[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to ich nie otrzymają. Ale przecież widziała Quinna wcześnie rano. To jasne, że w
takich okolicznościach ryzyko plotek czy nadwątlonej reputacji nie gra roli. Od-
kaszlnęła.
- Spędził ze mną tę noc - wykrztusiła. - Kiedy wychodził rano, nie wyglądał
na chorego.
Na jej szczęście Jadonowi nawet nie drgnęła powieka.
- Jeżeli rano był w porządku, to co się od tej pory stało? - zaniepokoił się.
Leila poczuła, że Danny bierze ją za rękę. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Danny, wiesz, co się stało? Czy tata coś mówił zanim upadł?
R
L
T
Chłopiec milczał, błagalnie się w nią wpatrując, jakby chciał coś powiedzieć,
ale nie mógł. Zastanawiała się bezradnie, skąd wziąć tłumacza języka migowego.
Powinni przepytać chłopca. Nie znając objawów, mieli utrudnioną diagnozę i le-
czenie.
- Potrzebny nam tłumacz języka migowego -zwróciła się do Melanie. - Mo-
żesz go sprowadzić? I to szybko.
Melanie kiwnęła głową, po czym ruszyła do najbliższego telefonu.
- Powiedział, że musi wziąć lekarstwo - wyszeptał Danny tak cicho, że Leila
musiała się nad nim pochylić,
- Powiedział, że musi wziąć lekarstwo? - powtórzyła, niezbyt pewna, czy do-
brze usłyszała. Przytaknął.
Uśmiechnęła się, nie odrywając od niego wzroku.
- Danny, świetnie. To bardzo nam pomoże. Wiesz, jakie leki tata bierze?
Pokręcił głową.
- Powiedział, że chyba ma grypę.
- Grypa? - Jasne! Dzień wcześniej zachorowała Delores. Ale w jej przypadku
odwodnienie doprowadziło do łagodnego ataku serca.
- To może być grypa - zwróciła się do Jadona. -Przypomnij sobie, wczoraj z
takimi samymi objawami przyjęliśmy ciocię Danny'ego, Delores. Poza tym ma-
my w tym roku dużo więcej zachorowań na grypę niż w poprzednich latach.
- Ciśnienie krwi niskie, 95 na 44, tętno 118, przyspieszona akcja serca - za-
meldowała Susan.
R
L
T
- Kroplówka - polecił Jadon. - I podłączcie go do monitora kardiologicznego.
Upewnijmy się, że serce pracuje jak należy. I koniecznie elektrolity.
- Biorę to na siebie. - Melanie sięgnęła po telefon. Po chwili Leila usłyszała,
jak stanowczym tonem
zażądała od laborantki wyników badania elektrolitów. Natychmiast, a nie za
pięć minut.
- Danny, bardzo ci dziękuję, że nam powiedziałeś, co tata mówił. - Przykuc-
nęła przed nim, uśmiechając się promiennie. - Dzięki tobie wiemy, co zrobić, że-
by tata poczuł się lepiej.
- On się obudzi? - zapytał Danny ledwie słyszalnym szeptem.
Z całego serca współczuła chłopcu, który widząc, jak ojciec osuwa się na
ziemię, musiał pomyśleć o najgorszym. Mimo że ten wstrząs przywrócił mu
zdolność mówienia w jego oczach nadal czaił się strach.
- Tak. Tata wyzdrowieje. - Miała taką nadzieję. Chyba że Quinn zażywa leki,
o których nic im nie wiadomo. Pogładziła Danny'ego po policzku, po czym się
wyprostowała. - Melanie, sprawdz, czy mamy jego kartę zdrowia. Może z niej się
dowiemy, co zażywa.
- Oczywiście, ale już mam elektrolity. Niski potas, 2,6; chlorek też niski, na-
wet magnez bardzo niski.
- Dwadzieścia miliekwiwalentów chlorku potasu, a drugie dwadzieścia do li-
tra kroplówki. - Jadon wydawał rozkazy niczym kapral na ćwiczeniach woj-
skowych, ale nikt nie miał mu tego za złe. - Druga dawka potasu przed suple-
mentem magnezu. Pilnujcie przedwczesnych skurczów komorowych i dajcie mi
znać, gdyby to było powyżej szesnastu na minutę.
- Pani doktor... - Melanie stanęła przed Leilą. -Nie mamy karty zdrowia dok-
tora Torresa.
R
L
T
Ha, trudno. Czy wobec tego należy uważać, że Quinn nigdy na nic nie choro-
wał? Może po prostu nie powtarzał recept ani w szpitalu w Cedar Bluff, ani w
miejscowej aptece. Mieszka tu dopiero od miesiąca, więc może jeszcze nie zdą-
żył przenieść swoich recept do apteki w szpitalu. Dzięki, Melanie.
Quinn nagle się poruszył. Jęknął cicho, otworzył oczy i natychmiast zacisnął
powieki, rażony jaskrawym światłem.
- Tylko mi nie mów, że jestem na ratunkowym - wykrztusił.
Leila lekko się uśmiechnęła. Każdemu lekarzowi wylądowanie na oddziale
ratunkowym, na którym pracuje, jawi się jako najgorszy koszmar.
- Dobrze, nie powiem - odezwał się Jadon. - Za to ty nam powiedz, co się sta-
ło.
- Gdzie Danny?
- Tutaj. - Leila bliżej podprowadziła chłopca. -Danny bardzo nam pomógł.
Powiedział, że masz grypę i że przyjechałeś po lekarstwa.
Quinn natychmiast szeroko otworzył oczy.
- Powiedział to wam?
- Tak. - Uśmiechała się promiennie. - Ale musisz nam podpowiedzieć, o jakie
lekarstwo ci chodziło.
- Nie lekarstwo miałem na myśli, a kroplówkę. Nie wiem, co mi aplikujecie,
ale działa doskonale. Już mi lepiej. - Spojrzał na syna. - Danny, jak się masz? W
porządku?
Leila próbowała pchnąć Danny'ego bliżej łóżka, ale on oparł się na kulach i ani
drgnął. Ograniczył się do kiwnięcia głową w odpowiedzi na pytania ojca, który
chyba był rozczarowany, nie mogąc usłyszeć jego głosu.
R
L
T
Leila spojrzeniem dała mu sygnał, żeby nie robił z tego wielkiej sprawy.
- Zatrzymam go przy sobie, dopóki nie poczujesz się jeszcze lepiej - powie-
działa.
- Nie! - Widząc jej zaskoczenie, pospieszył z wyjaśnieniem, - Chcę, żeby tu
został. Ze mną.
- Dobrze, zgoda, - Nie bardzo rozumiała, po co ta nadopiekuńczość, zwłasz- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl