[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skończy się wrzuceniem jej do sadzawki. przyglądala się powierzchni
wody tuż obok łodzi. Ale nic tam nie było.
Zawołała, ale odpowiedziało jej milczenie. Miotając się między strachem a
irytacją, między wściekłością a paniką, pomyślała, że może zrobić tylko
jedno. Zrzuciła szybko spódnicę i. bluzkę, które włożyła tego dnia idąc do
pracy, zsunęła z nóg espadryle i dała nurka.
Wypłynęła prosto w ramiona Reya. Obróciwszy się twarzą do niego,
rzuciła mu pełne gniewu spojrzenie.
- Zimno pani? - zapytał Rey głosem spokojnym, starając się ją przekonać,
że miał rację.
- Nie - burknęła.
- Widziała pani węża albo aligatora?
- Tylko węża w ludzkiej skórze.
- N o więc? - zapytał i odpłynął, zapraszając ją do zabawy.
Co miała do stracenia? Popłynęła za nim, nurkując i baraszkując w świetle
księżyca. Tworzyli dobraną parę - oboje doskonale pływali, oboje
przyzwyczajeni byli do zabaw w wodzie. Nastąpiło między nimi intuicyjne
porozumienie - silni i pełni gracji płynęli razem naprzód, skręcali i
zawracali równocześnie jak na komendę. Równocześnie też wynurzyli się
obok pontonu i równocześnie go schwycili. Ich ciała unosiły się w wodzie,
a oddech obojga, przyspieszony z powodu wysiłku, stawał się coraz
głębszy.
Oczy Julie napotkały ciemne spojrzenie Reya. Nie mogła oderwać wzroku
od jego oczu. Wiedziała, że to szaleństwo, a jednak nie była w stanie
spuścić oczu. Jej skóra była gorąca z wysiłku, ale było też jakieś inne
zródło tego gorąca, znajdujące się w jej wnętrzu. Serce biło jej mocno. W
gardle czuła ucisk, a ramiona i nogi były ciężkie, bezwładne. Dotknięcie
jego ręki, obejmującej ją delikatnym ruchem, było przyjemne i ciepłe.
Twarz Reya wyrażała bolesne oczekiwanie, a wzrok powędrował w dół, na
jej rozchylone wargi. Pochylił się i jego usta dotknęły ust Julie.
Mogła go powstrzymać - słowem, gestem, jednym ruchem. Ale nie zrobiła
tego. Ten pocałunek był czymś nieuniknionym, koniecznym. Pragnęła go,
nie mogła go sobie w tym momencie odmówić.
To pewnie za sprawą nocy i wody, i izolacji od świata i ludzi, a także
jakiejś pierwotnej, nie podlegającej rozumowi więzi stworzonej przez
światło księżyca. Za sprawą ciekawości i pozostałości strachu i gniewu. A
także za sprawą właśnie odkrytego wzajemnego przyciągania dusz i ciał. I
najczystszej, niemal bolesnej potrzeby miłości.
Jego usta były ciepłe i słodkie. Napierały na usta Julie w czułym ataku
powodującym, że na wrażliwej powierzchni jej warg pojawił się lekki
dreszcz. Jego język podniecał, pieścił miękko jej wargi, dotykał ich
wilgotnych kącików, a potem łagodnie je ogarniał. Spotkał się z jej
językiem, rozkoszującym się jego delikatną gładkością, akceptującym,
dającym przyzwolenie. Naparli na siebie, subtelnie badając swoje
odczucia, a w świadomości Julie pojawiły się pierwsze, dzwoniące gdzieś
daleko nuty klęski.
Odsunęli się od siebie tak powoli, jak się poprzednio zbliżyli, i z taką samą
ostrożnością. Znajdowali się naprzeciwko siebie w wodzie, ich ramiona
splatały się, ich nogi ocierały się o siebie łagodnie. Patrzyli sobie w oczy. I
każde z nich czekało, by przekonać się, kto zrobi następny ruch.
6
- Czy wdzieram się na twoje terytorium? - spytał Rey miękko, pieszcząc
oddechem jej policzek.
- Tak - odpowiedziała spokojnie, patrząc na jego obojczyk i zagłębienie
poniżej szyi porośnięte ciemnymi wijącymi się włoskami. - Robisz to
celowo?
- Można tak powiedzieć. A co ty masz zamiar teraz zrobić?
- Udawać.
- Udawać?
- Tak, udawać, że mnie obejmujesz, bo chcesz mnie ogrzać.
Rey przechylił głowę w świetle księżyca.
- To dobry pomysł - powiedział. - Może byśmy też zaczęli udawać, że nie
istnieje ktoś imieniem Allen.
- Ale on istnieje - odpowiedziała Julie.
Spojrzała mu w oczy, a w jej wzroku pojawił się niepokój i skrucha,
chociaż Julie nie zdawała sobie z tego sprawy.
- W jakiej to nas stawia sytuacji? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl