[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W tym czasie zdecydowałem się przetoczyć armaty na wysokość stodoły. Doszedłem do wniosku, że
stamtąd łatwiej będzie prowadzić ogień na wprost. Nie miałem wątpliwości, że to jest tylko przerwa w
bitwie. Zresztą nękający ostrzał niemieckiej artylerii nie ustawał, a zza lasu  Grodzisko dobiegały odgłosy
toczącej się walki.
Ustawiłem działony tak, by pierwszy i drugi miały dobry ostrzał na wprost na polanę, a trzeci i czwarty
na wieś Mokra III i wzdłuż jej południowej strony. Powiedziałem o tym dowódcom plutonów i wydałem
obsłudze rozkaz przetoczenia armat.
Kanonierzy i działonowi energicznie zabrali się do pracy.
Energią, zapałem i pracowitością wyróżniał się szczególnie działonowy pierwszego działa kapral Leon
%7łłób nazywany przez wszystkich w baterii Leonem. Młody przystojny chłopak na polu walki okazał się
wspaniałym żołnierzem, najlepszym działonowym, odważnym, twardym w boju, był przykładem męstwa dla
wszystkich.
Jeszcze obsługa nie zdążyła przetoczyć dział, a już przyjechały jaszcze pełne granatów. Kamień spadł
mi z serca. Obawiałem się bowiem, że ze względu na zbombardowanie kolumny amunicyjnej zabraknie nam
granatów. Obsługa szybko zamieniła jaszcze, na miejsce pustych wtoczyła pełne. Byliśmy gotowi na
 powitanie następnych czołgów 4 dywizji pancernej.
W 19 pułku ułanów
Po zepchnięciu oddziału wydzielonego  Danków za Liswartę niemiecki podjazd pancerny opanował
Danków i Rębielice Królewskie, spędzając czaty 19 pułku ułanów. Oddział Wydzielony przez Rębielice
Szlacheckie Szyszków wycofał się do Zawad. Jak wiadomo, w rejonie Leszczyny Kamieńszczyzna
znajdowały się nie osłonięte od zachodu, pozbawione wsparcia artyleryjskiego, szwadrony 19 pułku ułanów.
Niemcy jednakże nie uderzali. Czekali na posiłki. Dopiero w godzinach popołudniowych, gdy przybyły
czołgi i zmotoryzowana piechota, wsparta artylerią, ruszyły na dwustu okopanych ułanów.
Zachodnią lizjerę lasu Kamieńszczyzna ze wzgórzem 216 obsadzał 4 szwadron porucznika
Gumińskiego wzmocniony cekaemem i działkiem przeciwpancernym, nie zdradzając swej obecności.
Ostrożnie podjeżdżają czołgi, kręcą się po polu, ale nie zbliżają do zarośli. Za nimi pojawiają się samochody
ciężarowe. Wyładowuje się piechota i rusza. Artyleria dalekim ogniem ostrzeliwuje milczący las. Rozwija
się natarcie piechoty na niewidocznego przeciwnika. Piechota i postępujące za nią czołgi zbliżają się na
odległość 300 metrów od lasu.
 Ognia!  rozkazuje porucznik Gumiński.
Skraj lasu ożywa. Grzechoczą karabiny ułanów, ujadają cekaemy, sucho trzaska działko
przeciwpancerne. Nacierająca niemiecka piechota niespodziewanie wpada w boczny ogień 4 szwadronu.
Piechurzy zalegają, szukając zagłębień terenowych. Ciężarówki zawracają, niektóre płoną na polu i pod
polskim ogniem, całym pędem jadą w stronę Rębielic. Czołgi usiłują obejść skrzydło 4 szwadronu, ale nie
znają położenia ułanów i wpadają w ogień działka przeciwpancernego. Kilka z nich już się pali. Niemiecka
piechota skokami dopada do pierwszych drzew i wdziera się w głąb. Porucznik Gumiński nie traci głowy.
Podrywa pluton odwodowy:
 Bagnet na broń!
Ułani wyciągają z pochew bagnety, nakładają je na kawaleryjskie karabinki. Wiedzą, że czeka ich walka
wręcz.
 Chłopcy, Szkopy w lesie. Musimy ich wyrzucić bagnetami. Nie strzelać. Kłuć! Bić kolbami!
Naprzód!  rozkazuje porucznik Gumiński.
Rozwinięty w tyralierę pluton rusza w kierunku lasu. Idą, rozglądając się na wszystkie strony,
wypatrując pomiędzy drzewami niemieckich piechurów. Górą przelatują samoloty. Gdzieś na przedpolu
grzmoci artyleria. Ze skraju przerzedzających się zarośli dobiega odgłos strzelaniny. Lewe skrzydło plutonu
natyka się na grupę Niemców. Ułani z furią wpadają na nich. W ruch idą bagnety i kolby. Niemcy nie
wytrzymują ataku. Rzucają się do ucieczki w kierunku lizjery. Ułani gonią Niemców ukrywających się za
pniami starych drzew i zarośli. Niemieccy piechurzy wpadają w panikę. Susami uciekają na skraj lasu, który
jest częściowo opanowany przez ich piechotę. Na przedpolu widać następne pojazdy załadowane
piechurami. Porucznik Gumiński decyduje wycofać się na północny skraj lasu. Zbiera ułanów, cekaemy i
działko przeciwpancerne rozkazując zmianę stanowisk. Nadlatują Stukasy i zrzucają bomby. Odgłosy
wybuchów wielokrotnie spotęgowanych echem niosą się po lesie. Atak samolotów trafia w próżnię. Na
północnym brzegu zarośli szwadron porucznika Gumińskiego dosiada koni i cwałem rusza wąwozem
prowadzącym do miejscowości Leszczyny. Tam, pomiędzy opłotkami stoi szwadron rotmistrza
Wiszniowskiego. Jest przy nim dowódca pułku podpułkownik Pętkowski ze zwiadem pułkowym i łącznością
porucznika Rudnickiego. Taczanka z erkaemem i działko zajmuje stanowisko ogniowe na brzegu wsi, a
porucznik Gumiński melduje się u dowódcy pułku.
 Jakie straty poniósł twój szwadron?  pyta pułkownik.
 Wróciliśmy bez strat.
 To świetnie. Czeka nas bowiem dalsza walka.
Zwiadowcy meldują, że niemiecka piechota zajęła północny cypel lasu nadleśnictwa  Grodzisko . A
leśnymi duktami jadą czołgi. Widać je przez lornetkę jak na dłoni. Wraz z piechotą wolno i ostrożnie
posuwają się w kierunku wschodnim. Dochodzą do drogi prowadzącej na polanę Mokra w pobliżu
leśniczówki i wzgórza 222. W ten sposób zamykają wjazd na polanę.
W tym momencie do podpułkownika Pętkowskiego podjeżdża oficer łączności pułku, porucznik Marian
Rudnicki.
 Panie pułkowniku  melduje, wręczając kartkę papieru  radiotelegram przekazany z dowództwa
brygady.
Podpułkownik Pętkowski przeczytał rozkaz, który nakazywał, by pułk przesunął się w rejon
miejscowości Ostrowy.
Stało się jasne, że 19 pułk ułanów nie może liczyć na żadną pomoc z zewnątrz. Tymczasem z
niewidocznej polany Mokra dochodzą odgłosy toczącej się tam zaciętej walki. Nad lasem unoszą się dymy, a
wśród nich uwijają się bombardujące Stukasy.
Niemieckie czołgi przecięły tor kolejowy i zajęły stację Miedzno. Należało natychmiast działać, by
Niemcy nie zamknęli drogi na Ostrowy.
 Jadę do Zawad  zadecydował pułkownik.
Spiął konia ostrogami i razem z adiutantem pogalopował drogą na Zawady. Stały tam dwa szwadrony,
pierwszy rotmistrza Antoniego Skiby i trzeci porucznika Stanisława Góreckiego. Podpułkownik Pętkowski
wezwał rotmistrza Skibę.
 Panie rotmistrzu. Obejmuje pan dowództwo nad dwoma szwadronami jako dowódca dywizjonu.
Otrzyma pan ponadto wzmocnienie w sile sześciu cekaemów i dwóch działek przeciwpancernych. Trzeba
otworzyć drogę dla pułku na wschód. Od odwagi, energii i pomysłowości pana i ułanów zależy to, czy
wyjdziemy z tego kotła, czy też Niemcy wepchną nas w te cholerne bagna Liswarty.
 Tak jest!
 Wykonanie zadania pozostawiam panu.
Niemcy ruszają do decydującego natarcia
Wrześniowe słońce silnie przygrzewało. Około godziny piętnastej generał Reinhardt całymi siłami swej
dywizji ruszył do decydującego natarcia. Miało ono definitywnie złamać opór wołyńskiej brygady i
otworzyć drogę niemieckiej broni pancernej na wschód. Na północy Niemcy nacierali na Kamieńszczyznę,
na południu na Brody-Malin., Najsilniejsze natarcie wyszło z Wilkowiecka w kierunku na polanę Mokra. W
ogniu staje linia obronna 21 pułku ułanów. Odzywają się baterie 2 dywizjonu artylerii konnej. Gęsto
padające pociski trafiają w nacierające czołgi. Wyją syreny. Palą się wozy pancerne. Nad nimi unoszą się
dymy i tumany kurzu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl