[ Pobierz całość w formacie PDF ]

A potem to już zupełnie przestało być zabawne. Dwaj gliniarze w cywilu szli
w moją stronę. Sądziłam, że pójdą do sekretariatu, co byłoby zrozumiałe, a oni
skierowali się w moją stronę.
Z bliska zauważyłam, że obaj mieli krótko obcięte włosy i nosili jednakowe
garnitury. Jeden z nich sięgnął do kieszeni na piersi. Wyciągnął mały portfelik,
którym machnął w moją stronę, otwierając go w ten sposób.
- Witam - odezwał się miłym głosem. - Jestem agent specjalny Chet Davies, a
to jest mój partner, Allan Johnson. Jesteśmy z FBI. Chcielibyśmy ci zadać parę pytań,
Jess. Czy możesz odwiesić słuchawkę i pójść z nami?
W uchu dzwięczał mi głos Rosemary:
- Jess, kochanie, tak mi przykro, nie chciałam mieć z tym nic wspólnego, ale
zmusili mnie.
Agent specjalny Chet Davies ujął mnie za ramię. Powiedział:
- No, moja droga, odwieś słuchawkę.
Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Do dziś dnia nie potrafię tego wytłumaczyć.
Zamiast odwiesić słuchawkę, tak jak prosił agent, uderzyłam go nią w twarz z całej
siły.
A potem puściłam się biegiem.
Nie odbiegłam jednak daleko. To znaczy, jak tylko ruszyłam, zdałam sobie
sprawę, jaka jestem głupia. Dokąd uciekałam? Jak daleko mogłam uciec na piechotę?
To było FBI. To nie byli gliniarze z prowincjonalnego zadupia, zbyt powolni, żeby
złapać krowę na pastwisku, a co dopiero szesnastoletnią dziewczynę, która odkąd
skończyła dziesięć lat, regularnie zdobywała pierwsze miejsce w szkolnych biegach
na setkę.
Ta ucieczka to był efekt zaćmienia umysłowego. A kiedy mi odbija, ląduję w
końcu zawsze w tym jednym miejscu. Postanowiłam więc odciąć się od pościgu i
schronić się tam, gdzie pewnie i tak bym trafiła prędzej czy pózniej. Pognałam w
stronę gabinetów szkolnych pedagogów, jednym szarpnięciem otworzyłam drzwi
pokoju pana Goodharta i padłam na pomarańczowe, winylowe krzesło przy oknie.
Pan Goodhart spożywał akurat pączka z dżemem. Spojrzał na mnie, nie
odsuwając go od ust, i powiedział:
- O, Jess, co za miła niespodzianka. Co cię do mnie sprowadza, tak radosną i o
tak wczesnej porze?
Po biegu byłam trochę zasapana.
- Dwóch facetów z FBI próbowało przed chwilą wsadzić mnie do samochodu i
przesłuchać, ale uderzyłam jednego z nich w twarz i przybiegłam tutaj.
Pan Goodhart chwycił kubek z namalowanym pieskiem Snoopym i pociągnął
łyk kawy. A potem powiedział:
- Dobrze, Jessico, spróbujmy jeszcze raz. Ja mówię:  Co sprowadza cię tutaj,
tryskającą humorem, o tak wczesnej porze , a ty odpowiadasz jakoś tak:  Och, nie
wiem, panie Goodhart. Wpadłam tak tylko, żeby porozmawiać o tym, że znowu nie
najlepiej mi idzie na angielskim i zastanawiałam się, czy mógłby pan pomóc mi
przekonać panią Kovax, żeby dała mi jeszcze jedną szansę .
Wtedy w drzwiach gabinetu pojawiła się sekretarka pana Goodharta, Helen.
Wyglądała na zmieszaną.
- Paul - powiedziała - są tutaj dwaj panowie...
Nie zdołała skończyć, ponieważ agent Chet Davies odepchnął ją na bok. Nos,
z którego ciekła krew, zakrywał chusteczką. Pomachał odznaką w stronę pana
Goodharta, ale wzrok, płonący gniewem, skierował na mnie.
- To było zgrabne - stwierdził. Jego głos brzmiał trochę nosowo, co mnie nie
dziwiło, bo pewnie złamałam mu jakąś chrząstkę. - Pobicie agenta federalnego
stanowi jednak, przypadkiem, przestępstwo, moja panno. Wstawaj. Przejedziemy się
kawałek.
Nie podniosłam się z krzesła. W momencie, kiedy agent Davies wyciągnął
łapę w moją stronę, odezwał się pan Goodhart:
- Przepraszam najmocniej.
Tylko tyle. Po prostu:  przepraszam najmocniej . Agent Davies cofnął
gwałtownie rękę, jakby się sparzył. A potem posłał panu Goodhartowi spojrzenie
pełne skruchy.
- Ach - wybąkał. Sięgnął po odznakę. - Agent specjalny Davies. Zabieram tę
dziewczynę na przesłuchanie.
Pan Goodhart znowu ugryzł pączka, a następnie odłożył go na talerzyk.
- Nie ma mowy. Nie, bez zgody jej rodziców. Jest niepełnoletnia - oznajmił.
W tej chwili ukazał się agent Allan Johnson. Błysnął odznaką, przedstawił się
i powiedział:
- Proszę pana, nie wiem, czy zdaje pan sobie sprawę, że ta młoda dama ma
zostać przesłuchana w sprawie kilku wypadków porwania oraz jednego morderstwa.
Pan Goodhart popatrzył na mnie, unosząc brwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl