[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czekały, głęboko ukryte, na wyjątkową osobę, która je uwolni.
Teraz te marzenia wypełniły raptownie jego głowę. Widział się
razem z rodziną - chłopczyk trzyma go za rękę i uczy się chodzić,
potem razem grają w kosza i jeżdżą na rowerze, pomaga mu w
lekcjach; we trójkę, z jego matką, siedzą przy stole, omawiają bieżące
sprawy, przekomarzają się, żartują; trzyma w ramionach ukochaną,
są sobie bliscy i oddani, wspólnie, w zgodzie i miłości wychowują
dzieci...
- Dominik? - Głos Melissy wyrwał go z zamyślenia.
- Nie, nie chcę być ojcem chrzestnym Jamiego - powiedział. Oczy
Melissy straciły cały swój blask, więc pospiesznie dodał: - Chcę być
jego ojcem. - Usłyszał, jak głośno wciągnęła powietrze i objął ją,
razem z dzieckiem. - Chcę co wieczór zasypiać z tobą w ramionach i
co rano z tobą się budzić.
Zadrżała, łzy jeszcze raz napłynęły jej do oczu, zawisły na
koniuszkach rzęs.
- Jesteś pewien? - zapytała bez tchu.
- Nigdy niczego w życiu nie byłem taki pewny. - Pochylił głowę i
168
RS
złożył na jej ustach pocałunek. - Wyjdz za mnie, Melisso - powiedział,
kiedy oderwał usta od jej warg. - Wyjdz za mnie i kochaj mnie
zawsze. Pozwól mi być ojcem Jamiego.
- Tak... och, tak. Och, Dominiku, marzę o życiu z tobą. Tak, wyjdę
za ciebie.
Ich usta ponownie połączyły się w pocałunku pełnym namiętności
i obietnic. Serce Dominika wypełniała miłość, której zbyt długo
próbował się wyprzeć.
- Tym razem to właściwe - powiedziała, kiedy wreszcie uwolnił
jej wargi. Spoglądała na niego błękitnymi jak czyste, letnie niebo
oczyma. - Czujesz, że to właściwe, prawda?
Skinął głową. Tak, patrząc na jej ukochaną twarz i lśniące
uczuciem oczy był pewien, że kochać ją jest najwłaściwszą rzeczą na
świecie.
Dotknął policzka Jamiego. Chłopczyk uśmiechnął się, strużka śliny
pociekła mu z ust. Dominik roześmiał się, bo w uśmiechu tego
śliniącego się dziecka i w oczach kobiety, która je trzymała, ujrzał
szczęśliwą przyszłość.
169
RS
EPILOG
Melisso, wyglądasz absolutnie przepięknie! - zawołała Samantha,
ostatni raz wygładzając dół ślubnej sukni.
- Nie mogę w to uwierzyć. - Melissa uściskała siostrę i odwróciła
się do lustra. Długa, biała, jedwabna suknia była prosta i elegancka,
ale lśniące perłowe guziki swym blaskiem nie dorównywały
błyszczącym ze szczęścia oczom panny młodej.
Za pięć minut wypowie słowa przysięgi, które uczynią ją żoną
Dominika. Minęły trzy miesiące od aresztowania Neala, trzy miesiące
od dnia, gdy wyznali sobie miłość. Tyle czasu zajęło im
rozplątywanie kłamstw Billa - przecież Melissa nie była wdową,
ponieważ Bill nie rozwiódł się z Susan, cały czas był jej mężem.
W ciągu trzech miesięcy poznała prawdziwą miłość, radość
dawania i przyjmowania, dzielenia nadziei i marzeń, namiętności i
czułości. Kochała Dominika, a to pełne i dojrzałe uczucie, zamiast ją
niszczyć, dodawało jej sił.
Odwróciła się od lustra i spojrzała na siostrę.
- Nigdy bym nie przypuszczała, że można być tak szczęśliwą.
Samantha ujęła dłonie Melissy.
- %7łałuję tylko, że nie opowiedziałaś mi o tym wszystkim
wcześniej. Może mogłabym ci pomóc.
Melissa uścisnęła ręce siostry.
- Nie mogłam ci powiedzieć. Nie byłam w stanie zwierzyć się
nikomu. - Zmarszczyła czoło w zamyśleniu. - To jest właśnie takie
podstępne, kiedy ktoś się nad tobą znęca. .. czujesz wstyd, który każe
trzymać ci to w sekrecie, który cię paraliżuje. - Potrząsnęła głową,
jakby raz na zawsze chciała odciąć się od bolesnej przeszłości.
Pochyliła się i pocałowała Samanthę w policzek. - To już minęło,
przede mną wspaniała przyszłość, jestem o tym przekonana.
- Denerwujesz się?
- Ani trochę, nie mam czym. - Pomyślała o Dominiku i o tym, jak
upłynęły ostatnie miesiące. Ich miłość z dnia na dzień stawała się
170
RS
silniejsza i Melissa wiedziała, że będą z Dominikiem parą na całe
życie.
Z dołu dobiegła cicha muzyka organowa.
- To chyba sygnał dla ciebie - powiedziała Samantha. - Chodz.
Już czas.
Czas zejść po schodach do salonu, gdzie czekali Dominik i pastor.
Czas zalegalizować to, co całym sercem uważała za właściwe,
potrzebne, wspaniałe - ich miłość.
Rodzinny dom Darków wypełniły dzwięki marsza weselnego, a
Melissa powoli schodziła ze schodów z sercem wybijającym radosny
rytm. %7ładnych wątpliwości, niepewności, tylko jasne i czyste uczucie
kazało jej iść naprzód.
Zeszła z ostatniego schodka i skręciła do salonu. Przy wejściu
zatrzymała się z zapartym tchem. Po przeciwnej stronie pokoju stał
Dominik, przystojny, dumnie wyprostowany. Trzymał w ramionach
drużbę. W ciągu minionych trzech miesięcy Jamie z drobnego, na
współ łysego niemowlęcia wyrósł na pucołowate, rozkosznie
roześmiane dziecko z głową całą w jasnych loczkach.
Dominik powitał ją uśmiechem tak pełnym miłości, tak pełnym
obietnic, że z wielką radością w sercu, przekonana o słuszności
dokonanego wyboru ruszyła pospiesznie, pragnąc jak najszybciej
oficjalnie rozpocząć ich wspólne życie. Uśmiechała się do tych dwóch
najważniejszych dla niej mężczyzn, którym oddała całą swoją
miłość: do pana młodego w smokingu i drużby - w pieluszkach. To
byli jej bohaterowie.
171
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl