[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mehitable udowodniła, że lepiej zaopiekuje się Lyddie, niż Lyddie potrafi
się zatroszczyć o siebie, Lyddie będzie leżała, patrzyła, jak rośnie jej wnuk...
Mężczyzni zaczęli rozmawiać o Silasie, dumnym z siebie, że tak
odważnie pospieszył Lyddie na ratunek, znów pracującym w garbarni i
chwilowo trzezwym. Lyddie zamknęła oczy i zapadła w drzemkę.
Kiedy się obudziła, Freeman stał w drzwiach, patrząc na nią, jakby
była jakimś egzotycznym ptakiem, przywianym przez wiatr.
- Dzień dobry - powiedziała.
- Gdyby uniosła pani głowę, zobaczyłaby pani, że za oknem jest
ciemno i już dawno skończył się dzień. - W słowach tych było dużo
goryczy, co zaskoczyło Lyddie, aż przypomniała sobie Sama Cowetta.
Wciąż się na nią gniewał o Indianina. Starając się sprawić mu przyjemność,
uniosła głowę i wyjrzała za okno, ale dostała ataku kaszlu. Opadła na
poduszki wyczerpana.
15
3
Freeman podszedł do łóżka. Zsunął jej kołdrę z piersi, okrytych
jedynie rozchełstaną koszulą, ale go to nie powstrzymało. Ujął ją mocno pod
pachami, uniósł jej ręce wysoko w górę i zmusił do skłonu. Zaczął mocno
klepać ją po plecach. Lyddie znów zakaszlała. Zmusił ją, żeby jeszcze
mocniej się pochyliła, a ona zaczęła wypluwać duże, zielone kawałki
plwociny na chusteczkę, którą podsunął jej pod usta.
Freeman przestał jej opukiwać plecy i znów położył ją na wznak.
- Moja żona miała zapalenie płuc - powiedział.
- Zabrało wiele osób w osadzie.
- Nie zabrało mojej żony i nie zabierze pani, jeśli będzie pani
odpluwała. - Schował brudną chusteczkę z powrotem do kieszeni i wyszedł.
Kiedy następnym razem dostała ataku kaszlu, bardziej wiedziona
ciekawością niż czym innym, pochyliła się nad serwetką. I rzeczywiście
znów pojawiła się zielona plwocina. Przez trzy dni była zielona, potem
zrobiła się żółta i Lyddie odkryła, że łatwiej jej oddychać.
Następnego ranka przyszła do niej Bethiah ze swoją robótką.
- Mama mówi, że zna babka ścieg jodełkowy.
Wielki Boże, naturalnie, że zna ścieg jodełkowy, ale już nigdy nie
będzie mogła wziąć igły do ręki i Mehitable powinna o tym wiedzieć. Ale
dziewczynka usiadła, otworzyła swoje pudełko z przyborami do szycia,
wyjęła kawałek materiału, nawlekła na igłę szkarłatną nitkę. Lyddie
podniosła prawą rękę. Przypominała szpon. Kiedy spróbowała rozprostować
palce, czuła się, jakby je łamała jeden po drugim. Sięgnęła po igłę, ale
wypadła jej z dłoni.
- Kiedy indziej, moje dziecko.
*
15
3
Nogi to jedno, ale ręce to zupełnie co innego. Skóra na łydkach Lyddie
była błyszcząca i napięta. Kobieta wstała z łóżka, żeby podejść do okna. Nie
mogła zginać stóp, więc człapała jak kaczka. Ale z tym można żyć.
Niepokoiły ją ręce. Skóra się zagoiła, ale nie była błyszcząca, gładka, tylko
porobiły się nierówne zrosty. Tak długo miała zabandażowane dłonie ze
zgiętymi palcami, że ścięgna też się skurczyły. Lyddie próbowała prostować
dłonie, ale miała w nich za mało siły. Wygramoliła się z łóżka i spróbowała
rozprostowywać ręce o ścianę. To dało lepsze rezultaty.
Po tygodniu wiedziała, że nie umie wykonać żadnego ładnego ściegu,
ale była pewna, że może kierować igłą w rączce Bethiah. Zawołała
dziewczynkę do swojego pokoju i powiedziała jej, żeby robiła daszki, jeden
nad drugim, na samej górze mały krzyżyk, gdzie można byłoby postawić
komin, a na dole dwa małe krzyżyki na okapy. Bethiah trzymała igłę, a
Lyddie dawała jej wskazówki. Na gałganku pojawił się trochę nierówny
szereg czerwonych daszków.
Następnego dnia Lyddie samodzielnie się ubrała i razem z rodziną
zjadła śniadanie w kuchni.
Jedynym minusem powrotu Lyddie do zdrowia była zmiana w
postępowaniu jej córki. Kiedy Mehitable zlecono opiekę nad matką, dawna
uraza ustąpiła miejsca czułości; ale gdy przestała pielęgnować Lyddie, znów
stała się oschła, a ostatnio nawet jakby jej unikała. Któregoś ranka Lyddie
zapytała Mehitable, czy coś ją trapi, a Mehitable odpowiedziała:
- Dlaczego pytasz?
- Ponieważ jesteś inna niż wcześniej.
- Wszyscy się zmieniamy - odparła Mehitable i ku ogromnemu
zdumieniu Lyddie wybuchnęła płaczem i wybiegła z pokoju.
15
3
Lyddie próbowała jeszcze raz porozmawiać z córką, ale Mehitable
pozostała nieprzystępna.
46
Po czterech okrążeniach pokoju zabrakło jej tchu. Pogubiła tyle samo
szpilek, ile opuściła ściegów. Raz się potknęła i upadła, kiedy próbowała
zbyt szybko wstać z krzesła. Każdego wieczoru kładła się bardziej
wyczerpana niż kiedykolwiek w życiu. Ale gdy Nathan Clarke wezwał ją do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl