[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lodowatej podłodze.
Ojciec wstał akurat w chwili, kiedy skończyła się ubierać. Popatrzył na pościel.
- Spałaś tutaj w nocy?  spytał z niedowierzaniem.
Elizabeth doznała wrażenia, że swój niedawny sen ma wypisany na twarzy. Odwróciła
się.
- Tak, najpierw nie mogłam zasnąć, więc przyszłam tu posiedzieć przy oknie, a w
końcu sen mnie zmorzył  tłumaczyła ze sztucznym śmiechem.
Dziewczynki obudziły się wkrótce potem. Obie były zachwycone, widząc tutaj
Elizabeth. Maria zadawał mnóstwo pytań i domagała się odpowiedzi, których ojciec i siostra
dać jej nie mogli. Dlatego otrzymała wersję skróconą, opowiadaną w kawałkach przez nich
oboje.
- Ale od czego się zaczął ten pożar w szopie?  pytała Maria. Elizabeth czuła, że ręka
jej drży, kiedy nalewała sobie odrobinę kaszy. Rozlewała ją po talerzu, żeby wyglądało, że
zjadła więcej, niż to w istocie miało miejsce.
- Tego nie wiemy  odparł ojciec. Elizabeth była pewna, że patrzy na nią,
wypowiadając te słowa, ale kiedy podniosła wzrok, ojciec wpatrywał się w kaszę.
- Im w Heimly nigdy niczego nie brakowało, to pewne  mówił dalej Andres.  %7łyli
niczym królowie, ale teraz trzeba ich żałować. Niezależnie od wszystkiego zle im nie życzę.
Stracić i szopę, i rybackie wyposażenie& - westchnął ciężko, jakby chciał podkreślić
rozmiary tragedii, która dosięgła sąsiadów.
Tak, to straszne nieszczęście , myślała Elizabeth. Bez wyposażenia rybackiego
człowiek nad morzem jest stracony. Tutaj, tak daleko na północy, pogoda nad morzem często
bywa bezlitosna i z pól zebrać można jedynie paszę dla zwierząt. Uprawianie czego innego
nie ma sensu. Dlatego korzystanie z darów morza jest niezbędne dla życia, żeby przeżyć.
- Co on teraz zrobił?  Elizabeth usłyszała własny głos. Natychmiast pożałowała tych
słów, wolałaby ich nie słyszeć.
- No właśnie, co on zrobi? Najpierw musi chyba złożyć meldunek u lensmana, a
potem postarać się o nową szopę i nowe wyposażenie. Tanie to nie będzie i można pytać, czy
na to środki.
Lensman dzwięczało w głowie Elizabeth i z trudem przełknęła ostatnią łyżkę kaszy.
- On tak powiedział? %7łe złoży meldunek zwierzchniości?  pytała drżącym głosem,
chowając ręce pod stołem.
- Nie, nie miałem okazji jeszcze z nim rozmawiać, ale zakładam, że tak zrobi.
Zastanawiam się tylko, kim był tamten, w łodzi. A i tak szczęście od Boga, że Jakob zostawił
swoją łódz nad fiordem, w przeciwnym razie ona też by spłonęła.
64
Ojciec aż się zarumienił, nigdy tyle nie mówi. Jakby zaoszczędził mnóstwo słów i
myśli, które teraz z siebie wyrzucał.
- Jakob mówił, że zamierza przed zimą kupić łódz o pięciu parach wioseł i sam
zostanie przodownikiem. Dobrze, że jeszcze tego nie zrobił i nie postawił nowej łodzi w
szopie. Ciekawe tylko, co się teraz stanie? Czy będzie go stać na kupno nowej łodzi? I co z
nami? Obiecał mi miejsce u siebie, ale w tej sytuacji to chyba będziemy musieli szukać pracy
gdzie indziej i to obaj.
- Tato, zamilknij nareszcie  wybuchnęła Elizabeth. Gniew i bezsilność walczyły w
niej o lepsze.
Zaległa głucha cisza. Oczy wszystkich skierowały się na nią. Musiała coś powiedzieć,
żeby załagodzić swój dziwny wybuch.
- Chciałam tylko powiedzieć, że nie musimy się od razu wszystkim zamartwiać, trzeba
poczekać i zobaczyć, jak sprawy się ułożą  mruknęła niepewnie i napiła się herbaty, która
tymczasem kompletnie wystygła. Słyszała, że ojciec szura nogami i odsuwa swój pusty talerz.
- Przepraszam  powiedziała niepewnie, patrząc mu w oczy.
Ojciec skinął głową i próbował się nawet uśmiechnąć.
- Strasznie się rozgadałem.
- Kto to był ten człowiek na fiordzie, w łodzi?  spytała nagle Maria.
Elizabeth i ojciec wymienili spojrzenia. Mała dziewczynka rozumiała więcej, niż
sądzili. Pierwszy zobaczył tego człowieka Olav. Co by to było, gdyby odkryli, że to Henning
Nielsenm szkolny nauczyciel, szanowany w całej okolicy? Elizabeth poczuła mdłości.
Podłoga się pod nią uginała, kiedy próbowała wstać.
- Widzieliśmy tylko, że ktoś jest daleko na fiordzie.
Prawdopodobnie ktoś, kto zbierał cieci  rzekła z wahaniem i musiała wesprzeć się na
kuchennym blacie.
Nikt oczywiście tego nie zauważył, a w chwilę potem wstał także ojciec.
- Teraz idę do obory  oznajmił. Przy drzwiach odwrócił się.  Pójdę też do Dalen i
zrobię obrządek, więc ty możesz tu zostać, jak długo zechcesz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl