[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Menolly nie mogła zrozumieć, jak w ogóle udawało im się lecieć. Tworząc
jakby jedność wzbiły się w powietrze, a potem zataczając spiralę zniżyły
się do poziomu Smoczych Skał i w końcu zniknęły.
Dopiero wtedy uświadomiła sobie, jak fatalnie się czuje; słońce paliło
jej opuchnięte plecy, piasek dostał się do spodni i butów, zgrzytał jej w
zębach, a zmieszany z potem pokrył twarz i ręce wstrętną skorupą.
Ostrożnie odczołgała się od brzegu urwiska. Gdyby jaszczurki wiedziały,
e ktoś je obserwował, mogły już nigdy nie wrócić do tego miejsca. Kiedy
wydawało jej się, że wycofała się dostatecznie daleko, podniosła się na
równe nogi i pobiegła do ścieżki.
Czuła się tak, jakby spotkał ją jakiś niezwykły zaszczyt - jakby
zaproszono ją do Weyru Benden. Podskoczyła kilka razy, aby dać upust
wypełniającej ją radości, a potem dojrzawszy kępkę wysokich, grubych
trzcin rosnących nad brzegiem trzęsawiska, zerwała jedną z nich. Ojciec
mógł jej zabrać gitarę, ale struny i pudło rezonansowe nie były jedynymi
materiałami, z których dało się stworzyć dobry instrument.
Odmierzyła odpowiednio długi kawałek trzciny i odcięła go. Starannie
wywierciła sześć otworów na górze i dwa na dole, tak jak nauczył ją tego
Petiron i już po chwili grała na swoim nowym flecie. Skoczna, łobuzerska
melodia, równie wesoła i beztroska jak Menolly w tej chwili. Melodia
opowiadająca o małej królowej jaszczurek ognistych, siedzącej na skale
zanurzonej w szumiącym delikatnie morzu, strojącej się dla swego spiżowego
adoratora.
Miała trochę kłopotu z utrzymaniem się w prawidłowych sekwensach i
właściwej tonacji, ale kiedy przećwiczyła melodię kilka razy, wydała jej
się całkiem udana. Była zupełnie niepodobna do melodii, których uczył ją
Petiron, zupełnie różna od tradycyjnych form. A na dodatek, brzmiała jak
pieśń jaszczurek; wesoła, skoczna, a jednocześnie tajemnicza.
Nagle przestała grać, zaskoczona pytaniem, które przyszło jej właśnie
do głowy. Czy smoki wiedziały o jaszczurkach ognistych?
. 3 .
Panie patrz, Panie ucz się
Z każdym Obrotem rzeczy nowych.
Rzeczy najstarsze mogą być najzimniejsze
Wyczuj co dobre, znajdz co prawdziwe!
Kiedy Menolly wróciła w końcu do Warowni, niebo zaczęło już ciemnieć. W
hallu panowała codzienna, wieczorna krzątanina. Starsi przygotowywali
stoły do kolacji, kręcąc się przy tym po całym hallu i paplając
bezustannie, jakby nie widzieli się od wielu Obrotów, a nie tego samego
ranka.
Przy odrobinie szczęścia, pomyślała Menolly, mogłaby znieść torbę na
dół, do wodnych komnat...
- Gdzie byłaś po tę zieleninę? W Neracie? - Matka pojawiła się nagle
tuż przed nią.
- Prawie.
Menolly natychmiast zrozumiała, że wyrzekła te słowa nie w porę. Mavi
bezceremonialnie wyrwała jej torbę i zajrzała do środka z miną pełną
powątpiewania.
- Jeśli nie zrobiłaś nic przez cały ten czas... Widziano dziś żagiel.
- %7łagiel?
Mavi zamknęła torbę i wcisnęła ją z powrotem w ręce Menolly.
- Tak, żagiel. Powinnaś być z powrotem dawno temu. Co cię opętało, żeby
odchodzić tak daleko, kiedy Nić...
- Bliżej nie znalazłam żadnego zielska...
- Kiedy Nić może spaść w każdej chwili... Jesteś głupsza niż myślałam.
- Byłam zupełnie bezpieczna. Widziałam jezdzca patrolującego okolicę.
Ta odpowiedz najwyrazniej zadowoliła Mavi.
- Powinniśmy dziękować niebiosom, że podlegamy Bendenowi. To doskonały
Weyr. - Mavi popchnęła swą córkę w kierunku kuchni. - Wez to i dopilnuj,
żeby dziewczyny wypłukały najdrobniejsze ziarenka piasku. Nie wiadomo, kto
do nas płynie.
Menolly prześliznęła się przez zatłoczoną kuchnię, nie reagując
zupełnie na polecenia wydawane jej przez różne kobiety, które natychmiast
chciałyby ją wciągnąć do własnej roboty. Potrząsała tylko torbą i
przeciskała się nadal w kierunku wodnych komnat. Tam, kilka starszych, ale
wciąż sprawnych kobiet szorowało piaskiem najlepsze metalowe talerze i
tace.
- Muszę mieć jedną miednicę na zieleninę, ciociu -powiedziała Menolly,
starając się dopchać do rzędu kamiennych zlewów. - Przyjemniej płukać
zieleninę, niż szorować piachem te gary - powiedziała jedna z kobiet,
piskliwym, cierpiętniczym głosem i szybko przełożyła swoje talerze do
sąsiedniego zlewu, i wyciągnęła zatyczkę.
- W tej zieleninie więcej jest piachu niż przy szorowaniu zauważyła
inna kobieta.
- Tak, i spróbuj tylko się go pozbyć - zgodziła się pierwsza. O jaka
śliczna wiązka żółtej trawy. Gdzie ją znalazłaś o tej porze roku,
córeczko?
- W połowie drogi do Neratu. - Menolly z trudem powstrzymała uśmiech na
widok ich przerażonych min. Zapewne najbardziej oddalonym od Warowni
miejscem, do jakiego kiedykolwiek doszły, były frontowe schody, na których
wygrzewały się w słoneczny dzień.
- Teraz, kiedy spada Nić? Ty niedobre dziecko!
"Słyszałaś o żaglu?", "Jak mylisz, kto to?", "Nowy harfiarz, a kto by
inny?" - Głośny chór rozmów, chichotów i przypuszczeń dotyczących nowego
harfiarza wypełniał całe pomieszczenie.
- Zawsze przysyłają tu młodego.
- Petiron był stary! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl