[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czuła, że jej żołądek jest pusty.
Na chwilę przerwała robienie jajecznicy i pogrążyła się w
marzeniach. Jeśli po ostatniej nocy Heath nie domyślił się, co do
niego czuje, był ostatnim głupcem. Może jednak powinna była mu to
jasno powiedzieć? Ale w świetle dnia nie miała tej odwagi, co nocą.
Nakryła stół i ustawiła na nim wszystko, czego można zapragnąć
na śniadanie. Kawę, herbatę, sok, no i oczywiście jajecznicę. Kiedy
Heath zszedł na dół, wszystko było gotowe.
- Dzień dobry - powitała go promiennie, starannie otulając się
szlafrokiem. Choć widział ją nagą, jakoś nie miała śmiałości obnażać
się przed nim w świetle dnia.
- Co to jest? - spytał Heath.
- Angielskie śniadanie. Takie, jakie możesz dostać w każdym
przyzwoitym pubie.
125
RS
- Pozwolisz, że najpierw się umyję? Miska olejowa w
samochodzie przeciekała, więc kiedy spałaś, postanowiłem to
obejrzeć.
Radość Jodie zgasła jak zdmuchnięta świeczka. Heath nawet na
nią nie spojrzał. Nagle wszystko stało się jasne. Obudził się przed nią i
pod pierwszym lepszym pretekstem uciekł z domu.
Dobrze, niech tak będzie. Nie musi jej mówić, że ta noc była
pomyłką, że nic dla niego nie znaczy. Sama to widzi.
- Oczywiście - powiedziała radośnie, jakby nic się nie zmieniło.
- Ale pospiesz się, bo wszystko wystygnie.
- Dobrze - odparł i dopiero wtedy na nią spojrzał, a Jodie
poczuła, jak mięknie pod jego spojrzeniem.
Pomóż mi, poprosiła go w duchu. Bądz dla mnie okrutny, zły,
nieustępliwy, a stanę się silna. Mam w sobie siłę, tylko pomóż mi ją
odnalezć.
Jednak kiedy patrzył na nią oczami pełnymi ciepła, tęsknoty i
pożądania, nie umiała być silna. Miękła jak wosk i była gotowa na
wszystko.
Wstrzymała oddech, widząc, że Heath zamierza coś powiedzieć.
Nie była pewna, czy chce to usłyszeć, a mimo to czekała w napięciu.
On jednak odwrócił się i wyszedł.
Jodie opadła na krzesło i schowała twarz w dłoniach.
Heath zdjął ubrudzone olejem ubranie i wszedł pod prysznic.
Chciał, by gorąca woda zmyła z niego nie tylko brud, ale również
niesmak spowodowany tym, że tak bardzo starał się ukryć swoje
uczucia.
126
RS
Uciekł. Kiedy się obudził, uciekł z sypialni. Nie obudził
Jodie pocałunkiem w czubek nosa, choć bardzo pragnął to
zrobić. Lata ukrywania uczuć nauczyły go, jak cicho zerwać się z
łóżka, założyć dżinsy i starą flanelową koszulę, chwycić za pudło z
narzędziami i zniknąć.
Potem zobaczył ją w kuchni, owiniętą w stary szlafrok, z
potarganymi włosami i zaróżowioną od snu twarzą. Przygotowała mu
śniadanie, a on nie mógł znieść tego widoku i znów musiał uciec.
Nie potrafił odpowiedzieć jej tym samym. Po raz kolejny zdał
sobie sprawę, że ta drobna dziewczyna jest znacznie silniejsza od
niego.
Zakręcił kran z ciepłą wodą z taką siłą, że zabolał go nadgarstek.
Stał teraz pod zimnym strumieniem, pozwalając, by lodowata woda
spływała mu po plecach.
Może powinni przez jakiś czas pobyć z dala od siebie? Akurat
nadarzała się świetna okazja. Kiedy pracował przy samochodzie,
Andy powiedział mu, że kilka sztuk bydła zostało na pastwisku.
Trzeba było je odnalezć.
Kilka godzin pózniej Jodie stała na werandzie i machała
Heathowi na pożegnanie. Wraz z Andym i innymi mężczyznami
wyruszył konno w kierunku wzgórz, tam gdzie kończyła się jego
posiadłość.
Jodie patrzyła za jezdzcami tak długo, aż znikli jej z oczu.
Została sam na sam z własnymi myślami.
Poszła do kuchni. Wzięła paczkę czekoladowych herbatników i
tubę skondensowanego mleka, po czym wróciła na werandę. Usiadła
127
RS
w bujaku i wystawiła twarz na popołudniowe słońce. Bez wahania
rozdarła pudełko z herbatnikami i zatopiła zęby w czekoladowym
przysmaku.
Kiedy zjadła herbatniki, sięgnęła po skondensowane mleko.
Odchyliła głowę i wycisnęła zawartość tubki prosto do ust.
Smakowało wspaniale. Jodie przymknęła oczy, czując, że za chwilę
rozpłacze się z rozkoszy.
Nie miała silnej woli - wczoraj w nocy jasno tego dowiodła. Po
co więc udawać przez resztę życia? Była beznadziejna. Dokładnie
taka, jak twierdziła matka.
Z brzuchem pełnym słodyczy i ogromnym poczuciem winy
zwinęła się na bujaku i zapłakała.
Następnego ranka obudził ją dzwięk telefonu. Sięgnęła ręką na
stolik, próbując odnalezć słuchawkę.
Usiadła i poczuła, że boli ją brzuch. Polizała suche wargi,
próbując odnalezć na nich smak czekolady i już wiedziała, skąd ten
ból. Sama sobie była winna. To efekt kuracji, która miała poprawić jej
nastrój. Boże, jakaż była żałosna. Nie zasługiwała na współczucie.
Zresztą i tak nie miała nikogo, kto mógłby ją pocieszyć.
- Halo? - odezwała się zachrypniętym głosem do słuchawki.
- Jodie? Mówi Derek.
Natychmiast oprzytomniała.
- Och, Derek! Witaj!
- Dostałem ten numer od twojej przyjaciółki, Mandy. Mam
nadzieję, że nie wezmiesz mi tego za złe. Czy u ciebie jest bardzo
pózno? Nigdy nie potrafię obliczyć różnicy czasu.
128
RS
- Wszystko w porządku. Poprosiłam Mandy, żeby dała ci mój
numer, gdybyś zadzwonił. Słyszałam, że wróciliście do Londynu.
Pomieszkuję teraz w różnych miejscach, ale ponieważ nie mieliście
włączonej automatycznej sekretarki, nie mogłam przekazać wam
żadnej wiadomości.
Nawet o tym, że wyszła za mąż, choć akurat tę informację
wolałaby przekazać matce osobiście.
- Mama jest w domu?
- Zpi teraz - odparł Derek, ale w tonie jego głosu Jodie wyczuła
jakiś niepokój.
Skoro Patricia spała, to znaczy... Czyżby znowu miała atak?
Dostała leki? Czy ona w ogóle zdawała sobie sprawę, że Jodie właśnie
próbuje ułożyć sobie jakoś życie i nie może przyjechać?
- Jak ona się czuje, Derek? Bądz ze mną szczery, ja potrafię
dużo znieść.
- Cóż, ostatnio była trochę przygnębiona.
Przygnębiona. Dla większości ludzi oznaczałoby to przejściowy
spadek życiowej formy, a u Patricii mogło oznaczać kolejne
załamanie. Potrafiła w takich wypadkach usiąść na środku ulicy i tyko
policja mogła ją zmusić, by się stamtąd usunęła.
- Jak bardzo?
- Cóż, Jodie, za cztery dni są jej urodziny. Wiem, że miałaś
wrócić dopiero na Nowy Rok, ale myślę, że bardzo by chciała, żebyś
była tu wcześniej.
Coś tu nie pasowało. Jodie spojrzała na zegarek. W Londynie
była druga po południu
129
RS
- Obudz ją, Derek. Chcę z nią porozmawiać.
- Chętnie bym to zrobił, ale nie mogę. Jest w szpitalu.
%7łołądek Jodie zacisnął się w węzeł. Szpital? A niech to wszyscy
diabli! Dlaczego nie zadzwonili do niej wcześniej? Tak dużo zrobiła,
żeby matka stanęła na własnych nogach. Nie mogła pozwolić, by
wszystko zostało zaprzepaszczone.
- Dobrze - powiedziała uspokajającym tonem. - Jedz teraz do
matki. Bądz z nią. I powiedz jej, że...
%7łe co? %7łeby wreszcie dorosła? Jodie wiedziała, że nie ma na to
szans. Nie z pomocą Dereka i nie za sprawą lekarstw.
Nadszedł czas, by raz na zawsze uporządkować swoje życie.
Jeśli naprawdę chce ruszyć do przodu, stać się niezależną osobą i
kochać Heatha tak, jak na to zasługuje, musi wreszcie pożegnać
demony przeszłości.
- Derek - powiedziała głośno i wyraznie, chcąc uzyskać
pewność, że dobrze ją zrozumiał. - Powiedz jej, że wracam do domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl