[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nikogo. Usiadła na łóżku i długo czekała, aż jej puls wróci do normy.
ROZDZIAA DZIESITY
Postanowiła zebrać się na odwagę i zejść na śniadanie. Nie była pewna, czy potrafi
rozmawiać z Charliem w obecności innych ludzi. Okazało się jednak, że niepotrzebnie się
martwiła, gdyż wezwano go do nagłego przypadku.
Niepokoiła ją jedynie obecność Simona - siedział w milczeniu i nawet na nią nie
spojrzał. Zaczęła rozmawiać z Alison. Wówczas napotkała jego wzrok. Był zimny i
złowieszczy. Przez moment ogarnęło ją przerażenie, zaraz jednak Simon zapanował nad sobą
i odwrócił głowę.
Po wejściu na oddział od razu zobaczyła Charliego. Zajmował się pasterzem, którego
ukąsił brązowy wąż. W Australii żyje dziesięć najbardziej jadowitych gatunków węży na
świecie, a brązowy jest drugi na tej liście. Stanęła u boku Charliego, zastępując siostrę z
nocnej zmiany.
Ktoś zastosował jedyny skuteczny środek pierwszej pomocy: opaskę uciskową nad
miejscem ukąszenia.
- Nie zdejmuj bandaża - uprzedził ją Charlie. - Reszta jadu może dostać się do
krwiobiegu. Oczyść ranę i nasącz ją adrenaliną. To zmniejszy wchłanianie. - Mówiąc to,
podłączał jednocześnie kroplówkę. - Teraz go znieczulimy i zaintubujemy.
Widziała, że pasterz z trudem oddycha. Na wargach miał pianę, a z oczu mimowolnie
spływały łzy. Jad paraliżował mięśnie, z przeponą włącznie. Widoczna na monitorze częstość
akcji serca wynosiła sto czterdzieści. Bez przerwy miał drgawki i mimo paraliżu wymiotował.
Charlie położył rękę na ramieniu pacjenta.
- Mam zamiar cię teraz wyłączyć, Ted - powiedział spokojnie, z uśmiechem patrząc
mu w oczy. - Kiedy cię obudzę, będzie już po wszystkim.
Ellie, prócz bólu i lęku, dostrzegła w oczach starego człowieka wdzięczność.
Kiedy Ted zasnął, Charlie wprowadził mu do tchawicy rurkę intubacyjną.
Obserwowała jego ręce poruszające się zwinnie, pewnie i delikatnie, bez chwili odpoczynku.
Starała się przewidzieć, co będzie mu potrzebne, we właściwym momencie podać ssak do
odessania z ust śliny, pomóc zabezpieczyć drogi oddechowe.
- Adrenalina, dziesięć mililitrów. Wprowadz ją, Ellie - powiedział spokojnie. - A
potem podaj środek przeciwjadowy. Jedna ampułka w kroplówce.
Prędko wykonała polecenia.
- Cewnik - rzucił Charlie. Szybko zamocował cienki przewód w moczowodzie
mężczyzny. W moczu była krew. Jad powodował tworzenie się skrzepów. Musieli działać
szybko. - Pete, więcej mrożonej plazmy. Ellie, infuzja mannitolu.
Pracowali w skupieniu. Obserwowała poruszające się precyzyjnie silne i kształtne
dłonie Charliego. Nie mogła uwierzyć, że te same ręce czarowały jej ciało ostatniej nocy, a
ten sam mężczyzna krzyczał z namiętności, zatracając się w niej.
Pół godziny pózniej pacjenta wywożono już na oddział. Charlie szedł obok,
podtrzymując pojemnik z plazmą, podawaną bez przerwy przez kroplówkę. Ellie została, by
posprzątać. Wróciła myślami do przeżyć ostatniej nocy.
Powiedział jesteś zabójcza , ale nie powiedział kocham cię . A ona sama - co czuje?
Lubi go i podziwia. Drży pod jego dotykiem. Ale czy to jest miłość? Gdyby była, wiedziałaby
przecież o tym. Wszyscy tak twierdzą. Nie miałaby też żadnych zastrzeżeń. A ona, mimo jego
zachowania w sytuacjach klinicznych, nadal uważała go za zbyt łagodnego i miękkiego. Nie
potrafi kochać mężczyzny, który schodzi innym z drogi.
Dlaczego jednak poczuła taką radość, gdy pojawiwszy się w końcu na jej oddziale,
zdobył się na drobny, intymny gest?
Nie widziała go, jak wchodził, dopiero dotyk jego palców na szyi uświadomił jej jego
obecność.
- Jak on się czuje? - spytała.
- Ustabilizowany. Poprawia się. - Rozejrzał się wokół i szybko pocałował ją w szyję u
nasady włosów. - Muszę pojechać do szpitala w Bega na zebranie. Wrócę pózno.
Nagle bardzo zapragnęła spotkać się z nim wieczorem. Chciała mu powiedzieć, że
zaczeka na niego, ale nie potrafiła. Być może on tego nie chce?
- Około jedenastej - dodał z błyskiem w oczach, który upewnił ją, że się myliła, bo on
też myślał o spotkaniu z nią.
- Nie będę spała - odparła.
Po kolacji przeszła do wspólnego pokoju i usiadła przy kominku z książką poematów,
którą Carmody zostawił na stole. Raz jeszcze przeczytała utwór, którego kiedyś wysłuchała w
wykonaniu Charliego. Wciąż pamiętała brzmienie jego głosu. Odłożyła książkę i westchnęła.
Naprawdę szkoda, że tak daje sobą pomiatać. Jest łatwym do kierowania olbrzymem, pełnym
dobrej woli, pozwalającym Simonowi żartować i drwić z siebie. Poza tym trudno mu coś
zarzucić. To, że Simon robił wszystko, by ośmieszyć Charliego, doprowadzało ją do furii.
Czasami sama była bliska tego, by stanąć w jego obronie.
Simon wyszedł do pubu ze swoimi przyjaciółmi, więc mogła się zrelaksować.
Wkrótce zasnęła przy kominku.
Obudził ją padający na nią cień. Ucieszyła się, lecz kiedy otworzyła oczy, okazało się,
że to nie Charlie, a Simon stoi nad nią. Lekko się kołysał, co kazało jej podejrzewać, że sporo
wypił.
- No, no. Zpiąca królewna - powiedział nieprzyjemnym tonem. - Co za urocza
niespodzianka!
Zmarszczyła brwi.
- Czego chcesz? - Jej głos zdradzał niepokój.
Przez chwilę nie odpowiadał. Zobaczyła zaczerwienioną twarz, wykrzywione wargi i
błyszczące nienaturalnie oczy. Uściśliła swą ocenę: był pijany w sztok.
- Dziwne! - wybełkotał. - Dałbym głowę, że ci mówiłem.
Otworzyła usta, by powiedzieć mu, żeby sobie poszedł, ale nachylił się nad fotelem i
tchnąć przyprawiającymi ją o mdłości oparami whisky, odezwał się pierwszy:
- Powiem ci, kochanie, o co chodzi - zaczął, starannie wymawiając słowa. - Mam
zamiar pomóc ci odkryć twoje prawdziwe uczucia. - Roześmiał się tak głośno, że aż wcisnęła
się w fotel.
- Ani się waż! - warknęła. - Idz stąd! Jesteś obrzydliwie pijany i zachowujesz się
głupio!
Znowu się roześmiał.
- Nie, nie! Dotąd byłem głupi. Teraz wiem, czego potrzebujesz. Mocnej ręki. -
Lepkimi, drżącymi palcami pogłaskał jej szyję.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]