[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze do szkoły. Przypuszczam, \e około sześciu.
Staś miał malutkie mieszkanko prawie w centrum Londynu. Wspomnienia z tamtego okresu
są dość niewyrazne i mieszają się na tyle, \e trudno zachować chronologię. Najwa\niejsze są
zapachy. Ju\ na Dworcu Wiktorii poczułam zapach zgnilizny" Zachodu, jak\e miły w
porównaniu z dworcowym aromatem proletariackiej rzeczywistości. Pierwsza wizyta u Stasia
to same cudowne zapachy. Jego woda po goleniu, jego dom, sklepy i poznani ludzie. Ich
samych nie pamiętam, ale zapamiętałam zapach. Najwa\niejszą jednak konsekwencją tej
pierwszej wizyty u brata mojej mamy była nasza pózniejsza ze Stasiem przyjazń, która
przetrwała a\ do jego śmierci w 1993 roku. Choć mieszkał daleko, był moim największym i
najlepszym przyjacielem, zastąpił mi ojca, gdy mój rodzony rozstał się z mamą. Myślę, \e
Stanisław Ferster był kimś w rodzaju anioła zesłanego na ziemię, aby pokazać ludziom, co
naprawdę znaczy być dobrym.
Właśnie pomyślałam, \e mo\e to wpływ naszych kanonizowanych przodków.
A\ trudno w to uwierzyć, ale w mojej rodzinie są dwie osoby uznane za święte. Zwięta
Urszula Ledóchowska, kuzynka
109
pradziadka Adama, i ojciec Melchior Fordon, spowiednik ojca Maksymiliana Kolbego, wujek
mojej babci Beby. Ksiądz Fordon powiedział kiedyś malutkiemu jeszcze Stasiowi, \e na
Sądzie OstatecznymPan Bóg odbierze ludziom mowę, a pozwoli mówić zwierzętom, i to one
będą świadczyć o nas. To piękne V mądre. Taki był ojciec Fordon. Kiedy którejś nocy
złodziej myszkował po jego mieszkaniu, ksiądz obudził się i powiedział: Ja ci pomogę
szukać, synu, jak coś znajdziemy, będzie twoje". Nie miał nic, bo wszystko oddawał
potrzebującym. Gdy zmarł, nie mieli go w czym pochować, a nie wypadało ubrać go w
pocerowaną, wypłowiałą sutannę i dziurawe buty.
Dotychczas niespecjalnie interesowałam się tym, co teraz wydaje mi się bardzo wa\ne. Mam
przodków po mieczu i po kądzieli", mówiąc językiem Henryka Sienkiewicza, do których
modlą się inni. Zwięta Urszula Ledóchowska została wyniesiona na ołtarze przez człowieka,
który odmienił świat, papie\a, największego z papie\y, Polaka Jana Pawła II. Proces
kanonizacyjny ojca Melchiora Fordona właśnie się toczy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę,
\e to, co opowiadała mi Beba, nie uleciało gdzieś w siną dal. Zostało w głębi duszy. Mo\e to
dzięki ojcu Fordonowi zawsze czułam
Ojciec Melchior Fordon, spowiednik,
ojca Maksymiliana Kolbego, wujek m°jej babci Beby, ok. 1920.
obrzydzenie do ka\dej formy dyskryminacji. Beba mówiła, \e na pogrzebie ojca Fordona byli
wszyscy śydzi z Grodna i okolic. To on wstawiał się za nimi w okresie nasilenia
antysemityzmu. Pomagał im, nie dbając o konsekwencje. Na przykład widziano go, jak
dzwigał z śydówką cię\ki kosz. Uczył, \e trzeba się pochylić nad ka\dym, kto tego
potrzebuje, nie bacząc na wyznanie czy kolor skóry. Ja dodałabym i na gatunek".
Chocia\ \ycie Stasia nie we wszystkim mogłoby słu\yć za wzór świętości, to jego serce na
pewno było święte. Często powtarzał, \e jeśli ktoś o coś prosi, to znaczy, \e jest w potrzebie, i
jeśli się ma, to trzeba mu dać. Tak robił przez całe \ycie i dlatego sam nic nie miał.
Zawdzięczam mu bardzo du\o, a największym darem były wszystkie wspólne chwile,
wieczory w jego mieszkanku, przy elektrycznym kominku, gdy popijaliśmy scotcha i Staś
snuł wspomnienia. O Grodnie, jak huśtał małą Zosieńkę w kołysce i kiedyś wyleciała jak z
procy. Na szczęście była w beciku i miała miękkie lądowanie. O Syberii, kiedy za kradzie\
bochenka chleba siedział w izolatce, ziemiance, bez jedzenia i picia. O generale Andersie,
dzięki któremu nosił polski mundur. O Monte Cassino, o przyjaciołach i dziewczakach"
dziewczynach.
Staś absolutnie nie był uwodzicielem, ale miał słabość do kobiet, a one to wykorzystywały.
Był tego w pełni świadomy i myślę, \e na swój sposób to lubił. Przy nim ka\da kobieta czuła
siÄ™ damÄ….
Staś absolutnie nie był uwodzicielem wuj Staś, początek lat pięćdziesiątych.
Aby scharakteryzować stosunek wuja Stasia do kobiet, a po części do wszystkich ludzi,
najlepiej będzie przytoczyć pewną opowieść o Buddzie. Staś nigdy nikogo nie lekcewa\ył,
jak Budda. Podczas swoich wędrówek ksią\ę Siddhartha, zwany pózniej Buddą, spotkał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]