[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie złamie zasad. Zwłaszcza po tym, co mu powiedziałam o kapitanie.
Clara zamarła na chwilę, po czym zerknęła dyskretnie w stronę Morgana pogrążo-
nego w rozmowie z kompanami.
 Co mu powiedziałaś?
Lucy również popatrzyła na Morgana, po czym wychyliła się w stronę Clary.
 Ostrzegłam Johnny'ego, żeby się nie zadawał z paserami Spectera. To zbyt nie-
bezpieczne.
Clara poczuła, że przeszywa ją dreszcz.
 Ale ja sądziłam, że kapitan Pryce pracuje na własny rachunek.
 Z tego, co wiem, już nie.  Teraz Lucy mówiła tak cicho, że Clara ledwo ją sły-
szała.  Gadają, że Specter złożył kapitanowi ofertę, a on ją przyjął.
Clara wciągnęła spazmatycznie powietrze.
 Kto gada?
Lucy wzruszyła ramionami.
 Ludzie w tawernie.
59
 Więc to tylko plotki.
 No... tak, ale mogę się założyć, że nie ma dymu bez ognia. W Spitalfields albo
się pracuje dla Spectera, albo leży w grobie.
No tak, a jeśli Morgan rzeczywiście przyjął propozycję, znaczyło to jasno, że nie bę-
dzie mógł dotrzymać swojej obietnicy. Specter nigdy by mu na to nie pozwolił, zmusił-
by Morgana do kupowania towaru od jej chłopców. Zerknęła na kapitana i jego towa-
rzyszy. Poczuła ucisk w gardle. Czy nawet teraz towarzyszyli mu ludzie Spectera?
Przyszli tu pogadać o interesach?
Nie, nie wolno jej było wyciągać pochopnych wniosków. Po Spitalfields krążyło wie-
le głupich plotek, a Clara zawsze potrafiła oddzielić ziarno od plew.
 Chciałabym wierzyć, że twoje ostrzeżenie istotnie wywrze wpływ na Joh-
nny'ego, ale mocno w to wątpię. Chłopiec stał się ostatnio bardzo samowolny i jestem
prawie pewna, że nie posłucha.
 Posłucha. Przyrzekam  zapewniła ją Lucy, która już kręciła się niecierpliwie
na miejscu, podchwyciwszy poirytowane spojrzenie pana Tuftona.  Mój brat ma dość
rozumu w głowie, by nie pozwolić się wyrzucić. Proszę mi jednak wybaczyć. Muszę te-
raz wracać do pracy.
Lucy szybko odeszła, zanim Clara zdążyła zaprotestować. Popatrzyła bezradnie w
ślad za dziewczyną. Nie miała pojęcia, co robić. I jeszcze ten Fitch... Jeśli Lucy zastawi-
ła sidła na policjanta, który musiał dbać o reputację, co to mogło oznaczać dla Tima i
Johnny'ego?
Tymczasem trzeba było coś zrobić, by Johnny naprawdę trzymał się z daleka od
tego przeklętego sklepu. Zirytowana ruszyła w stronę wyjścia i jeszcze raz zerknęła na
Morgana, który również ją dostrzegł. Ich spojrzenia się spotkały; w jej oczach płonęła
wściekłość, w jego  ciekawość. A potem na jego twarzy pojawił się jakiś tajemniczy
wyraz, który sprawił, że zaschło jej w ustach. Otaksował ją wzrokiem, jakby próbował
się domyślić, jakie wdzięki kryją się pod jej płaszczem, suknią, koszulą...
A niech go! Dlaczego w ogóle o tym myślała? Dlaczego on jej to robił? Przecież mógł
być równie dobrze jednym z paserów Spectera. Na tym powinna się skupić  na po-
znaniu prawdy o jego powiązaniach, by wiedzieć, jak z nim postępować.
Przymrużyła oczy. Może powinna go po prostu zapytać. Do tej rozmowy nie mogła
sobie wymarzyć lepszej scenerii  zatłoczonej gospody, gdzie Morgan musiał zachowy-
wać się przyzwoicie. Tutaj z pewnością nie mógł jej zhańbić. Wyprostowała się i ruszyła
w jego stronę. Morgan się uśmiechnął i wstał na powitanie, skłaniając głowę. .
 Witaj, Claro. Przyszłaś wypić ze mną drinka?
Biorąc pod uwagę charakter ich ostatniego spotkania oraz swobodę, z jaką zwracał
się do niej po imieniu, protesty wydawały się idiotyczne.
 Chciałabym z tobą chwilę porozmawiać, o ile to możliwe.
Wskazał jej miejsce naprzeciw siebie. Usiadła, nie zwracając uwagi na ciekawskie
spojrzenia innych gości. Gdy Morgan także usiadł, musnął łydką jej łydkę, co niemal
odebrało jej oddech. Czy zrobił to celowo?
60
Potem potarł butem o jej but i już nie miała wątpliwości. Ten krótki fizyczny kon-
takt miał tak intymny charakter, że Clara natychmiast cofnęła nogę.
 Rozumiem, że nie jesteś tu po to, by odnowić naszą... bardziej osobistą znajo-
mość  szepnął mężczyzna.
 Ależ skąd!  Widząc, że kapitan unosi ironicznie brwi, Clara natychmiast zmie-
niła ton.  Przyszłam, żeby ci podziękować.
Popatrzył na nią podejrzliwie.
 Za co?
 Za dotrzymanie obietnicy. Za to, że nie kupujesz niczego od moich dzieci.
 Nie miałem z tym problemu. %7ładne z nich i tak nie próbowało mi niczego
sprzedać. Kręcą się tylko po okolicy. Najwyrazniej przeszkoliłaś swoich wychowanków
bardzo skutecznie.  Przeszywał ją spojrzeniem.  Nie o tym jednak chciałaś ze mną
rozmawiać, prawda?
Boże, ten człowiek czytał w myślach.
 Nie... raczej o tych plotkach...
 Taaak?
 Mówią, że zgodziłeś się pracować dla Spectera. A ponieważ, jak twierdzisz,
działasz na własną rękę...
 Nigdy nie mówiłem, że sytuacja nie może ulec zmianie.
 Więc jednak dla niego pracujesz!
 A co ci do tego?
Ten wykręt tylko wzmógł jej niepokój. Morgan nie stwierdził jednak jednoznacznie,
że zawarł umowę ze Specterem.
 Jeśli to prawda, nie wywiążesz się z obietnicy. Będziesz musiał przyjmować
wszystkie towary, niezależnie od tego, kto ci je będzie proponował. Aącznie z tymi od
moich wychowanków, jeśli znów zejdą na złą drogę.
Kapitan wzruszył ramionami.
 Jeśli któryś z chłopców zacznie kraść, fakt, że mój sklep jest blisko, nie będzie
miał znaczenia.
 Nie rozumiesz. Jeśli paser jest w zasięgu ręki, chłopcy stykają się codziennie ze
starymi kolegami, którzy chwalą się przed nimi zarobkami, machają banknotami przed
nosem. Co z oczu, to i z myśli... a oni nie są na tyle silni, by zwalczyć pokusę. A gdy
twój sklep jest tak blisko...
Pryce zacisnął szczęki.
 Rób, co należy, a nie będziesz się musiała martwić o mój zgubny wpływ. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl