[ Pobierz całość w formacie PDF ]

całą swoją tkliwość. Królowa zrozumiała poselstwo przyjaciela. Spostrzegła na ziemi gałązkę leszczyny,
w której tkwi mocno pęd wiciokrzewu, i myśli w sercu: "Tak i z nami, przyjacielu; ani ty beze mnie, ani
ja bez ciebie." Zatrzymuje rumaka, zsiada i podchodzi ku klaczy, która nosiła na sobie budkę bogato
ozdobioną kamieniami; tam, na purpurowym kobiercu, spoczywał piesek Miluś. Bierze go w ramiona,
głaszcze dłonią, pieści krajuszkiem płaszcza z gronostajów, świadczy mu wszelką czułość. Następnie,
złożywszy pieska z powrotem w kołyskę, obraca się w stronę głogowego krza i powiada głośno:
Ptaszyny tego lasu, któreście mnie oweseliły piosnką, biorę was w najem. Podczas gdy mój pan Marek
będzie jechał aż do Białej Równi, ja zatrzymam się w zamku Zwiętego Aubina. Dążcie tam za mną,
ptaszyny: dziś wieczór nagrodzę was sowicie jako dobrych minstrelów.
Owóż słuchajcie nowej przygody. W porze gdy przeciągał orszak królewski, tam na drodze, gdzie
Gorwenal i giermek Kaherdyna pilnowali koni swych panów, zjawił się rycerz w zbroi, imieniem Bleheri.
Poznał z daleka Gorwenala i tarczę Tristanową: "Com ja ujrzał! - pomyślał w duchu. - To Gorwenal, a
ten drugi to sam Tristan w swojej osobie!" Pchnął konia ostrogą ku nim i krzyknął:
- Tristanie!
Ale już giermkowie zatoczyli konie i umknęli. Bleheri pędząc za nimi powtarzał:
- Tristanie, stój, zaklinam cię na twe męstwo! Ale giermkowie nie odwracali się. Wówczas Blecheri
krzyknął:
- Tristanie! Stój, zaklinam cię na imię Izoldy Złotowłosej!
Po trzykroć zaklinał uciekających na imię Złotowłosej Izoldy. Próżno: znikli i Bleheri zdołał dosięgnąć
tylko jednego z koni, którego zabrał z sobą jako łup. Przybył do zamku Zwiętego Aubina, w chwili gdy
królowa zajęła tam kwaterę. Za czym zdybawszy królowę samą rzekł:
- Królowo, Tristan jest w tej ziemi. Widziałem go na opuszczonej drodze wiodącej z Tyntagielu. Uszedł
przede mną. Po trzykroć wzywałem, aby się zatrzymał, zaklinając go na imię Izoldy Jasnowłosej; ale
uląkł się, nie śmiał czekać na mnie.
- Dobry panie, powiadasz kłamstwo i szaleństwo: jakoż Tristan mógłby być w tej ziemi? Jakoż
uciekałby przed tobą? Jakoż nie zatrzymałby się, zaklęty na me imię?
- Wszelako, pani, widziałem go, i to tak pewnie, iż ująłem jednego z jego koni. Ot, stoi tam,
okulbaczony jeszcze, na boisku.
Ale Bleheri ujrzał na licu Izoldy gniew. %7łal mu się uczyniło, miłował bowiem Tristana i królowę. Opuścił
ją żałując tego, co powiedział.
Wówczas Izolda zapłakała i rzekła:
- Nieszczęśliwa! Zbyt długo żyłam, skoro doczekałam się dnia, w którym Tristan drwi sobie i hańbi
mnie! Niegdyś, zaklęty na me imię, jakiemuż nieprzyjacielowi nie stanąłby do oczu? Jest śmiały z
przyrody; jeśli uciekł przed Bleherim, jeśli nie raczył zatrzymać się na imię przyjaciółki, ach, to znak, że
inna Izolda nim włada! Dlaczego przybył? Zdradził mnie, chciał mnie jeszcze pohańbić na domiar! Nie
dosyćże miał moich ubiegłych męczarni? Niechajże wraca tedy, wzgardzony i on wzajem, do Izoldy o
Białych Dłoniach.
Zawołała Perynisa, wiernego służkę, i powtórzyła mu nowiny, które Bleheri przyniósł. Dodała:
- Przyjacielu, poszukaj Tristana na opuszczonej drodze, która wiedzie z Tyntagielu do zamku Zwiętego
Aubina. Powiesz, że go nie pozdrawiam i niech nie waży się zbliżyć do mnie, bo go każę przepędzić
strażnikom i sługom...
Perynis puścił się w poszukiwanie, aż znalazł Tristana i Kaherdyna. Przekazał im poselstwo królowej.
- Bracie - wykrzyknął Tristan - co wyrzekłeś? Jakoż mógłbym uciekać przed Bleherim, skoro, widzisz
sam, nie mamy nawet swoich koni? Gorwenal ich pilnował, nie znalezliśmy go w umówionym miejscu i
szukamy jeszcze.
W tej chwili wrócił Gorwenal i giermek Kaherdynowy; opowiedzieli przygodę.
- Perynis, miły, słodki przyjacielu - rzekł Tristan - wracaj żywo do swej pani. Powiedz, że jej przesyłam
cześć i miłość, że nie chybiłem wierze, którą jej jestem dłużen, że jest mi drogą nad wszystkie kobiety
w świecie; proś, aby cię przysłała ku mnie z powrotem, iżbyś mi przyniósł jej łaskę; zaczekam tu, aż
wrócisz.
Perynis pognał tedy do królowej i powtórzył, co widział i słyszał. Ale ona nie uwierzyła.
- Ha, Perynis, byłeś mym bliskim i wiernym i ojciec mój przeznaczył cię, dzieckiem jeszcze, iżbyś mi
służył. Ale snadz Tristan-czarownik opętał cię przez kłamstwo i podarki. Ty także zdradziłeś mnie! Idz
sobie!
Perynis ukląkł przed nią.
- Pani, słyszę twarde słowa. Nigdy nie zaznałem w życiu takiej zgryzoty. Ale mało dbam o siebie: żal mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl