[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wypitego martini, w każdym razie zobaczyłam w Phinie przyjaciela, a nie irytującego
szefa.
Westchnęłam.
- Właściwie to nic takiego.
- Sprzeczka z chłopakiem?
- On już nie jest moim chłopakiem. - Nagle coś sobie uświadomiłam. - Prawdę
mówiąc, nigdy nie był. Ale kochałam go. Nadal kocham. - Chociaż próbowałam nie pła-
kać, łzy napłynęły mi do oczu. - Zerwał ze mną przed świętami. Powiedział, że nie widzi
dla nas przyszłości. - Głos mi zadrżał. - Modliłam się, żeby zmienił zdanie. Zaczęłam
nawet mieć nadzieję, ale dzisiaj dowiedziałam się, że zakochał się w Lori. Spotykają się,
a ja... ja...
Nie zdołałam powstrzymać łez. To było straszne. Nienawidzę płaczu, tego uczucia
bezsilności, utraty kontroli. Jednak nic nie mogłam poradzić.
Zauważywszy, jak nerwowo szukam chusteczki, Phin podał mi papierową serwet-
kę, która leżała obok naczynia z fistaszkami.
- Przepraszam - szepnęłam, zalewając się łzami.
- Za co? A w ogóle to kim jest ten facet? Chcesz, żebym rozkwasił mu nos?
- Lex byłby niezadowolony. Musiałby sobie poszukać nowego piarowca.
Phin wytrzeszczył oczy.
- Mówimy o Jonathanie Pughu?
Widziałam po jego minie, że nic z tego nie rozumie. W porządku, może Jonathan
nie był najprzystojniejszym mężczyzną pod słońcem, ale mnie nie chodziło o wygląd.
- Jonathan... Zawsze marzyłam o kimś takim jak on - rzekłam, pochlipując. - Jest
kilka lat starszy, spokojny, można na nim polegać. Sprawia wrażenie zamkniętego w so-
bie, ale prywatnie jest zupełnie inny. Nie wierzyłam, że mógłby się mną zainteresować,
ale latem na przyjęciu... Nigdy nie zapomnę, kiedy Jonathan zaproponował mi, żebyśmy
poszli razem na drinka gdzieś, gdzie jest cicho i moglibyśmy porozmawiać. To było tak,
jakby w jednej sekundzie spełniły się moje marzenia. Byłam taka szczęśliwa.
R
L
T
Teraz, gdy zaczęłam mówić, nie umiałam przestać. Chciałam wszystko z siebie
wyrzucić.
- Nigdy wcześniej nie byłam tak szaleńczo zakochana. Nie przeszkadzało mi, że
Jonathan nalegał, żebyśmy trzymali nasz związek w tajemnicy. Jego podejście wydawało
mi się rozsądne. Szanowałam go za to. Ale z Lori nie zachowuje się rozsądnie. Jej nie
trzyma w tajemnicy. Nie obchodzi go, że inni widzą ich razem - dodałam z goryczą. -
Jonathan... po prostu nie zależało mu na mnie. Wolał taką dziewczynę jak Lori, ładną i
kobiecą.
- Na pewno nie jest ładniejsza od ciebie.
- Gdybyś ją zobaczył, tobyś tak nie mówił.
Nigdy za Lori nie przepadałam. Jest to typ kobiety, która sprawia wrażenie kruchej
i bezbronnej, ale zawsze osiąga swój cel. Zliczna, drobna, ma burzę jasnych loków, wiel-
kie niebieskie oczy i cichy głosik, który brzmi tak, jakby była lekko zdyszana.
Phin również nie potrafiłby się jej oprzeć.
- No dobra, może Lori jest ładna, za to ty jesteś piękna.
- Bzdura. - Wytarłam nos. - Jestem zwyczajna. Przeciętna.
Wybuchnął śmiechem.
- Chyba żartujesz, Summer! Masz fantastyczne kości policzkowe, idealnie gładką
skórę, cudowne oczy. A usta! Twój problem polega na tym, że nie podkreślasz swojej
urody.
- Nieprawda! - zaprotestowałam. - Spójrz! - Wskazałam ręką na żakiet. Wolałam
odwrócić uwagę Phina od swojej twarzy. Zapłakana nie wyglądam ładnie. Są dziewczy-
ny, i pewnie Lori do nich należy, które gdy płaczą, nie mają czerwonego nosa i spuch-
niętych powiek. - Zawsze starannie dobieram strój. I nigdy nie wychodzę nieumalowana.
Nic więcej nie mogę zrobić.
- Możesz nie upinać włosów. - Podniósł rękę, jakby chciał ich dotknąć, ale w
ostatniej chwili zmienił zdanie. - Podejrzewam, że są gęste, jedwabiste. Z rozpuszczo-
nymi wyglądałabyś... bardziej przystępnie.
- Co to da? - spytałam ponuro. - Nadal będę nudna. Jonathan nie zacznie do mnie
wzdychać.
R
L
T
- Musiało mu kiedyś na tobie zależeć, skoro byliście razem.
- Nie zależało. - Powoli zaczęłam akceptować prawdę. - Skakałam wokół niego, a
on łaskawie na to pozwalał. Odpowiadała mu taka sytuacja. Ale nie kochał mnie. Wcale [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl