[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to jeszcze nie wszyscy?
- Dojedzie kilka osób. Ktoś musi sfilmować miasteczko i okolicę. A za jakieś dwa dni
pojawią się aktorzy.
Kiwnęła głową.
- Samochody odstawcie do Bestlera. Jeśli planujecie wykorzystać do zdjęć czyjś dom
albo sklep, najpierw dogadajcie się z właścicielem. W zwykle dni bar Hernandeza jest czynny
do jedenastej, w soboty do pierwszej. Picie alkoholu w miejscach publicznych podlega
grzywnie w wysokości pięćdziesięciu dolarów.
Odpowiecie za ewentualnie uszkodzenie własności prywatnej.
Wszelkie zmiany, jakich wymaga scenariusz, uzgadniajcie indywidualnie z
właścicielami mienia, którego owe zmiany mają dotyczyć. Każdy, kto po dwunastej spróbuje
zakłócać spokój w hotelu czy na ulicy, zostanie ukarany grzywną i aresztem. To twoje małpy
i twój cyrk, Kincaid, i to ty odpowiadasz za to, żeby nikt z twoich ludzi nie naruszył żadnej z
zasad.
Słuchał tego wywodu z pozornym zainteresowaniem.
- Umów się ze mną na kolację. Z trudem powstrzymała uśmiech.
- Nie ma mowy. - Chciała pójść dalej, ale ją zatrzymał.
Nie strząsnęła jego ręki, ale spojrzenie, które mu rzuciła, nie było zbyt serdeczne.
- Phil, każde z nas ma pracę. Nie komplikujmy sprawy.
- Zwięta racja.
Zastanawiał się, co by się stało, gdyby znowu ją pocałował, tu i teraz. Chciał tego
bardziej niż czegokolwiek innego od lat, ale wiedział, że nie byłoby to najmądrzejszym
posunięciem.
- A gdybyśmy to nazwali służbową kolacją?
Tory roześmiała się.
- Nie lepiej nazywać rzeczy po imieniu?
- Nie, bo wtedy się nie zgodzisz, a ja naprawdę chcę z tobą porozmawiać.
- O czym?
- O kilku sprawach. - Palce aż go świerzbiły, by dotknąć jej twarzy, poczuć jedwabistą
gładkość skóry. - Między innymi o moim przedsięwzięciu w twoim miasteczku. Czy nam
obojgu nie byłoby łatwiej, gdybyśmy ustalili między sobą kilka spraw?
- Być może.
- Umówmy się na kolację w moim pokoju - zaproponował, a kiedy tylko uniosła brwi,
dodał szybko: - Który chwilowo jest również moim gabinetem. Wolałbym nakręcić ten film w
spokojnej atmosferze. Jeśli mamy się kłócić, pani szeryf, róbmy to na osobności.
- Niech będzie. Siódma?
- Zgoda. Jeszcze jedno, pani szeryf... - Uśmiechnął się szeroko. - Pistolet niech
zostanie w szufladzie, dobrze? Może nie straciłbym życia, ale apetyt na pewno.
Parsknęła śmiechem.
- I bez niego dam sobie z tobą radę.
Tory przeglądała zawartość szafy. Początkowo zamierzała pójść na tę kolację w
służbowym stroju, z odznaką szeryfa na piersi, ale doszła do wniosku, że to nie w jej stylu.
Czubkiem palca dotknęła sukienki ze szmaragdowego jedwabiu. Miała prosty krój: była
wąska, zapinana z przodu na guziki, których rządek kończył się na wysokości talii, i miała
stójkę, więc nie była wydekoltowana. Odpowiednia i zarazem ładna.
W miasteczku było cicho i spokojnie. I oby to się nie zmieniło, zwłaszcza że tego
wieczoru miał ją zastąpić Merle. Ludzie siedzą pewnie po domach albo w barze i dyskutują o
nowym filmie, który od tygodni stanowi w miasteczku temat numer jeden, przebijając upał,
brak deszczu i wybryki braci Kramer. O tak, pomyślała Tory, każdy potrzebuje odrobiny
rozrywki, a pojawienie się filmowców jest największym wydarzeniem we Friendly od wielu
lat. Będzie musiała to tolerować. Przynajmniej do pewnego stopnia.
Włożyła sukienkę, czując, jak jedwab zmysłowo muska jej ciało.
We Friendly nie musiała się zastanawiać nad wyborem stroju. W Albuquerque bardzo
dbała o wygląd - w sali sądowej to, jak się wygląda, jest niemal równie ważne jak to, co się
mówi, zwłaszcza kiedy proces odbywa się z udziałem ławy przysięgłych.
Sukienka podkreślała jej figurę, nie krępując ruchów. Tory przejrzała się w lustrze
toaletki, potem wspięła się na palce i obróciła, niezadowolona, że nie może zobaczyć się cala.
Machinalnie spryskała się perfumami, poniewczasie przypominając sobie, co o ich
zapachu mówił Phil. Zrezygnowana odstawiła flakon na toaletkę. Usiadła na łóżku i wzięła do
ręki pantofel. Z Philem sobie poradzi, to akurat nie problem. Tory nie należała do kobiet,
które łatwo uwieść czy oczarować, szczególnie takiemu mężczyznie jak Phil Kincaid.
Rozpieszczonemu. Zbyt afektowanemu jak na jej gust.
Dorastał w cieplarnianych warunkach, w świecie blichtru. Był przyzwyczajony, że
zawsze dostaje, czego chce. I dotyczyło to także kobiet.
Tory dorastała w domu, w którym szanowało się każdego dolara, w świecie zwykłych
ludzi i zwykłych problemów. Ona także wierzyła, że będzie tak, jak ona chce - o ile wcześniej
sama się o to postara. Ta kolacja może mimo wszystko okazać się całkiem ciekawa,
pomyślała.
Wiedziała, że Phil z rozmysłem poprosił o sąsiedni pokój, ale nie zamierzała o tym
wspominać. Zapukała i czekała na reakcję.
Zaledwie Phil otworzył drzwi, zapomniał, co chciał powiedzieć.
Chciał zobaczyć ją w jedwabiach i zobaczył - no i dosłownie zaniemówił.
Zjawiskowa, pomyślał, nie mogąc wydobyć z siebie głosu.
I zrozumiał, że musi ją mieć, albo do końca swoich dni będzie miał obsesję na jej
punkcie.
- Victorio...
Wyraz jego oczu, jego ochrypły głos sprawiły, że serce zaczęło jej bić mocniej, ale
uśmiechnęła się cierpko i powiedziała:
- Phillipie, wpuścisz mnie czy mam jeść na korytarzu?
Ocknął się, wziął ją za rękę i wprowadził do pokoju, a potem zamknął drzwi na klucz.
Tory rozglądała się po małym pomieszczeniu zastawionym niepasującymi do siebie
meblami. Na biurku piętrzyły się stosy papierów, obok leżała krótkofalówka.
Okna były zasłonięte, a całe wnętrze skąpane w blasku świec. Tory zerknęła w
kierunku składanego stolika nakrytego hotelowym obrusem i uniosła brwi. Podeszła i ujęła
otwartą butelkę wina, by przyjrzeć się etykiecie.
- Chateau haut - brion blanc - przeczytała nienaganną francuszczyzną. - U nas takiego
trunku raczej nie kupiłeś.
- Kiedy jadę w plener, zawsze wożę ze sobą kilka takich drobiazgów. Uprzyjemniają
życie.
- A świece?
- Kupiłem tutaj.
- Na służbową kolację?
- Kaprys reżysera - odparł, napełniając winem dwa kieliszki. - My zawsze myślimy o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl