[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świadectw. Ale zapłacił za twoje stu...
- Wcale nie - zaprzeczył Dylan. - Dostałem stypendium sportowe za
grę w baseball i wziąłem pożyczkę. Spłaciłem ją przed śmiercią twojego
ojca.
Grant spojrzał mu w oczy i Dylan dostrzegł w jego spojrzeniu błysk
szacunku.
- No, no. Stypendium sportowe. Musiałeś być niezły.
- Dużo grałem w sierocińcu. Na nic innego nie było pieniędzy.
- Takie jest życie... - westchnął Grant. - Miałeś pecha z tym ojcem.
Ale poszczęściło ci się z kobietą.
- Kobietą? - Dylan zmarszczył czoło.
74
R S
- Z Alisą. Nie bardzo wiem, czy jesteście przyjaciółmi, czy kimś
więcej...
- To dość skomplikowane - mruknął Dylan, a w myślach dodał: I nie
twój interes.
- Jest jedyna w swoim rodzaju. Jeśli kiedyś ci się znudzi...
- Daruj sobie - ostrzegł Dylan. - To nie wchodzi w grę.
- Powiedziałem ci, czego chcę - Grant wrócił do tematu.
- A ty czego chcesz? Większego kawałka fortuny Remingtonów?
Więcej forsy? Wejścia do klubu?
Dylan uśmiechnął się. Przyrodni brat najwyrazniej go nie doceniał.
- Nic z tych rzeczy. ChcÄ™ twojego poparcia dla uruchomienia w
zakładach Remingtona laboratorium bioinżynierii.
Granta zamurowało.
- To dość kosztowne.
- Owszem. Mam fundusze na pierwszy rok działania.
- Od kogo?
- Prywatna organizacja charytatywna.
- To sporo pieniędzy - orzekł Grant z powątpiewaniem.
- Nie znam wielu ludzi, którzy poświęciliby je na cele dobroczynne.
Dylan uśmiechnął się jeszcze raz i uniósł szklankę.
- To może zadajesz się z niewłaściwymi ludzmi. Zawieramy umowę,
czy nie?
- Poprzesz moją kandydaturę na dyrektora generalnego, jeśli ja poprę
badania nad bioinżynierią - uściślił Grant. - Będziesz potrzebował więcej
głosów.
- Mam więcej głosów.
Patrzył, jak na twarzy Granta pojawia się zdumienie.
75
R S
- SkÄ…d?
- Różne przysługi - wyjaśnił. - Trochę ich zebrałem.
- Jesteś sprytniejszy, niż myślałem. Nie doceniałem cię.
- Nie przejmuj się. Nie ty jeden. Można powiedzieć, że to jedna z
rzeczy, które mi się w życiu bardzo przydały.
- A skąd mam wiedzieć, że nie spróbujesz mnie wykołować i zająć
mojej pozycji?
- Bo ja nie chcę niczego zajmować - odparł Dylan. - Chcę tylko
kawałka zakładów Remingtona, żebym mógł się nim zająć. Ciebie od
dziecka przygotowywano na to stanowisko i mnie to nie przeszkadza. Ale
przez idiotyczny zbieg okoliczności wylądowałem w tej radzie nadzorczej,
a nie wystarczy mi sam w niej udział.
Grant przyjrzał mu się z uwagą, po czym podjął decyzję. Wyciągnął
dłoń.
- Zgoda - powiedział. - Następnym razem spotkamy się u mnie.
Dylan potrząsnął jego dłonią, czując triumf i zaskoczenie. Niemal
uwierzył, że Grant mówi szczerze, ale nie ufał mu do końca.
Najważniejsze było jednak to, że cel miał w zasięgu ręki.
76
R S
ROZDZIAA SIÓDMY
Alisa ze schodów obserwowała Dylana patrzącego na drzwi, przez
które właśnie wyszedł Grant. Nie wiedziała, czy to zle, czy dobrze. Nie
mogła powstrzymać ciekawości.
- Jak poszło?
- Odwrócił się i uśmiechnął szeroko.
- Zwietnie! - Podbiegł do niej, chwycił w ramiona i obrócił w koło. -
Dzięki tobie.
Alisa, zachwycona, ale i zdezorientowana, przywarła do niego.
- Co to znaczy: dzięki mnie? Sam chciałeś zaprosić Granta i resztę
rodziny na kolacjÄ™.
Zatrzymał się, pozwalając, by stanęła na ziemi. Jego ciało było
twarde, od jego zapachu kręciło jej się w głowie, a od wyrazu jego oczu
miękły jej kolana.
- Ale ty podsunęłaś mi pomysł, mówiąc, że może mi wyjść na dobre
spędzenie z nimi trochę czasu w innych okolicznościach. - Pochylił głowę i
pocałował ją. - Dziękuję.
Serce Alisy waliło jak młotem. Była aż nadto świadoma bliskości
Dylana.
- Nie ma za co - wykrztusiła. - Czy to znaczy, że znalezliście
porozumienie?
Dylan powoli skinął głową, jakby sam nie mógł w to uwierzyć.
- Tak. On nawet wspomniał o zaproszeniu mnie kiedyś na kolację,
ale specjalnie się na to nie nastawiam. Najważniejsze, że zgodził się
77
R S
poprzeć moją propozycję uruchomienia programu badawczego w
Remington Pharmaceutical.
Kolacja. Myśli Alisy krążyły wokół tego słowa. Może Grant był o
krok bliżej do zaakceptowania Dylana.
- Tak się cieszę. Szkoda, że inni nie przyszli, ale... Dylan machnął
ręką.
- Nie zależy mi na nich. Najważniejsze było wsparcie Granta.
Okazało się, że on też potrzebuje mojego poparcia, żeby zostać dyrektorem
generalnym.
Zcisnęło jej się serce. Nie mogła nie zastanawiać się, czy Dylanowi
w ogóle na kimś zależało. Miała wrażenie, że wybudował dla siebie świat, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl