[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uświadomił sobie, że po prostu gapi się na nią tak ja-
koś... A ona to zauważyła...
- Co? Wszystko w porządku. Zastanawiam się tylko...
- Nad szafkami?
- Nie, nad blatem. Jaki chcesz mieć blat ?
- Z granitu. A także barek, przy którym można coś
szybko zjeść. A na podłodze terakotę.
- Co dalej ?
- Łazienki. Obie trzeba przerobić.
Najpierw poszli do łazienki dzieci, potem ruszy
li korytarzem w głąb domu.
- Moja sypialnia. - Elise otworzyła ostatnie drzwi. -
Do niej przylega druga łazienka. -Weszli do pokoju, w
którym jedynym sprzętem był dmuchany materac na
podłodze. - Meble przywiozą jutro. Wszystko nowe.
Łóżko, materac, szafy i tak dalej.
- Człowieku! Spokój! Tylko nie wyobrażaj jej sobie
w łóżku!
Niestety, ostrzeżenie przyszło za późno. W głowie
Setha już pojawiła się pikantna wizja...
Weszli do archaicznie wyposażonej łazienki. Podczas
ustalania szczegółów dotyczących nowego wystroju,
Elise zakomunikowała:
- Wannę trzeba wyrzucić. Chcę mieć nową z hydro-
masażem.
Oczywiście natychmiast zaatakowała go nowa wizja:
Elise plus wanna plus hydromasaż. I podczas tej wizji
usłyszał jej niski, uwodzicielski głos:
- Kochanie, przyjdziesz do mnie?
- Tak! - rzucił bez wahania.
- Tak? - powtórzyła zdziwiona. - To znaczy co, Seth?
- Co? Chodzi o wannę. Wanna z hydromasażem to
świetny pomysł.
- Miałam taką w Westchester. Znakomity relaks, mó-
wię ci.
Miał w zanadrzu co najmniej dziesięć propozycji, co
mógłby robić z Elise w takiej wannie. Po takim relaksie
ludzie zazwyczaj są bardzo zmęczeni... i bardzo zrelak-
sowani.
Chłopie, opanuj się! Dość tych fantazji! Ona nie jest
jedną z tych dziewczyn, które przychodzą do Salty'ego
w poszukiwaniu nowych wrażeń. Ona jest... matką. Ma
dwoje dzieci...
A co tam! Matka nie matka, Elise przede wszystkim
jest kobietą. Kobietą, która podoba mu się nie od dziś i
która niesamowicie na niego działa. Poza tym świetnie
czuł się i z nią, i z jej dziećmi. Od dawna nie było mu
tak po prostu przyjemnie...
Głos Elise po raz kolejny sprowadził go na ziemię.
- Ściany pomaluję sama.
- Lubisz się brudzić?
- A tak. - Uśmiechnęła się. - Przekonałam się o tym,
kiedy przed wystawieniem domu w Westchester na
sprzedaż sama odmalowałam kilka pokoi. Obiecałam
dzieciom, że zabiorę je do sklepu, żeby same wybrały
kolory do swoich sypialni. Odkryliśmy, że uwielbiamy
sklepy z farbami,
pędzlami i tak dalej. - Kiedy wrócili do kuchni, Elise
oznajmiła: -To by było wszystko, jeśli chodzi o remont
domu.
- A na zewnątrz?- Tylko taras?
- Z prac budowlanych tak, ale muszę zadbać o oto-
czenie, wypielić rabaty, posadzić kwiaty. Niestety, choć
uwielbiam rośliny, nie mam do nich ręki. Biednym po-
midorom, które próbowałam kiedyś wyhodować, zgo-
towałam prawdziwą drogę przez mękę. Powinnam wy-
nająć jakiegoś fachowca, ale Maggie bardzo lubi grze-
bać w ziemi. Spróbujemy więc sami.
- Jest tu znakomita ziemia. Na pewno wkrótce bę-
dziesz miała tu mnóstwo kwiatów.
- Ja ? To się po prostu nie ma prawa udać. Co posa-
dzę, to marnieje.
- Pamiętaj więc o mnie. Znam się na tym.
- Dziękuję, Seth. Mam nadzieję, że jakoś sami sobie
poradzimy. Poza tym na pewno nigdy nie pracowałeś w
ogrodzie z pięcioletnią pomocnicą, przez co wszystko
trwa dwa razy dłużej.
- Jestem przyzwyczajony. Moi siostrzeńcy i siostrze-
nice też przepadają za grzebaniem w ziemi... - Z dworu
dobiegł głośny śmiech. Podeszli do okna. Maggie i Ja-
mie rzucali do siebie dużą, plażową piłkę. - Masz wspa-
niałe dzieci, Elise.
- Dziękuję. Nie ukrywam, że jestem tego samego
zdania, lecz wiadomo, z dziećmi bywa różnie. Dziś za-
chowują się wzorowo, ale Maggie lubi się rządzić i by-
wa kapryśna. Mała królewna, a Jamie wchodzi w trudny
wiek.
- Niełatwo ci samej je wychowywać.
- Tak, przyznaję. Ale cóż, dzieci nie rodzą się z in-
strukcją obsługi.
- Na pewno znakomicie dajesz sobie radę.
- Wyraziłabym to inaczej. Dajemy sobie radę.
- Masz jakiegoś faceta?
Oczywiście, że rzucił to lekko i swobodnie, choć go
aż skręcało.
Kiedy Elise przecząco potrząsnęła głową, poczuł nie-
bywałą ulgę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]