[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Spróbowałem na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach, choć było ich
wiele. Nie mieliśmy pilota, nasze fundusze wyczerpywały się, a ja sam grałem rolę
zwierzyny w polowaniu tym grozniejszym, że prowadzonym w całkowitej ciszy. Teraz
jednak należało się skoncentrować tylko na jednej rzeczy, na bliznie. Wpatrywałem się
w lustro, myśląc intensywnie o tym, co chciałbym w nim zobaczyć.
Być może Eet jak zwykle miał rację, twierdząc, że my, Terranie wykorzystujemy
tylko niewielką cząstkę naszych możliwości. Przestając z moim towarzyszem,
nieświadomie rozwinąłem swe ukryte talenty, wspinając się przy tym na wyżyny
niedostępne dotąd istotom mojego gatunku. Nagle zauważyłem, że dzieje się ze mną
coś dziwnego. Próby dorównania Eetowi przyniosły wreszcie skutek. Poczułem się
tak, jakby w moim umyśle niewidzialna dłoń nacisnęła jakąś dzwignię. Chwilę potem
przeniknął mnie silny dreszcz i już wiedziałem, że mi się udało. Mimo to, odczuwałem
też odrobinę strachu na myśl o tym, co zrobiłem.
21
Spojrzałem w lustro... Tak! Miałem to szpecące piętno. Nie było świeże i nie
krwawiło, co musiałoby natychmiast wzbudzić podejrzenia. Pofałdowana i ciemna blizna
wyglądała tak, jak gdyby kiedyś nie pokryto jej w porę materiałem regeneracyjnym albo
chirurg plastyczny spartaczył robotę... Słowem, znakomicie pasowała do kosmicznego
włóczęgi, jakiegoś weterana jednej z wojen międzyplanetarnych.
Ostrożnie podniosłem rękę, nie mając odwagi przyłożyć jej do pomarszczonej,
spalonej skóry. Iluzja stworzona przez Eeta potrafiła oszukać również zmysł dotyku.
A moja? Sprawdziłem. Nie, nie byłem jeszcze tak dobry jak mój towarzysz. Palce nie
wyczuły szramy. W każdym razie widziałem ją. Na lepszą ochronę nie mogłem na razie
liczyć.
 To dopiero początek, ale obiecujący.
Odwróciłem się gwałtownie. Eet siedział na łóżku i patrzył na mnie
nieruchomymi oczyma puka. Obawiając się, że moment dekoncentracji mógł zniweczyć
iluzję, zerknąłem w lustro.
Blizna wciąż znajdowała się na swoim miejscu. Co więcej  przyciągała uwagę.
Dzięki niej twarz wydawała się zamazana i niewyrazna, trudna do rozpoznania. Nawet
zakładając maskę, nie zakonspirowałbym się lepiej.
 Jak długo to się utrzyma?  Chciałem mieć pewność, że oparzelina
nie zniknie, kiedy będę buszował po Zewnętrznym Porcie. Musiałbym wówczas
błyskawicznie znalezć jakąś kryjówkę i próbować odtworzyć iluzję. W takim przypadku
miałbym znikome szansę powodzenia.
Eet przechylił głowę na bok, krytycznie przyglądając się mojemu dziełu.
 Słusznie zrobiłeś, zaczynając od rzeczy najprostszych  stwierdził  z moją
pomocą powinna się utrzymać do jutra. To nam w zupełności wystarczy. Ja również
muszę zmienić postać.
 Ty? Po co?
 Czy naprawdę nie rozumiesz, jakie to niebezpieczne?  Najeżona grzywa
zdążyła już tymczasem zniknąć.  Chcesz zabrać ze sobą puka do Zewnętrznego
Portu?
Miał jak zwykle rację. %7ływe egzemplarze tego gatunku kosztowały fortunę.
Włóczenie się z czymś takim po Zewnętrznym Porcie byłoby czystym szaleństwem.
W najlepszym razie potraktowano by mnie promieniami obezwładniającymi,
w najgorszym  mogłem dorobić się autentycznej blizny od broni laserowej.
Niezależnie od tego, co stałoby się ze mną, Eet wylądowałby w worku, a potem został
sprzedany jakiemuś pokątnemu handlarzowi. Złościło mnie, że wykazałem się taką
bezmyślnością, chociaż właściwie miałem usprawiedliwienie; całą uwagę poświęcałem
teraz podtrzymywaniu iluzji.
 Tak, rzeczywiście powinieneś o tym myśleć, ale nie aż tak intensywnie
 poinformował mnie towarzysz  musisz się jeszcze wiele nauczyć.
22
Eet na moich oczach ulegał przemianie. Puk rozpływał się w powietrzu,
znikał jak cienka skorupa piasty, która w zetknięciu z kosmicznym mrozem ulega
rozpadowi na niewidoczne dla oka, mikroskopijne cząsteczki. Po chwili mutant wrócił
do swej zwykłej postaci. Jednak nawet teraz mógł wzbudzić zainteresowanie dziwnym
wyglądem.
 To prawda  zgodził się.  Ale mimo to nie zwrócę na siebie uwagi. Nie
muszę udawać kogoś innego, po prostu sprawię, że trudno będzie mi się dokładnie
przyjrzeć.
 Rozumiem. To samo zrobiłeś z moją twarzą, kiedy uciekaliśmy z Siedmiu
Planet. Mam rację?
 Owszem. Ciemność też nam pomoże. Pójdziemy prosto do Nurkującej
Loklarwy...
 Po co?
Gdyby Eet pochodził z tej samej rasy co ja, zapewne w tym momencie
westchnąłby, wznosząc oczy do nieba w udanym geście rozpaczy. Kosmita powstrzymał
się od tego typu demonstracji, ale wiedziałem, że irytuje go moja ignorancja.
 Ponieważ możemy tam znalezć pilota. I nie pytaj, skąd to wiem. Po prostu
wiem i już.
Nie potrafiłem sobie wyobrazić, jakie dokładnie możliwości stwarza umiejętność
czytania ludzkich myśli, zresztą wolałem w to nie wnikać. W każdym razie jego pewność
siebie sugerowała, że wie, dokąd zmierza. Nie mając żadnych innych pomysłów, nie
mogłem mu się sprzeciwić.
Wykonał jeden ze swoich błyskawicznych skoków i wylądował na moim
ramieniu. Potem owinął mi się wokół szyi jak futrzane boa. Bardzo lubił podróżować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl