po kraju, prowadząc kampanię...
- Ależ... Jezu.
- Coś ty taki nerwowy? On i tak nie wygra. Będzie jednym z dziewiętnastu kandydatów, którzy startuj w
wyborach tylko po to, żeby odwrócić uwagę ludzi od ważniejszych spraw. W starym kraju mamy
dziewiętnaście partii i po dwóch kandydatów z każdej, tutaj są dwie partie i dziewiętnastu kandydatów.
Gdzie tu sens? Eduardo będzie trzecią stroną. Zaszczytne zadanie.
- Ale z jakiego zaplecza ma startować? Jak dotąd grał do wszystkich bramek!
- No to niech startuje pod hasłem zrzeczenia się stanowiska na rzecz Rona i Nancy, jeśli wygra! - parsknął
Corrado. - Kogo obchodzi zaplecze?
- Wiesz co? To całkiem niezłe zaplecze. Doskonałe! Jezu, ależ to będzie piękne pożegnanie z Eduardem!
Lepszego nie mógł sobie wymarzyć.
- I wtedy zrobimy z niego prokuratora generalnego.
- Z którejkolwiek strony by na to spojrzeć, to najważniejsza fucha w całym wymiarze sprawiedliwości... -
Dopiero teraz dotarł do Angela sens słów najstarszego z Prizzich. -Jasna dupa, Corrado! To rewelacja!
- Problemem jest przejęcie interesu przez Charleya -stwierdził don Corrado. - Po trzydziestu pięciu latach
legalnej pracy Eduardo jest filarem tego kraju.
- Zaraz, zaraz... Skoro Charley przejmuje interes po Eduardzie, to kto zajmie się działką Charleya?
- Nikt. I to właśnie jest piękne. Operacje uliczne nie będą nam potrzebne. Oddamy je - dział za działem - w
użytkowanie temu, kto zapłaci najwięcej.
- Słuchaj, Corrado, to się nie uda. Franchising takich spraw jak odzyskiwanie znaczków pocztowych, lewe
karty kredytowe, wyścigi konne czy handel, nawet te nowe orgie, sam w sobie nie jest zły, ale w Nowym
Jorku to się nie uda.
- Dlaczego?
- Ludzie nie nazwali tego miasta Wielkim Jabłkiem bez powodu. To nie jest byle dziura. Obroty są tu
większe niż w całej reszcie kraju. Gdy tylko tutejsze rodziny dowiedzą się, że chcesz oddać w użytkowanie
operacje uliczne, pomyślą, że jesteś skończony, i ruszą przeciwko tobie.
- Nie ruszą.
- Dlaczego?
- Dlatego, że każę Charleyowi zorganizować oddział poborców - paruset żołnierzy zaprawionych w robocie
- którym będzie dowodził Santo Calandra. Klienci będą wiedzieli, że jeśli zachce im się nas wydymać, będą
tu mieli prawdziwą wojnę. Nawet oni zrozumieją prosty fakt: po co walczyć o coś, co możesz kupić? W ten
sposób wszyscy się wzbogacą. Do nas należą największe terytoria: Brooklyn, Queens, Long Island i Staten
Island. Oddamy je w użytkowanie innym, niech się zabijają o każdego centa. Prawdziwym problemem jest
przekazanie Charleyowi interesów Eduarda.
- Dlaczego tak sądzisz?
-
Eduardo jest kapłanem trzech religii: przemysłowcem, filantropem i uznanym bankierem. A także
mecenasem sztuki, prawnikiem, facetem po studiach, właścicielem mercedesa, ozdobą towarzystwa i
wszystkim innym, czym powinien być wielki człowiek. A Charley jest problemem.
- O co ci chodzi?
- Na szczęście jest twoim synem i mężem mojej wnuczki. Eduardo ma już pewnie ze sześćdziesiąt pięć lat, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl