[ Pobierz całość w formacie PDF ]

aby go objąć. Kristin, która z rozpaczliwą nadzieją w oczach
podaje mu osobiście ugotowany obiad. Kristin w śpiworze,
naga i ciepła, gdy kilka dni temu kochali się w górach
Kabrizu.
A teraz ona będzie cierpieć. Na myśl o tym Zacharego
ścisnęło w dołku. Nie mógł w żaden sposób pomóc Kristin
i ta Å›wiadomość byÅ‚a najgorszÄ… torturÄ…. Chyba że Hakan po­
stanowi działać...
Zachary wstał i jeszcze raz spróbował wyłamać kraty
w oknie. Oczywiście ani drgnęły. A nawet gdyby zdołał je
wyrwać, to i tak nie przecisnąłby się przez wąski otwór.
Czas płynął niemiłosiernie powoli, słońce zaszło i znów
wstało. Rano przed celą pojawił się Jascha.
- Miałeś ją? - spytał bez żadnych wstępów.
Zachary poczuÅ‚ przypÅ‚yw witalnej energii. Nawet werbal­
ne starcie z tym bydlakiem było lepsze niż chodzenie po
kilkumetrowej celi lub leżenie na łóżku i gapienie się w sufit.
Potyczka z JaschÄ… mogÅ‚a przyjemnie urozmaicić tÄ™ przymu­
sową bezczynność.
- Tak - odparł. Nie umknęło jego uwagi, że ta krótka
odpowiedz wywarła wrażenie. Była jak strzała, która właśnie
utkwiła w samym środku tarczy i jeszcze przez kilka sekund
wibruje.
- Ona ci się oddała?
Zachary wzruszyÅ‚ ramionami i wepchnÄ…Å‚ dÅ‚onie do kiesze­
ni dżinsów.
- Nie dałem jej wyboru - oświadczył bez wahania.
W oczach Jaschy zamigotała niepewność.
- To znaczy, że ją zmusiłeś?
- Tak. - Zachary w myśli błagał opatrzność, aby książę
mu uwierzył i okazał Kristin łaskę.
Jascha przez chwilę patrzył na niego z powątpiewaniem,
ale nie zdradził, co naprawdę myśli.
- Podobno miałeś czelność domagać się kąpieli i czystego
ubrania.
Zachary ani trochę się nie zmieszał, choć wszystko w nim
krzyczało, żeby błagać Jaschę o pobłażliwość dla Kristin. Ale
racjonalny umysł podpowiadał, że byłoby to błędem.
- Wiesz, co mówią o jankesach. - Nawet zdołał się
uśmiechnąć. - %7łe to bezczelne chamy bez cienia ogłady.
Jascha mimo woli zachichotaÅ‚ i z niedowierzaniem pokrÄ™­
cił głową.
- Wykąpiesz się, Harmon, i otrzymasz czystą odzież.
Nikt nie powie, że pozwoliłem ci umrzeć w stanie takiego
zaniedbania.
Zachary skłonił się lekko, ale nic nie odpowiedział. Jascha
rzucił mu spojrzenie wyrażające nie skrywaną nienawiść
i odszedł, a dwaj strażnicy wywlekli Zacharego z celi, zanim
zdążył znów popaść w nudę.
Wzięli go między siebie i skuli jego nadgarstki ze swoimi.
Następnie poprowadzili go śliskimi, kamiennymi schodami
na parter. Przeszli przez zakurzonÄ… spiżarniÄ™ i wielkÄ… kuch­
nię, gdzie parę osób przelotnie na nich zerknęło. Windą dla
służby wjechali na piętro.
Idąc szerokim korytarzem, Zachary zastanawiał się, za
którymi drzwiami zamknięto Kristin. Musiała być właśnie
w tym skrzydle pałacu, ale zadawanie pytań strażnikom nie
miaÅ‚o sensu. Nie odpowiedzieliby na nie, nawet gdyby wie­
dzieli, gdzie jest zbuntowana narzeczona księcia.
Zaprowadzili Zacharego do wytwornego apartamentu dla
gości. W wielkiej łazience znajdowała się proporcjonalnie
duża, marmurowa wanna, a przy Å›cianach staÅ‚o trzech żoÅ‚nie­
rzy z karabinami maszynowymi w rękach.
Zacharego rozbawiła obecność takiej imponującej straży.
Poniekąd wyrażała komplement. Widocznie uznano więznia
za osobnika naprawdÄ™ groznego.
Obaj strażnicy odpięli kajdanki, którymi byli przykuci do
Zacharego, i odsunęli się. On zaś odkręcił krany i zaczął się
rozbierać.
- Wybaczcie mi moją niecierpliwość, chłopcy - zagaił.
%7łołnierze spojrzeli na niego podejrzliwie, ale milczeli. Bez
wÄ…tpienia nie znali angielskiego.
Zachary zanurzył się w ciepłej wodzie i sięgnął po kostkę
pachnącego mydła. Przypuszczał, że czekało tutaj na bardziej
szacownych gości niż on.
- Co sądzicie o tej pogodzie? - zapytał, mydląc pachę. -
Straszny upaÅ‚, prawda? - WiedziaÅ‚, że jego monolog w ob­
cym języku zdekoncentruje żołnierzy, co mogło stworzyć
okazjÄ™ do ucieczki.
Mył się więc powolutku i dokładnie, bezustannie paplając.
PogadaÅ‚ o najważniejszych wydarzeniach politycznych, me­
czach zawodowych drużyn piłkarskich i trendach w modzie.
PrzeprowadziÅ‚ też sam ze sobÄ… dyskusjÄ™, na gÅ‚os zastanawia­
jąc się, kogo bardziej lubiła królowa Elżbieta - Dianę czy
Fergie?
OpróżniÅ‚ wannÄ™ i ponownie jÄ… napeÅ‚niÅ‚. Przyjemnie rozle­
niwiony wziął małe lusterko i staroświecką brzytwą ogolił
tygodniowy zarost.
Być może kąpał się ostatni raz w życiu. Starał się o tym nie
myÅ›leć, ale pamięć o drewnianym sÅ‚upie tkwiÅ‚a w zakamar­
kach umysłu jak drzazga.
Po kÄ…pieli ubraÅ‚ siÄ™ w czekajÄ…cÄ… na niego odzież - bieli­
znę, skarpetki, przyjemnie znoszone dżinsy i gruby beżowy
sweter z irlandzkiej weÅ‚ny. PogwizdujÄ…c, wciÄ…gnÄ…Å‚ swoje sta­
re, zakurzone buty i starannie siÄ™ uczesaÅ‚. Na urny walce zna­
lazł nową szczoteczkę i pastę do zębów. Użył jej sporo, nucąc
z pianÄ… w ustach.
Na tym musiał zakończyć ablucje. Jeden ze strażników
wyszczekaÅ‚ polecenie i ruchem karabinu nakazaÅ‚ opuÅ›cić Å‚a­
zienkę. Zachary westchnął. Był przekonany, że zaraz znów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl