[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mówił o nas! Wpatrywaliśmy sobie w oczy, i poczułam, że się w nim
zadurzam. Jego tatuaże były śmiałymi wzorami zawiłych
rozcinających linii, które sprawiały wrażenie błyskawicznych zasuw,
doskonale idzie to w parze z jego ciemnymi włosami i oczami. Był tak
chorobliwie przystojny zarazem znacznie starszy sprawił, że czułam
się w tym samym czasie niewiarygodnie atrakcyjna dla niego, przy
nim coś czego tej pory nie doświadczyłam tak łatwo i szybkim tempie
we mnie wzrastało, to było poza moją kontrolą. Ale ta atrakcyjność
istnieje, a gdyby miał rację, to z pewnością wykruszyłoby granice
Wampir-Adept. To było tak mocne, że nawet Erik zauważył jak
Loren na mnie patrzył.
Erik & Wina przeprała mnie. Umarłby gdyby mógł zobaczyć co
nadawało między Loren a mną. Skąpa mała myśl wiła się przez mój
umysł, Erik mnie nie widzi, wzięłam głęboki, chybotliwy oddech i
powiedziałam -Tak. Wierzę w ten rodzaj atrakcyjności. A ty?
- Teraz tak. Jego uśmiech był godny ubolewania to sprawiło, że
on nagle wyglądał tak młodziutko i był taki przystojny zarazem
wrażliwy, moje obwinianie się Erikiem ustało. Chciałam tylko wziąć
Lorena w swoje ramiona i powiedzieć mu, że wszystko by się ułożyło.
Byłam w trakcie wchodzenia na nerw odpowiedzialny za ruch aby się
do niego zbliżyć. Jego następne słowa zaskoczyły mnie tak bardzo że
zapomniałem o jego uśmiechu słodkiego małego chłopca. -Wróciłem
wczoraj ponieważ wiedziałem, że są twoje urodziny.
Mrugnąłem we wstrząsie.
-Wiedziałeś?
Kiwnął głową, ciągle pieszcząc mój policzek jego palcem.
-Szukałem cię gdy wpadłem na ciebie i Erika. Jego oczy
spochmurniały i jego głos stał się głęboki i surowy. -Nie podobał mi
się widok jego rąk na twoim ciele.
Zawahałam się, nie byłam pewna jak mu na to odpowiedzieć .
Byłam speszona jakbym piekło zobaczyła, kiedy widział jak z
Erikiem pieściliśmy się nawzajem. Przecież nie robiliśmy nic złego,
jakby nie patrzeć Erik jest moim chłopakiem i to co robimy nie jest
tak naprawdę w Lorena interesie. Ale wpatrując się w jego oczu
zdałam sobie sprawę, że mogę chcieć by to był interes Lorena.
Jakby mógł czytać w mój myślach wziął jego rękę z mojej twarzy i
odwrócił wzrok ode mnie. -Wiem. Nie mam jakiegokolwiek prawa by
być zły na ciebie za bycie z Erikiem. To nie mój interes.
Wolno, dotknęłam jego brody, zwracając jego twarz do mnie tak że
mógł popatrzeć mi w oczy. -Chcesz by to była twoja sprawa?
-Bardziej niż można to wyrazić słowami, powiedział. - Odłożył
książkę  wciąż trzymał ją w rękach  i obejmując moją twarz w
swoich rękach, opierając kciuki blisko moich warg. -Teraz moja kolej
na urodzinowy pocałunek."
Zażądał moich ust a zarazem czułam, że ma ochotę zażądać
mojego ciała i duszy. Okay, Erik dobrze całował, całowałam Heath
odkąd byłam w trzeciej klasie i był w środku na czwartym miejscu,
więc pocałunki Heatha były znajome i dobre. Loren był mężczyzną.
Gdy pocałował nie miałam już żadnych wątpliwości. Jego wargi i
język wskazały, że wie dokładnie czego chciał i również wiedział jak
to dostać. Ta dziwna, magiczna rzecz przytrafiła się właśnie mnie .
Nie byłam juz jakimś dzieciakiem, kiedy odwzajemniałam jego
pocałunek, Byłam kobietą, dojrzałą i potężną, wiedziałam czego chce
i jak to dostać.
Gdy zakończyliśmy pocałunek, oboje zostaliśmy bez tchu. Loren
wciąż trzymał moją twarz w jego dłoniach ale odsunął się na taką
odległość abyśmy mogli spojrzeć sobie w oczy.
-Nie powinienem tego robić.
-Wiem. - Ale to nie powstrzymało mnie przed wpatrywaniem się
śmiało w niego. Wciąż trzymałam kurczowo głupie lecznicze rytuały i
zaklęcia rezerwując jedną rękę ale moja druga ręka opierała się na
jego klatce piersiowej. Wolno rozkładam swoje palce aby podążały
wzdłuż jego szyi. Zadrżał i poczułam, jak to zadrżało gdzieś w głębi
mego serca.
- To będzie skomplikowane. Powiedział.
-Wiem. - Powtórzyłam.
-Ale ja nie chce przestawać .
-To tak jak ja - powiedziałam.
-Nikt nie może o nas wiedzieć. Przynajmniej nie teraz.
-Okey, - nie wiedziałam co konkretnie ma na myśli ,mówiąc o
nas, ale wiedziałam że myśl o naszym romansie sprawiła, że mój
żołądek zawiązał się na supeł.
Pocałował mnie raz jeszcze. Tym razem jego wargi były
słodkie , ciepłe i bardzo łagodne, poczułam, jak dziwny węzeł się
rozwiązywał. -Prawie zapomniałem. - szepnął moim wargom. -Mam
coś dla ciebie." - Dał mi szybko jeszcze jednego buziaka poczym
sięgnął ręką w głąb jego kieszeni. Uśmiechając się podał mi małe
pudełeczko od jubilera, podając mi go szepnął: -Wszystkiego
najlepszego, Zoey.
Moje serca skakało żałośnie po mojej klatce piersiowej, kiedy
otwierałam pudełko.- O mój Boże, one są wspaniałe. Brylantowe
kolczyki mieniły się jak piękny uchwycony sen.Nie były potężne i
szpanerskie, ale małe i delikatne, orzezwiały tak, że błyszcząc sie
zadawały moim oczu ból. Przez moment zobaczyłam słodki uśmiech
Erika ,kiedy podarował mi naszyjnik z perłowym bałwankiem.
Pózniej moje sumienie odtworzyło mi głos babci, mówiła ,że niema [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl