[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Westchnął, przewrócił oczami i uwolnił ją. Porwała torbę i pobiegła do klatki, odbijając się od
panikujących obcych i kilku ludzi, których właściwie znana, którzy przyszli aby postawić na jej
chłopaka umierającego w klatce  Boże, chciała ich uderzyć  a potem zmieniła to w kroki, które
doprowadziły do dużej, kwadratowej klatki. Klatki walk.
Z Shane m.
Shane rozejrzał się, kiedy walnęła w podstopnie i poleciała jak ptak w jego ramiona. To
wydawało się najlepszą rzeczą, którą kiedykolwiek zrobiła, kładąc swoje ręce dookoła niego, czując
jego ciepłą, wilgotną skórę przyciśniętą o jej.
Wypuścił długi, bezsłowny oddech i opadł na nią, przytulając ją jakby świat się kończył, jakby
nigdy nie chciał jej znowu puścić.  Jestem idiotą, - powiedział.  I dupkiem. Powinnaś uciekać tak
daleko ode mnie jak możesz. Przepraszam.
- Jeśli pobiegnę, ty pobiegniesz ze mną, - powiedziała.  Jak się czujesz?
Podniósł swoją prawą dłoń. Była czerwona i trochę spuchnięta.  Złamana kość, - powiedział.
 Nic, z czym się nie mogę uporać.
Wzięła jego rękę w jej obie, kołysząc ją i przyłożyła ją delikatnie do swojego policzka.
Wpatrywał się w nią z głodnym wyrazem, tym który wydawał się jej być bardziej odnośnie nadziei
niż czegokolwiek innego.
- Po prostu tak, - powiedział.  Po prostu tak zamierzasz pozwolić temu odejść. Wszystkim
rzeczom, które zrobiłem. Co powiedziałem. Boże, Claire&
- Uh, nie, idioto, - powiedziała Claire.  Będziesz musiał zapracować na przebaczenie. Ale
to& to jest to, co dostaniesz za darmo. Bo cię kocham.
Trochę się uśmiechnął i potem pocałował ją i przez kilka długich, słodkich sekund bez tchu
wszystko było znowu okej.
A potem Claire usłyszała syreny.
- Do diabła?  powiedział Shane, bo to nie była tylko syrena. To był ich chór, jęczący nad
sobą falami. Każda syrena w mieście, to brzmiało jakby wszystkie kierowały się do nich.
Claire poczuła zły wzrost rozumienia, który stał się nawet bardziej wyrazny, kiedy Myrnin
wszedł po schodach aby dołączyć do nich wewnątrz klatki, wziął ją za górną rękę i powiedział, - A
teraz idziemy. %7ładnych argumentów. Amelie i Oliver nadchodzą i przynoszą tak bardzo
przytłaczającą siłę, jak to było dla nich możliwe. Jeśli chcesz zachować swoje ciało, duszę i
wolność, przestań dygoczące-marnowanie (nie wiedziałam jak to dokładnie nazwać, gdyż w
oryginale brzmiało to dwithering  czyli połączenie słowa dither i wicher, które oznaczając dygotać
i marnieć  przypuszczenie tłumacza) i chodz. Nikt w tym pomieszczeniu nie będzie bezpieczny
kiedy dotrą. Są bardzo mocno w humorze najpierw strzelaj, nigdy nie zadawaj pytań.
- Dygoczące-marnowanie?  powtórzyła bezmyślnie Claire.  Co jest& ?
- Czy musimy się kłócić o dobór słowny? Teraz?
- Nie, - powiedział Shane.  Jesteśmy z tobą. I idziemy.
I poszliby z wyjątkiem tego, że kiedy Myrnin obrócił się i skierował aby otworzyć żelazną
bramę, ktoś inny wszedł po schodach i zablokował otwarcie.
Bishop. Niemożliwie, wyglądał nawet młodziej niż na wideo, jakby starzył się odwrotnie.
Była świeża krew na jego buzi i rozmazana na kołnierzu jego koszuli. Claire pomyślała, że jego
oczy były starożytne i okrutne i dość szalone, kiedy uśmiechnął się z jego kłami na wierzchu i
powiedział, - Pozwól im przyjść. Moja córka pomyślała, że mogła mnie głodzić, zamurować mnie,
zrobić ze mnie przykład. Zrobię taki przykład z tego pokoju pełnego ludzi  nie, tego całego miasta
 że nikt nigdy nie powie ponownie jego nazwy bez drżenia. Nadchodzi teraz koszmar. Obudzcie
się i cieszcie się nim.
Myrnin wpatrywał się w Bishopa z całkowitym przerażeniem i szybko się wycofał. Puścił
Claire. W zasadzie postawił ją i Shane a na drodze.
- O co chodzi, mój stary przyjacielu?  zapytał Bishop. Spokojnie sięgnął wstecz, chwycił
drzwi i zatrzasnął je za sobą z trzaskiem i hukiem metalu. Potem wygiął ościeżnicę tak, żeby się nie
otwarły  bardziej efektywne niż zatrzask.  %7ładnych mądrych planów? %7ładnych głupich gierek?
Bo wiesz, że nie zapomniałem, co zrobiłeś, kiedy zdradziłeś mnie. Wiesz, że rozerwę ci jeden
kawałek w czasie& najpierw palce u rąk i nóg, potem wprowadzanie w mój sposób. A twoi mali
ludzie tutaj, oni są tylko chwilą pracy. Do czasu kiedy Amelie i jej dwór dotrze do nas, będę pił ich
krew z twojej czaszki.
- Nadal możesz uciec, - powiedziała Claire. Nie mogła uwierzyć, że miała wystarczająco siły
by mówić, ale miała. Była przerażona, ale nie tak przerażona. W jakiś sposób po wszystkim co
widziała, Bishop już nie był najgorszy.  Możesz się wyrwać przez ścianę i zniknąć w zamieszaniu.
Wiesz, że jeśli Amelie cię złapie, zabije cię.
- Rzeczywiście, myślę że Oliver dość ją przekonał, że robienie ze mnie przykładu jest złą
strategią, - powiedział Bishop.  Kroczył z boku na bok, ale za każdym razem zmniejszał odległość
pomiędzy nimi.  Oczekuję, że natychmiast przeprowadzi moją egzekucję. Albo spróbuje. Ale
jestem w tym lepszy, niż oni są, jeden z nich albo wszyscy. Jestem najlepszym zabójcą, który
kiedykolwiek żył.
- Tak, nie wydajesz się zbyt zmartwiony, - powiedział Shane.
- Miałem wspaniale dużo czasu aby rozważać moje miejsce w tym świecie, kiedy ona
zapieczętowała mnie w tym malutkim, dusznym piekle. Nic do jedzenia. Nic do słyszenia albo
czucia albo dotykania. Tylko nieskończona, ciemna wieczność. Wiesz, co zdecydowałem?
Shane potrząsnął głową. Claire zdała sobie sprawę, że nadal trzymała mały, posrebrzany nóż i
teraz szturchnęła czarną torbę bliżej Shane a, który rzucił na nią okiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl